Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Zamiast bezpłatnie samolotem w pierwszą podróż do Sejmu wybrał się pociągiem. Po parlamencie chodzi w sportowych butach, niczym wicekanclerz Niemiec Joschka Fischer. Poseł aktywista, walczy o transport zbiorowy, infrastrukturę dla rowerzystów, często zabiera głos w obronie osób LGBTQ. Franek Sterczewski w parlamencie chce szukać kompromisów ponad podziałami. Bo w sprawach takich jak susza i kryzys klimatyczny barwy polityczne nie mają znaczenia.

Jak się sprawdzają najki w Sejmie? Nie ślizgasz się trochę na tych marmurach?


Sprawdzają się doskonale. Nie wyobrażam sobie chodzić w innych butach. Sejm to ogromny gmach, a tak naprawdę kompleks budynk
ów. Aby przejść z sali plenarnej na spotkanie komisji, trzeba przebyć dystans kilkuset metrów. Przez cały dzień robimy dobrych kilka kilometrów. Żeby wykonać swoje obowiązki jako poseł, być na proteście, potem w radiu czy telewizji, w końcu – co jest dla mnie najistotniejsze – spotkać się w moim okręgu wyborczym, czyli w Poznaniu i okolicach, wygodne buty są niezbędne.


Oglądając twoje sejmowe instastories, myślę sobie: sytuacje jak w każdym zakładzie pracy. Na korytarzu ktoś sobie rozmawia przez telefon, podczas spotkania część osób się nudzi, a inne patrzą w smartfony. Myślisz, że takie pokazywanie kulisów pracy parlamentu przybliża go ludziom?


Cały czas czuję się jak obywatel w Sejmie. Posłowie i posłanki są bardzo różni, niekt
órzy bardziej medialni, świadomi tego, jak działają social media, są też tacy, którzy skupiają się przede wszystkim na pracy merytorycznej i legislacyjnej. Koniec końców wszyscy jesteśmy ludźmi. Chciałbym pokazać, że polityka ma ludzką twarz, która jest ciekawsza od kreacji w telewizji czy zdjęć na plakatach wyborczych.


To powiedz: na czym w zasadzie polega to bycie posł
em?


Poseł pochodzi od słowa „poselstwo”, „posłaniec”, czyli pośrednik, a może bardziej przekaźnik między światem polityki, gdzie zapadają decyzje, a światem obywateli, kt
órzy mają swoje potrzeby, postulaty i marzenia. Trzeba je przekazywać do tego poziomu decyzyjnego. Dobre poselstwo polega na umiejętnym łączeniu tych dwóch światów, rozpoznawaniu ważnych tematów, diagnozowaniu ich, opracowywaniu recept i wprowadzaniu tych rozwiązań do przepisów prawa.


Należysz do wielu sejmowych zespołów, są też komisje. A co jest dla ciebie priorytetem? ZbiorKom? Rowery? Poznań?


Szukam temat
ów, które mogą łączyć różnych ludzi. Takim tematem jest komunikacja zbiorowa czy szerzej patrząc, kwestia przemieszczania się w miastach i po kraju. Mamy wielki problem z dostępem do transportu zbiorowego, o czym pisał zarówno Karol Trammer w Ostrym cięciu, jak i Olga Gitkiewicz w reportażu Nie zdążę, w którym wylicza, że 14 milionów ludzi w Polsce nie ma dostępu do komunikacji zbiorowej. To jest wielki problem, ale również wielkie wyzwanie. To są ludzie głosujący na bardzo różne partie, o różnym światopoglądzie. Szczególnie teraz warto szukać tematów, które łączą ludzi z różnych bajek. Z tego powodu działam w komisji infrastruktury. Z Pauliną Matysiak założyliśmy też Zespół ds. Wykluczenia Komunikacyjnego. Powołałem też Zespół ds. Transportu Rowerowego, do którego zaprosiłem posłanki i posłów wszystkich opcji.


Także z Prawa i Sprawiedliwości.


Co mnie bardzo cieszy. Rower nie ma tożsamości politycznej. W wielu krajach nawet konserwatywni politycy realizują postulaty środowisk rowerowych.


Jednak rowery mają pedały.


Oczywiście, mają
pedały. Ale rowery to rodzaj infrastruktury, która dostosowuje się do każdego. Rower jest dla każdej płci, starszych, młodszych, dla rodzin z dziećmi są cargo biki, psa można wozić w przyczepce. Jeżdżę na rowerze od 15 lat przez cały rok. Jak to mówią Norwegowie, nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie. Teraz staram się zajmować tymi sprawami na poziomie centralnym.


Akcja #MakeZbiorKomGreatAgain to był hit internetu. Jak go teraz przekuć na konkretne działania?


To była dosyć spontaniczna akcja. Kancelaria Sejmu, zapraszając mnie na pierwsze seminarium, zaproponowała podróż z Poznania do Warszawy pociągiem albo samolotem. Byłem dosyć zdziwiony i powiedziałem, że kolej mi wystarczy. Opisałem tę sytuację w internecie, co wywołało dość dużą burzę. „Jak to? Poseł jeździ koleją
, a mógł lecieć samolotem?” Potem zrobiłem kolejny wpis, dodałem wspomniany hasztag. Chciałem zrobić taki coming out – niech nas zobaczą. Ponieważ jest więcej polityków, samorządowców, którzy korzystają z komunikacji zbiorowej. Niech każdy, kto korzysta z pociągu czy tramwaju, wrzuci swoją historię. I stąd ta kula śniegowa, która ma działanie PR-owe. To jest pierwszy krok. Za tym idzie dyskusja, która obecnie trwa. Każde ugrupowanie ma nieco odmienne pomysły na transport.


