Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Z całego wachlarza okołoniedzielnych przyjemności najbardziej kocham  popołudniowe drzemki. Te szybkie i te dłuższe, na kocu nad jeziorem i na hamaku w domu rodziców na wsi. Macie swój sposób na spędzenie niedzieli? Co dwa tygodnie pytam o to ludzi związanych, mniej lub bardziej, z kulturą. Dzisiaj Misia Turowicz – studentka historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, księgarka i bibliofilka, stała współpracowniczka Zwykłego Życia ale przede wszystkim autorka przeciekawego fanpage’u “Szata zdobi książkę”, na którym publikuje znalezione przez siebie pięknie zaprojektowane i zilustrowane książki.

Jak wygląda zwykła niedziela Misi Turowicz?

Tak się składa, że zwykła niedziela to dla mnie niedziela pracująca. Dlatego zazwyczaj staram się sobie zorganizować leniwą niedzielę w inny dzień tygodnia. Tak sobie rekompensuję tę stratę – inni pracują, a ja mam luz.

Twoje zainteresowania krążą wokół ilustracji, literatury, grafiki książkowej i szeroko pojętego rynku wydawniczego, jesteś na świeżo ze wszystkimi nowościami – nie są to chyba typowe zagadnienia dla historyków sztuki, hymm?

Może nie są typowe, ale doskonale mieszczą się w obszarze historii sztuki. Tym wszystkim, co wymieniłeś zajmuje się na moich studiach. Właśnie piszę pracę magisterską o małej warszawskiej drukarni, gdzie w latach 30. powstawały przepiękne publikacje, a dziś (prawie) nikt o niej nie pamięta.

Twój autorski fanpage “Szata zdobi książkę” obchodzić będzie już całkiem niedługo “mały jubileusz” związany z 2000 fanem. Jakie były początki Szaty?

To było bardzo spontaniczne. W pewien zimowy wieczór wpadłam na pomysł, żeby jakoś uporządkować gigantyczne zbiory szat, które przechowuje na komputerze. “Szata zdobi książkę” mi w tym pomogła. Oprócz tego bardzo chciałam się podzielić tym, co mnie tak zachwyca i sprawdzić czy moja selekcja spodoba się innym. Okazało się, że tak – wiele osób regularnie śledzi moją stronę, niektórzy do mnie piszą i to jest super!

5

fot. Adam Tymiński

Próbowałem policzyć twoje znaleziska, ale co tu ukrywać – przerosło mnie to. Masz jakąś ulubioną szatę?

Mam kilka. Ważną książką jest dla mnie maleńki Traktat o Czyśćcu z ilustracjami Wiktorii Goryńskiej wydany w 1938 roku. Pracując nad tą publikacją nauczyłam się, że taka książka to nie tylko piękny przedmiot, zaczęłam traktować ją jak przezroczystą materię, przez którą prześwieca historia jej powstania wraz z krzyżującymi się drogami ludzi, miejsc i celów. Uwielbiam też obwoluty serii poetyckiej zaprojektowane przez Henryka Tomaszewskiego – te, które wyglądają jak stare szkolne zeszyty.

Publikujesz zarówno starsze wydania książek jak i te całkiem współczesne, nowości. Gdzie wyszukujesz ciekawe Szaty? Jest jakiś klucz wyboru? Książka musi być piękna i mądra?

Szaty same do mnie przychodzą! Oczywiście, mam swoje ulubione zakamarki w internecie, ale najlepsze rzeczy zazwyczaj trafiają się, gdy wcale ich nie szukam. Owszem, książka powinna być piękna i mądra, głupie lub złe nie zasługują na piękną szatę i wcale się o to nie martwię. Szkoda tylko, gdy te mądre nie są dostatecznie piękne.

Jednak zdaje się, że większość publikowanych materiałów to pozycje “wiekowe”. Masz jakieś ulubione antykwariaty?

Nie mam ulubionego, najczęściej odwiedzam te, które są pod ręką, czyli na Powiślu, gdzie mieszkam i pracuję. No i Kwadryga.

6 kopia

fot. Adam Tymiński

A może jest jakaś książka z szatą-marzeniem, której do tej pory nie udało ci się zdobyć?

Jest taka! Marzę o egzemplarzu książki Poor Shaydullah, którą napisał i zilustrował Boris Artzybasheff w 1931 roku. Przepiękna. I mądra!

Mogę sobie tylko wyobrazić, że twoja biblioteka to setki pięknie wydanych książek. W codziennym życiu posiadanie obszernej biblioteki nie jest to problem, jednak są sytuacje w których pokaźny zbiór może być kłopotliwy. Nie masz czasem ochoty upłynnić części?

Nigdy! Na szczęście rzadko się przeprowadzam, jestem bardzo stacjonarna, zapuszczam korzenie. Największa część mojego księgozbioru to kilkaset książek i komiksów dla dzieci, jestem do nich bardzo przywiązana.

Studiujesz historię sztuki i prowadzisz “Szatę…” ale pracujesz również w księgarnio-kawiarni Czuły Barbarzyńca na warszawskim Powiślu, gdzie co niedziela prowadzisz spotkania z cyklu “Czułe czytanki”. Opowiedz o tym coś więcej.

Czułe Czytanki to niedzielne spotkania dla dzieci, które mają długą historię – jak sama księgarnia. Co tydzień wybieram jakąś książkę, którą próbuje zainteresować dzieciaki. Czasami się to udaje – wielki sukces odniosła Poczta Themersonów. Na każdym spotkaniu czytam fragmenty lub cały tekst, a potem bawimy się razem, czyli zazwyczaj realizujemy jakieś plastyczne zadanie. Czasem robię wystawy tych prac w Czułym Barbarzyńcy. Dostaję też mnóstwo laurek, np. dzisiaj Max narysował dla mnie fantastyczne dinozaury.

2

fot. Agata Jarczyńska

Wakacje się skończyły, październik za pasem, zaraz w sklepach pojawią się znicze i już tylko wyczekiwać jak w radio znów usłyszymy Last Christmas. Jednak zanim cały ten listopadowo-grudniowy zgiełk nas zamroczy, powróćmy na chwilę do lata. Jak spędziłaś wakacje? Zaliczyłaś jakieś ciekawe przygody i podróże w nieznane?

Urlop spędziłam w Sejnach, w domu moich rodziców i nad jeziorem. Tam każdy dzień był jak leniwa niedziela. Przez resztę lata pracowałam. I rysowałam!

Jak co dwa tygodnie musi paść pytanie o drzemki. Krótka piłka: tak czy nie?

Bardzo rzadko. A to dlatego, że nie umiem spać tylko chwilkę.

Jest niedziela wieczór, kładziesz się do łóżka i myślisz…

… że fajnie, że już jutro poniedziałek, bo właśnie mam zamiar zrobić z niego leniwą niedzielę!