Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Już w sobotę w Libero Katowice wydarzenie „Dziewczyny mają moc!”, podczas którego będziecie mogli wziąć udział w spotkaniu z Agą Kozak, niezależną dziennikarką, coacherka well-beingu, współtwórczynią Instytutu Dobrego Życia. Aga opowie o czuciu ciała, naszego najlepszego i najczulszego narzędzia, oraz sposobach jego pobudzania i relaksacji. Z tej okazji przypominamy rozmowę Agi z Martą Majchrzak i Marzeną Barszcz, którą publikowaliśmy w numerze „Miłość”.

„Bądź sobą”, „Pokochaj siebie” – łatwo powiedzieć. Trudniej wykonać, a nawet zrozumieć. Bo co to tak naprawdę znaczy? Intuicja podpowiada, że może to, żeby dobrze się ze sobą czuć. Ale znowu wychodzi banał. O samoakceptacji, miłości do samego siebie opowiadają ekspertki, które problem ten dosłownie i w przenośni roztrząsają na co dzień. Aga Kozak i Marta Majchrzak, prywatnie przyjaciółki, zawodowo tworzą duet trenerek uczących w centrum OHLALA medytacji dynamicznych i oddechu. Zgłębiają lowenowską psychoterapię przez ciało, terapię oddechem, pracę z energią i tantrę. Marzena Barszcz to psychoterapeutka w analizie bioenergetycznej i autorka książki Psychoterapia przez ciało. Jej korzenie pracy z człowiekiem wywodzą się z podejścia medycznego. Dużo mówi się o tym, że żeby pokochać inną osobę, trzeba najpierw szczerze i mądrze – bez samolubstwa – pokochać siebie. Dziewczyny to potwierdzają i radzą: zacznij od ciała. I nie chodzi tu tylko o to, by pokochać swoje niedoskonałości lub wyleczyć się z kompleksów, a przede wszystkim o to, by swego ciała słuchać, bo to ono daje nam znaki, że coś w sferze psyche może być nie tak.

Marta Mach: Dziewczyny, co to znaczy kochać siebie?

Marta Majchrzak: To znaczy traktować siebie jak ukochaną przyjaciółkę. Znać siebie, zauważać swoje potrzeby i brać je pod uwagę przy podejmowaniu wszystkich ważnych życiowych decyzji. Brzmi bardzo prosto i banalnie, ale często po prostu nie umiemy tego robić. To częściej problem kobiet niż mężczyzn, bo jako kobiety nie jesteśmy tego uczone w procesie socjalizacji. Oczekuje się od nas dbania o innych i stawiania ich potrzeb ponad własne. W konsekwencji poświęcamy się i dużo dajemy, czerpiąc z tego poczucie mocy, ale o sobie wstydzimy się pamiętać. Zdrowy egoizm jest traktowany jako niekobiecy, jest grzeszny i wzbudza poczucie winy. Kochając siebie warto zacząć od ciała. Nie da się kochać siebie bez posiadania dobrej relacji ze swoim ciałem. Uważam, że ciało jest świetnym narzędziem do kochania siebie.

Marzena Barszcz: Używając słowa „narzędzie”, w jakimś sensie uprzedmiotowiamy ciało. Wynika to głównie z kultury i religii, w której wyrastamy. Ja wolę słowo „relacja”. No więc dobrą relację z ciałem porównuję często do relacji z dzieckiem. To dobry przykład, bo nie budzi uczuć ambiwalentnych. Zwykle kochamy swoje dziecko bezwarunkowo i mamy na nie otwarte serce. Więc jeśli myślę o swoim ciele, to nie o tym, w którym mieszkam, które mi służy, które ma być jakieś, ale o części mnie, o którą chcę dbać, dlatego, że ją kocham. Nie zastanawiam się nad powodami tej miłości. Kocham siebie, swoje ciało dlatego, że jest czymś najcenniejszym, co mam.

MM: Jak rozpoznać, czy ta relacja, o której mówisz, jest dobra czy oznacza raczej samouwielbienie?

MB: Dobra relacja to taka, w której czujemy się w równowadze brania i dawania. Jeśli przełożymy to na pytanie praktyczne, to zapytamy: czy jesteś równie dobra dla siebie jak dla swoich bliskich? Czy dajesz sobie choć część tego, co masz dla innych?

MM: Dla mnie kluczowa jest wyrozumiałość dla siebie samego, która łączy się z tym czułym podejściem, o którym mówi Marzena. Pozwolenie sobie na zmianę zdania, na zmianę kierunków, ambicji i ciągłą aktualizację tych danych.

Aga Kozak: Na zajęciach i warsztatach zachęcamy do ukochania swojego ciała, do poświęcenia mu czasu. Praktyczny przykład: możesz szybko wsmarować balsam, żeby nawilżyć skórę, potraktować to jako codzienny obowiązek, „bo inaczej zbrzydnę”, a możesz poświęcić czas na sprawienie sobie przy tym przyjemności, na ukochanie siebie, na czułość.

