Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Wy­obraź­nia nie ma ogra­ni­czeń i żad­na pan­de­mia te­go nie zmie­ni. O szu­ka­niu re­cep­ty na Te­atr On­li­ne, pod­łą­cze­niu pę­po­wi­na do sie­ci i przy­ro­dy oraz zwy­kłym ży­ciu w cza­sach pan­de­mii opo­wia­da gra­ficz­ka Ka­ro­li­na Wi­tow­ska – Ćir­lić.

Ja­ki jest Twój zwią­zek z Te­atrem? Czym się zaj­mu­jesz?

Je­stem ar­tyst­ką i gra­ficz­ką. Zaj­mu­ję się pro­jek­to­wa­niem gra­ficz­nym dla in­sty­tu­cji kul­tu­ry i or­ga­ni­za­cji po­za­rzą­do­wych oraz róż­ny­mi pro­jek­ta­mi oko­ło-ar­ty­stycz­ny­mi. Od dwóch lat je­stem też na sta­łe zwią­za­na z Te­atrem La­lek Gu­li­wer. Dla Te­atru ro­bię pla­ka­ty, pro­gra­my, re­per­tu­ary, re­kla­my… mam też oka­zję two­rzyć ele­men­ty sce­no­gra­fii. Te­atr jest mi też bli­ski ja­ko na­rzę­dzie te­ra­peu­tycz­ne do pra­cy z ludź­mi.Czę­sto pro­wa­dzę warsz­ta­ty, a przez ład­ne pa­rę lat uczy­łam mło­dzież w szko­łach. Tam się co­dzien­nie trze­ba wcie­lać w ro­lę, a pu­blicz­ność jest wy­ma­ga­ją­ca!

Nad czym pra­co­wa­łaś, kie­dy za­czę­ła się pan­de­mia?

Wró­ci­łam wła­śnie z krót­kie­go urlo­pu i za­czy­na­li­śmy się szy­ko­wać do ko­lej­nej pre­mie­ry w Te­atrze.Mia­łam już wy­dru­ko­wa­ny sce­na­riusz i uma­wia­łam się na spo­tka­nie z re­ży­se­rem, że­by po­znać je­go wi­zję i spró­bo­wać to ująć w pla­ka­cie. Pa­mię­tam ta­ki lek­ki nie­po­kój i jesz­cze nie­win­ne my­śli o pan­de­mii w sty­lu „aaa.. chy­ba bę­dą dwa ty­go­dnie ob­su­wy, to na­wet do­brze – bo zdą­ży­my wszyst­ko ogar­nąć”. Mi­nę­ło du­żo wię­cej cza­su, a do pre­mie­ry nie do­szło.

Rytm pra­cy w Te­atrze to sko­ki na głę­bo­ką wo­dę – du­ży i sku­mu­lo­wa­ny wy­si­łek, że­by do­trwać do pre­mie­ry… a po­tem chwi­la roz­luź­nie­nia, ła­pa­nie rów­no­wa­gi i no­wy skok na głów­kę al­bo na bom­bę! Wła­ści­wie to my przez ca­ły czas ska­cze­my. No więc wra­ca­jąc do py­ta­nia – szy­ko­wa­łam się do sko­ku.

Ulży­ło Ci, że nie mu­sisz ska­kać? Czy jed­nak mu­sia­łaś, bo pra­ca mi­mo pan­de­mii nie przy­sto­po­wa­ła?

Je­stem na wy­so­kich ob­ro­tach od pierw­szych dni ogło­sze­nia pan­de­mii. I to chy­ba wyż­szych niż za­zwy­czaj. Bo prze­cież Te­atr nie mo­że tak po pro­stu znik­nąć. Mu­si być wi­docz­ny. A te­raz jest się wi­docz­nym tyl­ko w sie­ci. Więc opra­wiam gra­ficz­nie wszyst­ko to, co do sie­ci wpa­da, a cza­sem do­da­je coś od sie­bie. Mam wiel­kie szczę­ście, że mo­głam prze­nieść się z pra­cą, mę­żem i czte­re­ma ko­ta­mi na dział­kę. Z jed­nej stro­ny je­stem za­nu­rzo­na po uszy w In­ter­ne­cie, sie­dzę przy­kle­jo­na do fo­te­la, sza­chu­je okien­ka­mi, pro­wa­dzę pa­rę kon­wer­sa­cji na­raz i sły­szę każ­de po­wia­do­mie­nie. Z dru­giej stro­ny, kie­dy się roz­glą­dam do­oko­ła, to wi­dzę wszech­ogar­nia­ją­cą zie­leń, sły­szę jak pta­ki świer­go­lą, a w prze­rwie mo­gę usiąść na tra­wie, a na­wet do­stać szysz­ką od wie­wiór­ki! Je­stem pod­łą­czo­na pę­po­wi­ną do sie­ci i do przy­ro­dy. Czu­ję nie­po­kój pan­de­micz­ny ale jed­no­cze­śnie mam do­bre wa­run­ki do twór­czo­ści.

