Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Wanda Hagedorn na co dzień mieszka w Australii. Wyjechała tam w latach 90. Ma ciekawą pracę, dorosłych córkę i syna. Jest feministką. W poprzednim memuarze „Totalnie nie nostalgia” wspominała dzieciństwo w patriarchalnej rodzinie i patriarchalnej Polsce. W „Twarzy, brzuchu, głowie” rozprawia się z postrzeganiem kobiecego ciała. Ze starzeniem. I robi to tak, że od pierwszych stron czuje się narastające wkurzenie, że dałyśmy się omotać przemysłowi kosmetycznemu i wymaganiom społeczeństwa wobec naszych ciał, że muszą być ciągle młode, smukłe, wiotkie i śliczne.

Czytałam tę graficzną opowieść i zadawałam sobie pytania: ile czynności wykonuję żeby dobrze wyglądać? Co to znaczy dobrze wyglądać i skąd to wiem? Ile w tym wtłaczanych nam do głów latami w dzieciństwie (uśmiechnij się, dziewczynko, nie siedź krzywo, uczesz się ładnie), w okresie dojrzewania (pryszcze trzeba maskować, brzuch trzeba wciągać), aż wreszcie dorosłości (make up „no make up”, kremy nawilżające, przeciwzmarszczkowe, pod oczy, na ciało, na dekolt, na biust, rozstępy są fuj, cellulit jest ble, włos musi błyszczeć, nie daj boże podwójna broda) Itd. Itp.

Ile czasu zajmuje nam myślenie o swojej twarzy, żeby była czysta, gładka, nawilżona, żeby nie wyglądała na zmęczoną? Ile razy wydawało nam się, że jesteśmy za niskie, za wysokie, za chude, za grube, mamy za małe/za duże piersi itd. I kto nas wpędził w takie przekonania? Ile razy od koleżanki czy siostry słyszałyśmy uwagi typu: „muszę schudnąć, muszę coś ze sobą zrobić, nie podobają mi się moje… (tu wpisać dowolną część ciała). Hagedorn nie pozostawia suchej nitki na patriarchacie, na białych, heteroseksualnych dziadach, którzy Grecie Thunberg mówili, że nie jest seksowna, którzy wyjaśniali Rebecce Solnit jej własne teksty. „Ukobiecanie – ukułam ten termin na określenie wieloletniego i wieloetapowego procederu instruowania dziewczynek, jak być dziewczynkami według przepisu patriarchalnego” – pisze Hagedorn. W komiksie pojawia się wiele nazwisk znanych i nieco mniej znanych feministek.

Wciągająca i bardzo osobista jest to historia, która przeplata się z cytatami feministycznych książek i artykułów.

Nie byłoby tej opowieści bez świetnej kreski Oli Szmidy, ilustratorki i animatorki, dla której jest to pełnometrażowy komiksowy debiut.  Olę podziwiamy od dawna i jest to chyba dobra okazja, żeby zapowiedzieć, że to ona narysuje nam do kolejnego numeru Zwykłego Życia ilustrację na Dzień Dobry.

Komiks jest pięknie wydany (KULTURA GNIEWU) w dużym formacie, miękkiej oprawie ze skrzydełkami, ma 240 stron.

 

 

Tu zamówisz "Twarz, brzuch, głowę" bezpośrednio u wydawcy