Leniwa niedziela z Wojtkiem Blecharzem
Z całego wachlarza okołoniedzielnych przyjemności najbardziej lubię popołudniowe drzemki. Te szybkie i te dłuższe, na kocu nad jeziorem i na hamaku w domu rodziców na wsi. Macie swój sposób na spędzenie niedzieli? Ciekawi was jak spędzają niedziele inne osoby? Co dwa tygodnie pytam o to ludzi kultury. Dzisiaj Wojtek Blecharz – kompozytor i instrumentalista, zdobywca wielu nagród i wyróżnień w konkursach i przeglądach muzycznych w Polsce i poza jej granicami, nominowanym do Paszportów Polityki 2012 w kategorii muzyka poważna.
Jak wygląda zwykła niedziela Wojtka Blecharza? Komponowanie i przesiadywanie na plaży w San Diego?
Moje niedziele są spokojne i ciche, moje sąsiedztwo jakby zamiera w przedłużonej popołudniowej drzemce, niektórzy leczą sobotnie błędy w okolicznych barach, korzystając z niedzielnej promocji “$8 botomless mimosa”. Ja często jeżdżę na plażę do Coronado, która w 1959 roku udawała Florydę w filmie “Pół żartem. pół serio”, nie muszę dodawać, kto po tej plaży stąpał…
Jesteś pracoholikiem nadrabiającym w sobotę i niedzielę zaległości z tygodnia czy raczej weekendowym leniuchem?
Jestem pracoholikiem, ale właśnie uczę się wychodzić z tego nałogu, więc teraz w ramach ćwiczeń staram się robić w sobotę i niedzielę jedną, małą, ale zupełnie nową rzecz, np. jadę do downtown na kawę (mimo, że w ogóle nie pijam kawy, ale kawiarnia ma piękne wnętrze), albo próbuję lobster roll z nowego food tracka.
A uskuteczniasz drzemki?
Kotki sąsiadki zazwyczaj przesiadują u mnie w ogródku: wiecznie niedotykalski rudy Pumpkin i bardzo przyjacielski czarny Rocky, z równie czarną przeszłością, w której starcił pół ogona. Co do drzemek, to tak, właśnie odkrywam ich fenomen, są super, nie czuję się więcej winnym, ucinając sobie drzemkę w środku dnia, to krok do przodu.
Uprawiasz jakiś sport?
Od ponad półtora roku chodzę na crossfit, no i trochę mi zalazł za skórę, bo chodzę teraz 5 razy w tygodniu. Najbardziej lubię w nim to, że ćwiczymy na świeżym powietrzu, w parku, na trawie, można przyjść z psem, w naszej grupie nie ma też niepotrzebnej agresji. Jak nie ma crossfitu to biegam na 10 km, poza tym pływam w oceanie, przynajmniej raz w tygodniu, i staram się pływać cały rok bez pianki, a w styczniu Pacyfik jest całkiem zimny…
Studia doktoranckie to zmora wielu moich znajomych – zaczęli, ale końca nie widać. Finiszujesz?
Moje studiowanie w sumie trwało 11 lat, studia doktoranckie na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego trwały 6 lat i wystarczy już tego, wykorzystałem maksymalnie mój doktorat, bardzo dużo pracowałem, od marca oficjalnie jestem panem doktorem.
Twój Instagram mówi, że niedługo czeka Cię przeprowadzka. Gdzie i po co? Jakiś nowy projekt?
Stety-niestety muszę opuścić mój mały, drewniany domek w San Diego i przeprowadzam się do Berlina, który jest zresztą jednym z moich ulubionych miast. Mam w Europie za dużo pracy i “dojeżdżanie” z zachodniego wybrzeża USA nie ma już zbytniego sensu. Przeprowadzam się w sierpniu, ale w Berlinie do końca roku spędzę zaledwie ok 4,5 tygodnia, bo mam dużo podróży i projektów. Sporo czasu spędzę w Polsce m. in. przygotowując nową wersję mojej opery Transcryptum dla Festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie czy czwartą już edycję Festiwalu Instalakcje w Nowym Teatrze w Warszawie. Mam też premiery i koncerty w Chorwacji, Niemczech i Chinach, ale chyba najbardziej cieszę się na premierą mojego nowego utworu Counter-Earth, bo to wiąże się z moją pierwszą podróżą do Australii.
Tęsknisz za rodzinną Gdynią?
Jasne, że tak, ale najbardziej za moją rodziną, która w niej mieszka, szczególnie za moim siostrzeńcem Maurycym.
Jest niedziela wieczór, kładziesz się do łóżka i myślisz…
Właśnie staram się nie myśleć, bo wtedy nie mogę zasnąć, więc medytuję, albo czytam: obecnie książkę o mutantach i super-mocach oraz przewodnik po najdziwniejszych miejscach Los Angeles L.A. Bizarro.