Czy­li dla Cie­bie jest to okres bar­dzo twór­czy?

Du­żo szki­cu­ję, wszę­dzie wa­la­ją się ja­kieś kart­ki z bar­dzo waż­ny­mi no­tat­ka­mi, któ­re no­to­rycz­nie gu­bię. Ten mo­ment izo­la­cji skła­nia do re­flek­sji i za­sta­no­wie­nia się ja­ką ro­lę za­wo­do­wą i ży­cio­wą się speł­nia. Je­stem pod mi­kro­sko­pem, a jed­no­cze­śnie pa­trzę na sie­bie z ko­smo­su. Nie wiem jak to ina­czej ująć. Z ta­kich ob­ser­wa­cji uro­dził się spon­ta­nicz­nie cykl fil­mi­ków/warsz­ta­tów dla dzie­ci pt. „Po­dró­że pla­stycz­ne”, któ­re wy­ro­sły z po­trze­by po­dró­żo­wa­nia bę­dąc w miej­scu, przy po­mo­cy kart­ki i pi­sa­ka. To mi­ni­ma­lizm da­ją­cy mak­sy­mal­ne moż­li­wo­ści, nie­ogra­ni­czo­ne. Wy­obraź­nia nie ma ogra­ni­czeń i żad­na pan­de­mia te­go nie zmie­ni.

Moż­li­we, że za chwi­lę Te­atry zno­wu się otwo­rzą, ale Te­atr On­li­ne zo­sta­nie z na­mi na dłu­żej. My­ślisz, że Te­atr w sie­ci mo­że być for­mą pod­trzy­ma­nia re­la­cji ze sztu­ką?

„Pod­trzy­ma­nie” to do­bre sło­wo. Dla mnie ob­co­wa­nie to re­la­cja w bli­skiej od­le­gło­ści, do­tyk, obec­ność cia­łem, kon­takt wzro­ko­wy z ak­to­rem i wi­dzem na krze­śle obok. W sie­ci trud­no to zła­pać. Tre­ści są po­dob­ne, ale pew­ne pro­ce­sy w od­bior­cy mo­gą się po pro­stu nie za­dziać. Te­atr to dla mnie pra­ca na ży­wej ma­te­rii. A tu je­ste­śmy ży­wi ale spłasz­cze­ni do 2D na świe­cą­cym ekra­nie. Chcia­ła­bym zna­leźć ja­kąś re­cep­tę na Te­atr On­li­ne. Tyl­ko czy to bę­dzie na­dal te­atr? Mo­że coś zu­peł­nie in­ne­go?

A czy jest coś no­we­go, cze­go do­wie­dzia­łaś się o so­bie w tym cza­sie, kie­dy wszyst­ko na chwi­lę zwol­ni­ło?

Do­wie­dzia­łam się, że mi­mo izo­la­cji da się być w kon­tak­cie z bli­skim. Ba­łam się na po­cząt­ku tych spo­tkań on­li­ne, za­ła­twia­nia spraw przez vi­deo-cza­ty. Wcho­dzi się na­wet bar­dziej w czyjś in­tym­ny świat. Wi­dać pół­ki z książ­ka­mi na ścia­nie, al­bo ka­wa­łek kuch­ni z czaj­ni­kiem al­bo ob­raz w sy­pial­ni. To się nie od­by­wa na „neu­tral­nym” grun­cie – w pra­cy, al­bo miej­scu pu­blicz­nym. A jed­nak się da. Co wię­cej – ta­ki re­gu­lar­ny kon­takt we wspól­nym zno­ju da­je po­czu­cie wspól­no­ty, ze­spo­łu. Te­raz je­ste­śmy bli­żej sie­bie bar­dziej niż zwy­kle.Za­sko­czy­ło mnie też to, że do funk­cjo­no­wa­nia po­trze­bu­ję bar­dzo ma­ło. Oprócz je­dze­nia i schro­nie­nia – wła­ści­wie je­den wy­tar­ty dres i kom­pu­ter, kart­ka i pi­sak i już. Ko­niec. I prze­strzeń.

Nie cią­gnie Cię do mia­sta?

W mie­ście trze­ba się ja­koś ubrać, zro­bić ma­ke-up… Tam wciąż coś ku­pu­ję i ob­sta­wiam się przed­mio­ta­mi. A te­raz – nie tę­sk­nię za tym w ogó­le.Cho­ciaż raz w ty­go­dniu, kie­dy ja­dę za­ła­twiać spra­wy do mia­sta, czu­ję się jak tu­ryst­ka. Tro­chę za­gu­bio­na, ale żąd­na atrak­cji. Wte­dy za­ma­wiam so­bie ja­kieś do­bre je­dze­nie, a w opusz­czo­nym miesz­ka­niu czu­ję się jak w nie po­sprzą­ta­nym Hil­to­nie!

To za czym tę­sk­nisz?

