Ping pong do 6, czyli sześć pytań do… Marii Kłosińskiej
W vintage stylizacjach rodem niczym z filmu Wesa Andersona „The Royal Tenenbaums”, w pingla grają dziś Marta Mach i Marysia Kłosińska, stylistka i… założycielka sklepu online z ciuchami vintage – Klunken!
1. Skąd pomysł na prowadzenie sklepu vintage online?
Klunken to nie był przypadek. Już jako nastolatka chodziłam po lumpeksach w poszukiwaniu oryginalnych ciuchów. Na początku najbardziej kręciło mnie to, że ubrania były niepowtarzalne i w super cenie. Później doszły względy ideologiczne. Wolę kupować ubrania z drugiej ręki, nie wspieram wtedy wielkich sieciówek, które tragicznie traktują pracowników. Dlatego uważam, że warto dać ubraniom drugie życie. W kupowaniu ubrań używanych widzę same plusy: niepowtarzalność produktu, lepsza jakość, dobra cena.
W końcu uznałam, że poszukiwanie ciuchów vintage sprawia mi tak dużą przyjemność, że może warto poświęcić temu więcej czasu i przekształcić hobby w biznes. Okazało się, że brakuje takiego miejsca online, gdzie można kupić wyłącznie vintage. Stąd pomysł na Klunken. Jego istotą jest to, że zrzesza w jednym miejscu osoby, które już wcześniej zajmowały się sprzedażą ubrań vintage i prowadzą swoje własne sklepy, ale również osoby, które nie zajmują się tym zawodowo i chcą sprzedać jednorazowo parę ubrań. Ja też sprzedaję w Klunken.
Trochę jeżdżę po Europie i porównuje jak wygląda rynek mody vintage w innych miastach. W Berlinie czy Antwerpii na każdym rogu jest sklep z ubraniami vintage albo meblami i designem z lat 60, 70. W Brukseli czy Paryżu sklepy vintage są na najmodniejszych ulicach. Kupują w nich młodzi, ale i eleganckie starsze panie. Moda vintage to nie tylko hipsterka (jak się niektórym wydaje), ale cała filozofia, sposób na życie.
2. Gdzie wyszukujesz swoje perełki i jakim kluczem kierujesz się przy wyborze?
Bardzo lubię etap samych poszukiwań, choć bywa on wyczerpujący. Ubrania ściągam z Polski i z zagranicy. Po wejściu do sklepu z tanią odzieżą jestem w innym świecie. Zasada jest taka,że musisz przejrzeć wszystko, aby trafić na tę jedyną sztukę, dlatego jest to ciężka praca, bo rzeczy nie wiszą tak elegancko, jak w sieciówkach. Do perełek musisz się raczej dokopać. A co do wyboru w samym sklepie Klunken, to prowadzę selekcję ubrań, zanim zostaną one załączone do sklepu, przeglądam je na zdjęciach.
3. Na co dzień pracujesz również jako kostiumografka. W jaki sposób (oprócz oczywistego związku z ubraniami) te prace się przenikają?
Ze względu na to, że pracuję zazwyczaj w bardziej komercyjnych projektach, vintage jest dla mnie bardzo przyjemną odskocznią. Choć nie raz udało mi się wziąć coś z Klunken do tego typu projektów.
4. Jak bardzo ważne na co dzień jest dla ciebie osobiście ubranie?
Bardzo ważne, choć absolutnie nie spędzam godzin przed lustrem. Im mniej pracuję nad wyglądem, tym lepiej się czuję. Miałam przyjemność parę razy doradzać znajomym w kwestii ubioru. Ludzie nieraz bez sensu kupują dużo ubrań, a czasami wystarczy wyjąć stare jeansy i dopasować je do jakiejś rzeczy i wychodzi nowa konfiguracja o której byśmy wcześniej nie pomyśleli.
5. Czy masz jakiś ukochany zestaw, dzięki któremu nawet w najgorszy dzień czujesz się atrakcyjna?
Mam ulubione spodnie z Benettona, z lat 90., które są 3/4 i mają rozszerzaną nogawkę, ale od góry są bardzo obcisłe, więc czuję się w nich kobieco. Zawsze też dobrze czuję się w czarnych golfach i dżinsach.
6. Czytałaś książkę lub oglądałaś serial #Girlboss?
Tak, obejrzałam 3 odcinki dla ciekawości. Fajnie było zobaczyć jak moje codzienne zajęcia pokrywają się z zajęciami głównej bohaterki: szukanie ubrań wśród masy innych ubrań (choć Sophia i tak chodzi już do bardziej wyselekcjonowanych sklepów, jakby zobaczyła co dzieje się w Polsce, to by padła), robienie zdjęć i ekscytacja po wstawieniu ich do sklepu. Ale ogólnie szerszej widowni nie polecałabym, serial jest dość banalny i stereotypowy. Wolę The Young Pope czy The Crown.