Leniwa niedziela z Bartkiem Arobalem Kociembą
Z całego wachlarza okołoniedzielnych przyjemności najbardziej kocham popołudniowe drzemki. Te szybkie i te dłuższe, na kocu nad jeziorem i na hamaku w domu rodziców na wsi. Macie swój sposób na spędzenie niedzieli? Co dwa tygodnie pytam o to ludzi związanych, mniej lub bardziej, z kulturą. Dzisiaj Bartłomiej Arobal Kociemba – pochodzący z Barlinka, a obecnie mieszkający w Kopenhadze jeden z najzdolniejszych współczesnych, polskich ilustratorów.
Jak wygląda zwykła niedziela Bartka Arobala Kociemby?
W niedzielę śpię trochę dłużej niż w tygodniu i wstaję ok 9. Parzę kawę lub sam wrzątek i siadam do praktyki (medytacja, studiowanie i kontemplacja) – zazwyczaj zajmuje mi ok. półtorej godziny. Potem albo ja, albo ukochany lub razem robimy śniadanie, w trakcie którego obmyślamy co przed nami. Czasem dzień pozostaje otwarty, wtedy jedziemy do jakiegoś muzeum albo galerii a czasem idziemy na spacer – na plażę lub na cmentarz. Mieszkamy tuż obok najstarszego cmentarza w Kopenhadze, który wygląda jak historyczny park, dużo w nim pięknej roślinności i ptaków. Często chodzimy w odwiedziny. Jeśli do rodziny to zazwyczaj kończy się to jedzeniem lub grami. Jeśli do przyjaciół, to podobnie. Czasem jest leniwiej. Wtedy nie wychodzimy spod koca i cały dzień oglądamy filmy lub czytamy prasę z przerwami na rozmowy i inne przyjemności.
Nie jesteś z wykształcenia ilustratorem – swój styl, umiejętności i doświadczenie zdobyłeś ciężką pracą z kredkami nad kartkami papieru. Jak to wszystko się zaczęło, że student Politologii zajął się “na poważnie” ilustracją?
„Na poważnie” zająłem się już po studiach, w Warszawie imałem się różnych zajęć, aby zarobić na życie. Jedną z takich prac był festiwal filmów o prawach człowieka WatchDocs. Procowałem tam jako asystent członków jury i trochę przy promocji. Dawało mi to duże poczucie satysfakcji, miałem nawet propozycje pracy przy produkcji filmów, czy innych festiwalach. Wtedy musiałem podjąć decyzję czy rysowanie będzie tylko czymś na boku, czy też oddam mu się całkowicie.
To była łatwa decyzja?
Tak. Łatwo było ją podjąć, chociaż nie było już tak łatwo żyć tylko z rysowania.
Ilustracje, które tworzysz są niezwykle wymagające jeśli chodzi o warsztat. To głównie za sprawą dużej ilości detalu oraz przyjętej “analogowej” techniki – rysunku kredką ołówkową. Brak solidnego akademickiego wykształcenia pomaga Ci w codziennej pracy czy raczej ją utrudnia?
Jako, że go nie mam to trudno mi osądzić. Na początku na pewno było mi trudniej rysować np. ręce albo niebo. Ale warsztat to tylko narzędzie. Bardzo istotne, zwłaszcza dla rysownika, jednak ważniejsze od technicznych sztuczek są dla mnie emocje jakie towarzyszą pracom i proces w jakim powstają. Sądzę, że dobry rysunek jest wypadkową tego o czym opowiada, jak jest wykonany i ile jest w nim pasji rysownika. Dzięki tej pasji kształci się warsztat, a dzięki warsztatowi pojawia się zdolność przekazywania historii, a ta znów rodzi pasję itd. itd.
Twój styl jest bardzo indywidualny. Nie uległeś modzie na retro stylistykę czy odejście w stronę infantylizujących, dziecięcych bazgrołów. Lubię u Ciebie tą konsekwencję!
Dziękuję, to bardzo miło słyszeć. Sadzę, że gdybym uległ jakiejś stylistycznej modzie to byłoby to dla mnie twórcze samobójstwo. To od razu byłoby widać, że robię coś nieprawdziwie. Ostatnio często zastanawiam się nad autentycznością w pracy, co to znaczy, czy to jest w ogóle możliwe, na jakich zasadach się to wydarza?
I do jakich doszedłeś wniosków?
Wciąż się formułują. Czasem mam poczucie, że autentyczna praca to ta, która wyłania się sama, której nie modyfikuję, z którą nie walczę, a czasem, że właśnie to zmaganie na papierze dodaje pracy głębi. Autentyczność to dla mnie nie tyle potrzask “trzymania się własnego stylu” co konieczność nieudawania, bycia w pełni otwartym na to co wyłania się w danej chwili, zarówno spod ręki, jak i w swoich reakcjach na to co rysowane.
Przeglądając twoją stronę czy tumblera nie trudno zauważyć, że w twojej twórczości ważną rolę odgrywa natura. Czerpiesz z niej inspirację?
Tak, ale dość biernie. To ona raczej mnie nawiedza inspiracją niż ja jej tę inspirację wydzieram. Czasem to przychodzi, a czasem nie, chociaż kiedy jestem tam gdzie dużo zieleni, drzew, wody lub wiatru to od razu coś się we mnie dzieje. Teraz w listopadzie to dzieje się melancholijnie, ale nie że smętnie czy ospale, raczej intensywnie i tkliwie, choć cicho. Zimą, wiosną i latem dzieje się już inaczej, a bez tego dziania na pewno nie mógłbym pracować.