MB: Czy można kochać się za bardzo? Czy miłość do siebie ma granice? Nie mówimy o idealizowaniu siebie, nie mówimy o narcystycznym zachwycie, ale samoakceptacji i kontakcie ze sobą. O przyjęciu siebie, widzeniu swoich potrzeb, dawaniu sobie wsparcia, kiedy czujemy się gorzej. Uznaniu tego kim jesteśmy i zostawaniu przy sobie niezależnie od okoliczności.

AK: Współczesny człowiek żyje głównie w umyśle i jest to funkcjonowanie przeciwko ciału. Jeśli intelektualizujesz cały czas rzeczywistość, to tak naprawdę nie jesteś z nią w realnym kontakcie, jesteś w kontakcie ze swoimi myślami, ale już nie z rzeczywistością.

MM: Ale co to dokładnie oznacza? Chciałabym wiedzieć, czy żyję przeciwko swojemu ciału czy w zgodnie z nim. Jak mam to sobie zdiagnozować?

MB: Świetne pytanie. Pierwsze, co można sprawdzić, to czy masz jakieś objawy. Bóle głowy, bóle kręgosłupa, atopowe zapalenie skóry, brak energii, zgrzytanie zębami, anorgazmię – pytać dalej?

AK: Ja bym zapytała i zawsze zadaje ludziom to pytanie, bo jest ono dla mnie najprostsze: czy jest ci w tym momencie wygodnie?

MM: Nie myślę o tym.

AK: A no właśnie. Jeśli nie myślisz, to może oznaczać, że nie masz kontaktu ze swoim ciałem. Namawiam wszystkich, by obudzili w sobie ciekawość obserwowania potrzeb swojego ciała, zmienili to w rutynę. By się przeciągać po obudzeniu, siadać do pracy po śniadaniu. Dobrze też jest obserwować oddech. Kiedy bierzesz wdech, zaczynasz po pierwsze czuć ciało, zaczynasz być przy sobie, to jest ten moment. Moi współpracownicy i ja często zapracowujemy się przy komputerze tak, że zapominamy zrobić siku, zapominamy, że jesteśmy głodni. To są małe rzeczy: rozprostować kości, wziąć oddech, włączyć lampkę, spuścić nogi, sprawdzić jak się mają plecy i szyja.. Wtedy wiesz, że w tym minimalnym stopniu jesteś w kontakcie ze sobą.

MM: Jak o tym pamiętać?

AK: Ustawić sobie alarm w telefonie na początek. Co godzinę sprawdzać jak się mam ze sobą.

MB: Dobra wiadomość, dziewczyny, jest taka, że im więcej mamy kontaktu z ciałem, im więcej czucia, przywracania łączności ze sobą, tym łatwiej jest później szybko reagować na informacje, które ciało wysyła. Z czasem alarm w telefonie nie będzie potrzebny, bo zaczniemy słyszeć podpowiedzi ciała i podążać za: przeciągnij się, odetchnij, postaw granice.

MM: A czy to mi pomoże w pozbyciu się kompleksów?

MM: Absolutnie tak. W leczeniu kompleksów przydaje się też analiza własnych relacji z innymi ludźmi, tutaj również kontakt z ciałem jest wspaniałym nauczycielem. W przypadku kobiet bardzo sprawdza się obserwowanie swoich reakcji na inne kobiety. Okazuje się, że odbijamy się w sobie nawzajem jak w lustrach. Wchodząc w relację z inną kobietą warto skoncentrować się na czuciu, reakcjach ciała. Można siebie lepiej zrozumieć i bardziej polubić, kiedy poczujemy dlaczego podobają nam się jedne kobiety, dlaczego je kochamy, podziwiamy, a czemu inne nas irytują, którym zazdrościmy, a którymi gardzimy. Mówię o tym nie bez powodu. Jestem współautorką raportu o kobietach w Polsce 2018, które pokazały między innymi, że 42 procent kobiet w Polsce uważa, że inne kobiety życzą im źle, mają satysfakcję, kiedy im się coś nie udaje. Co więcej, kiedy przyjrzymy się kobietom w wieku 18-24 lata ten procent rośnie aż do 58. Bardzo smutny wynik. Dlatego tak często się siebie nawzajem boimy, jesteśmy dla siebie niedobre, niemiłe, mówiąc krótko. Oceniamy inne kobiety jak najsurowszy sędzia, nie wiedząc, że w konsekwencji ranimy również same siebie. Naprawa relacji ze swoim ciałem leczy nie tylko nas same, ale też relacje z innymi kobietami. No więc wychodzi na to, że na koniec rozmowy jednak od relacji z samym sobą przechodzimy do relacji z innymi. Tylko nie opierajmy ich na ocenie i poświęceniu, umęczaniu innych i siebie, a wsparciu i akceptacji. Może przy okazji leczenia swoich kompleksów wyleczymy też kompleksy kogoś obok nas.

 

 

Cały program wydarzenia "Dziewczyny mają moc!" znajdziecie tutaj