Tę­sk­nię za do­ty­kiem i po­kle­py­wa­niem po ra­mie­niu

Tę­sk­nię za pod­glą­da­niem prób w Te­atrze i plot­ka­mi w bie­gu po­mię­dzy eks­pre­sem do ka­wy, a kom­pu­te­rem. Co cie­ka­we – za wie­lo­ma rze­cza­mi nie tę­sk­nię, a my­śla­łam, że bę­dę.

Czas izo­la­cji po­wo­li się koń­czy, ale po­zo­sta­wi po so­bie ślad. Czy u Cie­bie wy­pra­co­wał no­we ry­tu­ały?

Od nie­daw­na ro­bię ta­ki pro­gram wg. książ­ki Ju­lii Ca­me­ron „Dro­ga Ar­ty­sty”. Tam co­dzien­nie ra­no, po prze­bu­dze­niu trze­ba za­pi­sać 3 stro­ny tek­stu, ta­kim stru­mie­niem świa­do­mo­ści. Cza­sem jest to nie­zno­śne, ale jest to mo­ment by­cia ze so­bą tu i te­raz.

Za­pa­rze­nie ka­wy – ta­ki przy­sta­nek i prze­ci­nek w cią­gu dnia.

Po po­łu­dniu wy­cho­dzę na tra­wę, a tam pro­sto w oczy świe­ci mi za­cho­dzą­ce słoń­ce, tak na po­ma­rań­czo­wo. Ro­śli­ny pusz­cza­ją ostre cie­nie (i to na pew­no nie mgły). Sia­dam na tra­wie i przy­bie­ga­ją do mnie ko­ty. Za­czy­na­ją się kłę­bić i za­ta­czać krę­gi. To jest su­per. Kie­dy kwi­tły ma­gno­lie, mia­łam ry­tu­ał do­glą­da­nia ich co­dzien­nie. W ten spo­sób za­uwa­ży­łam, że przy­szła wio­sna.

W mie­ście jest trud­niej się zo­rien­to­wać. My­ślę, że te­raz też bar­dziej o te ry­tu­ały dbam i je do­strze­gam. Wi­dzę też, że trze­ba te ry­tu­ały wy­ro­bić jak cia­sto. Bo ina­czej nie wy­ro­sną.

Co bę­dziesz ro­bić ju­tro?

Ju­tro wcze­śnie ra­no bę­dę szu­kać ko­ta, bo się zgu­bił. Po­tem sią­dę do kom­pu­te­ra. Za­cznie się ciąg. Po­tem przy­po­mnę so­bie, że o czymś za­po­mnia­łam. A po­tem się bę­dę ba­ła, że nie zdą­żę. Pod­grze­ję obiad. Jak się roz­krę­cę i za­cznę ry­so­wać – to ode­tchnę z ulgą. Za­pew­ne za­raz zro­bi się wie­czór, a ja jesz­cze jed­ną no­gą w Te­atrze?! To tę no­gę roz­cią­gnę – mo­że po­ćwi­czę jo­gę, a po­tem zro­bię grzan­ki. Mo­że nie­dłu­go skoń­czy się pan­de­mia, a mo­że tak wła­śnie mu­si być.

Ka­ro­li­na Wi­tow­ska-Ćir­lić – Gra­ficz­ka i ar­tyst­ka in­ter­dy­scy­pli­nar­na. Re­ali­zu­je pro­jek­ty z po­gra­ni­cza ry­sun­ku, de­si­gnu i in­sta­la­cji. Twór­czy­ni wie­lu au­tor­skich warsz­ta­tów ar­ty­stycz­nych oraz pro­jek­tów spo­łecz­no-kul­tu­ral­nych. In­struk­tor­ka ar­te­te­ra­pii, pe­da­goż­ka z do­świad­cze­niem w pra­cy z mło­dzie­żą i stu­den­ta­mi. Pro­wa­dzi­ła pra­cow­nię ry­sun­ku i ma­lar­stwa oraz ilu­stra­cji w Spo­łecz­nej Aka­de­mii Na­uk w War­sza­wie na Wy­dzia­le Gra­fi­ki oraz pra­co­wa­ła w szko­łach – pod­sta­wo­wej i gim­na­zjum, ucząc de­si­gnu, za­jęć ar­ty­stycz­nych oraz tech­ni­ki. Pro­wa­dzi za­ję­cia ry­sun­ku i ma­lar­stwa w Do­mu Kul­tu­ry Kadr. Od nie­daw­na zwią­za­na jest z Te­atrem Gu­li­wer. Ab­sol­went­ka Wy­dzia­łu Gra­fi­ki war­szaw­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych. Ab­sol­went­ka stu­diów po­dy­plo­mo­wych „Sztu­ka, prze­strzeń pu­blicz­na i de­mo­kra­cja – re­la­cje i moż­li­wo­ści” na SWPS oraz po­dy­plo­mo­wych stu­diów przy­go­to­wa­nia pe­da­go­gicz­ne­go.