Ostatni rok był dla Ciebie dosyć intensywny. Przede wszystkim z uwagi na przeprowadzkę do Danii, ale też moc nowych wyzwań zawodowych! Samodzielna wystawa w Trafostacji w Szczecinie, pop-up’y, współpraca z dużymi instytucjami kultury, no i codzienne zlecenia dla prasy!
Rzeczywiście był intensywny, ale nie z powodu ilości przedsięwzięć – tych miałem w głowie dużo więcej niż udało mi się urzeczywistnić. Wystawa w Szczecinie bardzo mnie uszczęśliwiła, tam się urodziłem i miło było mi móc podzielić się w tym miejscu moją pracą, ale przede wszystkim móc zrobić coś na większą skalę i głębiej niż dotychczas. Zlecenia od instytucji i dla prasy z roku na rok robią się coraz ciekawsze, np. w tym roku miałem okazję zrobić ilustrację promującą rok Kantora, a co miesiąc przygotowuję portret jakiejś osobistości dla Instytutu Teatralnego. Jestem dumny, że mogłem zrobić plakat tegorocznego Transfestiwalu* i pokazać na nim swoją wystawę “Dafne”.
Jesteś bardzo zajęty – ciężko cię złapać! Nad czym teraz tak pilnie pracujesz? Twój profil na Facebooku mówi, że ostatnio przygotowałeś ilustrację na plakat do filmu Artykuł Osiemnasty – coś pięknego!
Jestem, a jak nie jestem, to zawsze coś sobie znajdę! A złapać wcale nie aż tak trudno, wystarczy napisać na FB. Praca nad tym plakatem była wyjątkowa pod względem ilości przestrzeni jakiej udzielili mi twórcy filmu, ale też ilości rozmów jakie przeprowadziliśmy, głównie online. Towarzyszyło jej poczucie, że to nie tylko plakat, ale forma obywatelskiego wsparcia dla kraju i dyskryminowanej w nim grupy społecznej.
Plakat do Artykułu… w całej swojej wymowie i historii, którą przedstawia jest dla mnie niezwykle smutną konstatacją sytuacji osób homoseksualnych w Polsce. Czuć w nim ogromną radość i pełnię życia, ale jednocześnie rozpacz, strach oraz żal. Przeraźliwe, szklane więzienie!
Szukałem nowego symbolu by opowiedzieć o dyskryminacji. W trakcie rozmów z twórcami filmu, Bartkiem i Sławkiem ciągle przewijał się motyw poczucia bycia w potrzasku, nie tylko w kwestii bezpieczeństwa, czy praw przysługujących osobom LGBT w Polsce, ale nawet w kontekście poziomu rozmowy jaka toczy się w społeczeństwie i w mediach. Dyskryminację i lęk przed prześladowaniem przerabiałem od szkoły podstawowej. Obraźliwe słowa, zanim jeszcze mogłem zrozumieć co znaczą, bycie opluwanym na ulicy, to niestety rzeczywistość większości osób homosekualnych w Polsce. Kilka razy zostałem pobity, parę lat temu dość poważnie, do dziś mam blizny na głowie. A nad tym wszystkim unosi się ta szklana kopuła. Mówi się, nikt nie zabrania nam żyć, tylko żebyśmy byli cicho, udawali, że was nie ma i absolutnie nie domagali się żadnych praw.
Jakiś czas temu wyjechałeś – nie mieszkasz już w Polsce. Fajna ta kopenhaska rzeczywistość?
Wyjechałem za sercem, złożyło się na to wiele powodów. Będąc tutaj czasem owiewa mnie taki smutek nieprzynależności, ale czuję się tu bezpieczniej, nikt nie wyzywa na ulicy, nie czuć atmosfery walki. To tylko wzmaga moją chęć by wracać i wspierać moją pracą sytuację w kraju. Wciąż mam w Warszawie biurko i stosy kredek, a podróż nie jest aż tak długa.
Jesień w Danii różni się czymś od jesieni w Polsce? Wydaje mi się, że szarzej niż u nas już być nie może.
Też jest bardzo szaro, szybciej robi się ciemno i wilgoć daje się we znaki. Za to powietrze jest czystsze, ciągle wieje od morza, więc i pogoda zmienia się łatwiej, jak rano witają cię chmury, to niekoniecznie zostaną z tobą do wieczora. Słońce jest niżej, niebo i chmury też jakoś blisko – bardzo to ładne.
Pora na klasyczne pytanie o drzemki! Jak z nimi u Ciebie?
Kiepsko, ale pomysł jest inspirujący. Może jak skończymy remont? Może jak skończę szkic nad którym właśnie siedzę, a może jak tylko skończę odpowiadać na te pytania.
Nie powiesz chyba, że cię zmęczyły! Dobra, to zanim zadam ci ostatnie pytanie, zapytam o jeszcze jedno: Kim jesteś bardziej? Bartkiem czy Arobalem?
To ta sama osoba.
Jest niedziela wieczór, kładziesz się do łóżka i myślisz…
Bardzo łatwo zasypiam, wiec nie pamiętam o czym myślę przed snem. Za to dużo mówię, a przed snem to najchętniej o sensie życia, o śmierci, o kosmosie i o miłości.
//
Kopenhaga-Warszawa, 15.11.2015