Za nami najgorętsza zima, jaką pamiętam. Chyba nie trzeba już nikogo przekonywać, że mamy do czynienia z kryzysem klimatycznym. Martwisz się?


Jestem bardzo zaniepokojony. Szczeg
ólnie z perspektywy Wielkopolski, która najbardziej jest narażona na stepowienie i ma w skali kraju najmniej opadów, a z drugiej strony najbardziej odczuwa zmiany klimatu. Widzimy to, patrząc na wysychające jeziora wielkopolskie, którym poza zmianami klimatu bardzo zaszkodziły kopalnie odkrywkowe. Lustra wody są obniżone o kilka metrów, niektóre jeziora całkowicie zanikły. Wielkopolska stepowieje, schnie, co ma ogromny wpływ i na rolnictwo, i na turystykę. Z perspektywy Poznania widać, że rzeka Warta jest coraz płytsza. Teraz w związku z brakiem opadów i suszą sytuacja może być naprawdę dramatyczna. Będziemy potrzebowali wyjątkowych rozwiązań.


Czas ogłosić kryzys wodny?


Absolutnie tak. Obserwuję sytuację w Wielkopolsce. Skutki kryzysu klimatycznego widać także w parkach oraz okolicznych lasach, w kt
órych drzewa są osłabione i łamliwe. Więc nie tylko musimy ogłaszać alarm związany z problemami z wodą, ale i alarm klimatyczny. Grożący nam brak wody jest jednym ze skutków tych negatywnych globalnych przemian. Przerażające jest to, że co chwilę widzę kolejne skutki tych zmian. Już nie chodzi tylko o topnienie lodowców, ale też o drzewa rosnące w parku za oknem. To pokazuje skalę wyzwania.


Masz nadzieję, że te zielone sprawy są w stanie połączyć polityków wszystkich opcji, bo planetę mamy tylko jedną? Czy jednak głębokie polityczne podziały wygrają nawet w obliczu tak wielkiego zagrożenia?


Wszystko zależy od tego, jak podejdzie się do sprawy. Podczas mojej ubiegłorocznej kampanii wyborczej chodziłem po Poznaniu oraz wszystkich 17 gminach powiatu przez dwa miesiące i prowadziłem około 100 rozm
ów każdego dnia. Można powiedzieć, że z całą ekipą przyjaciół wykonaliśmy swego rodzaju badanie socjologiczne. I absolutnie tak, tematy ekologiczne, smog, poziom Warty, jakość zieleni publicznej – to są najważniejsze sprawy, tuż po zdrowiu. I dla najmłodszych zaangażowanych w Młodzieżowe Strajki Klimatyczne czy Extinction Rebellion, i dla najstarszych, którzy jako pokolenie dzieci kwiatów mają swoją wrażliwość ekologiczną. Te sprawy łączą pokolenia. I podobnie jak z transportem, obecna władza próbuje ten temat zagospodarować. Jest Ministerstwo Klimatu. W mojej opinii to jednak działania PR-owe i greenwashing. Bo cały rząd powinien działać ekologicznie.

 

Zrezygnowałeś z kupowania nowych ubrań co sezon, jeździsz pociągiem, a po mieście rowerem. Z czego jeszcze rezygnujesz?


Z mięsa. Do niedawna jadałem mięso raz w tygodniu. Teraz staram się jeszcze rzadziej. Po prostu czasem jest trudno odm
ówić, odwiedzając rodzinę. Staram się też rezygnować z social mediów.


Nie wierzę ci.


To duży problem. Cały czas czuje się presję, żeby być
na bieżąco, każdemu odpowiedzieć, mieć opinię na każdy temat. To niewykonalne. Staram się więc czasem odpuszczać. Są takie momenty, kiedy na przykład wsiadam do pociągu i postanawiam, że przez całą podróż czytam książkę czy gazetę i robię mały detoks.


Udało ci się odpalić biuro poselskie. Mówię „odpalić”, bo lokal jest na parterze i spokojnie mogłaby działać tam kawiarnia.


Mam duży problem z polityką, kt
óra jest odległa od ludzi. Do niedawna nie kojarzyłem, gdzie w Poznaniu znajdowały się biura poselskie. Wszystkie były pochowane gdzieś na piętrach, tak żeby nikt przypadkiem ich nie znalazł. Moje biuro jest wyrazem tego, co myślę o polityce i o państwie. Urzędy powinny być widoczne i dostępne, także dla osób z niepełnosprawnościami. I cieszę się, że udało się znaleźć taki lokal. Zapraszam serdecznie na kawę czy herbatę. Działamy, organizujemy spotkania, warsztaty, cotygodniowy dyżur poselski, na który ludzie zgłaszają się z bardzo konkretnymi problemami.


A co teraz z twoją działalnością happenerską w Poznaniu? Zamknięty rozdział?


Happening jest formą wyrazu i wypowiedzi. Jestem teraz w nowej sytuacji, w nowym kontekście i będę się
starał szukać najlepszego języka, żeby mówić o problemach. Nie wykluczam, że nadejdzie taki moment, w którym będę się starał zwrócić uwagę na jakiś problem w niekonwencjonalny sposób. Więc nie jest to jeszcze zamknięty rozdział.

Franek Sterczewski – rocznik 1988, aktywista miejski, współorganizator „Łańcuchów Światła” w obronie niezawisłych sądów, radny Osiedla Święty Łazarz, poseł Koalicji Obywatelskiej, startując z Poznania, uzyskał ponad 25 tys. głosów, z wykształcenia architekt, inicjator akcji #MakeZbiorKomGreatAgain

Materiał ukazał się pierwotnie w druku w numerze 24 magazynu „Zwykłe Życie” pt. WODA.