Zachwyty ZŻ: Pat Guzik – from Hongkong with love
„We All Come From a Place” – najnowsza kolekcja Pat Guzik to opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości w zglobalizowanym świecie. To kolekcja o niekończących się poszukiwaniach swojego miejsca, wizualnych objawach niewytłumaczalnych pozornie fascynacji, które sprawiają, że dziewczyna z Shinjuku wsłuchuje się w utwory Behemota , a Polka swoje kolekcje inspiruje Thang Zhuangiem i przeprowadzką do trzydziestomilionowego chińskiego miasta.
Pat Guzik: Współcześnie dużo podróżujemy, z łatwością zmieniamy adresy zamieszkania, na niezobowiązujące wakacje lecimy na koniec świata. W związku z tym miejsca, które nas kształtują, niekoniecznie muszą być bliskie, kulturowo i geograficznie, regionowi naszego pochodzenia. Razem z Mateuszem Kołkiem długo pracowaliśmy nad opowiedzeniem tych historii. Wszystkie nadruki na tkaninach, wzory, hafty czy piktogramy są narysowane przez Mateusza. Postaraliśmy się budować labirynt symboli. Możesz oczywiście znaleźć tam nasz klucz, ale bardziej istotna jest dla nas indywidualna interpretacja odbiorcy. Spotkaliśmy w Hongkongu ludzi, którzy opowiadali nam, że odnaleźli w tej kolekcji dużo punktów wspólnych z tym, co obecnie dzieje się w ich życiu.
Marta Mach: No właśnie. Spędziłaś dłuższy czas w Hongkongu. Skąd ten kierunek? Co pobyt w Azji wniósł do twojego myślenia o marce i projektowaniu?
PG: Pobyt w Azji był nie tylko ważną inspiracją. Przeprowadzka do miasta , którego jednostkę administracyjną zamieszkuje trzydzieści milionów ludzi była dla mnie niezwykłym doświadczeniem. Stąd w kolekcji tyle wątków dotyczących poszukiwania tożsamości i mieszania się kontekstów kulturowych. Z wyjazdu wyniosłam również wiele nauki w kwestiach technicznych i logistycznych prowadzenia własnego brandu. W Hongkongu pracowałam nad swoją autorską kolekcją dla dużej marki odzieżowej. Nauczyłam się projektować na większą skalę, myśleć poszczególnymi asortymentami. Odwiedziłam chińską fabrykę, prześledziłam cały cykl produkcyjny i zdałam sobie sprawę, jak dużo zależy ode mnie już na etapie projektowym. Każda kreska na projekcie to kolejny proces cięcia, szycia, prasowania, zużycia energii, wody etc. To daje do myślenia, szczególnie jeśli w twojej pracy zależy Ci na zrównoważonym projektowaniu. Wróciłam do Polski z planem produkcji lokalnej oraz projektowania i konstrukcji asortymentów, które mają na celu ograniczenie ścinek odzieżowych i wykorzystania tkaniny do maksimum. Dlatego tak dużo u mnie oversizów i one-sizów. Pracuję z lokalnymi szwalniami i małymi producentami. To jedno z moich najważniejszych założeń.
MM: Twoje ciuchy opierają się sezonom. Prawie każdy można nosić cały rok. Czy to świadomy zabieg? Co sądzisz o sezonowości w modzie?
PG: Tak jak mówiłam, głównym założeniem mojej marki jest projektowanie w duchu
zrównoważonej mody. Uważam, ze tempo w przemyśle odzieżowym jest zabójcze. Jeżeli możesz je zwolnić, to nawet w małej skali robi różnicę. Jestem fanem poszerzania kolekcji w nowe asortymenty, dobudowywania do niej historii, rozsądnej produkcji.
MM: To co dobrego dzieje się teraz w twojej pracowni?
PG: Pracujemy nad nowymi asortymentami, więc coś nowego pojawi się niedługo.
MM: A jak wypoczywasz?
PG: Ostatnio zapominam, że jest inny świat poza pracą. Ale najlepszą formą wypoczynku są dla mnie podróże. Choć i podróże ostatnio kojarzą mi się głównie z pracą. Regularnie latam do Chin. Część z każdego semestru uczę tam studentów uniwersyteckich jak projektować w duchu mody zrównoważonej. Jeśli mam czas, odpoczywam w prowincji Syczan. Podróżą życia była trasa Wietnam oraz Indonezyjskie Jawa i Wyspa Flores. Im dalej od ścieżki turystycznej, a bliżej z lokalną kulturą, tym piękniej.