Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

„Wszystko jest w porządku. Jeśli na świecie wybuchnie pożar, nasz syn jest dzielnym strażakiem”. Po kilku latach ciszy, ku uciesze fanów fotografii Kuby Dąbrowskiego, jest jego nowa książka fotograficzna. „Pożar” to kontynuacja narracji z poprzednich wydawnictw, ale już w innej epoce.

Marta Mach: „Od wystawy w Zachęcie i ostatnich małych wydawnictw minęłam epoka. Epoka w moim prywatnym życiu…” – piszesz w zapowiedzi swojej najnowszej książki fotograficznej „Pożar”. Co się zmieniło?

Kuba Dąbrowski: Zmieniło się przede wszystkim to, że jesteśmy rodziną 1+2 i chyba bezlitośnie musimy powiedzieć o sobie, że jesteśmy już dorośli. Wystawa w Zachęcie była raczej podsumowaniem młodzieżowego życia przed urodzeniem Józka, a jego pojawienie się było tej wystawy jej ostatnim epizodem. Teraz rodzinność nabrała już pełnego rozpędu. To jest trudny fotograficznie moment – łatwo popaść w opisywanie sielanki, albo narzekanie na rodzicielskie zmęczenie, a żadna z tych opcji nie jest do końca prawdziwa. Nie jesteśmy już fotogeniczną młodzieżą i nie jesteśmy jeszcze stylowo siwymi staruszkami, pomiędzy tymi stanami jest jakaś narracyjna dziura. Nie znam opisu tego fragmentu życia, z którym mógłbym się stuprocentowo identyfikować.

"Myślę, że z polityką jest jak ze zdrowiem, dopóki wszystko dobrze działa, to często nie zwracasz na nią uwagi, a jak zaczyna szwankować, to się przejmujesz."

MM: Jak długo trwała praca nad „Pożarem”?

KD: Zdjęcia robię non stop i od czasu do czasu zbiera się w nich jakaś narracyjna masa krytyczna. Czytelne stają się nieświadomie ciągnięte wątki i zdjęcia zaczynają być o czymś. Wtedy przychodzi czas żeby zamknąć je w książkę lub w wystawę. Problem z „Pożarem” i w ogóle z fotografowaniem dzisiaj polega na tym, że wypracowana wcześniej przeze mnie estetyka – mały analogowy kompakt, snapshotowa prostota – nie sprawdzała się w tym nowym życiowym rozdaniu. Zdjęcia robione starymi metodami działają przy fotografowaniu zabałaganionego pokoju z rozrzuconymi w nim płytami, ale my teraz w mieszkaniu mamy raczej porządek i robione tą samą metodą zdjęcia wyglądają jak z reklamy kredytu dla młodych rodzin. Podobnie z Polską – za negatywową mgiełką dobrze wyglądały zdjęcia zrobione w starym rdzewiejącym pociągu PKP z brązowymi firankami, a nie w pociągu Dart. Moje życie i życie dookoła wyglądają inaczej i musiałem opracować dla siebie jakiś nowy rodzaj fotograficznej surowości do opisu tego stanu. Praca na „Pożarem” polegała głównie na tym właśnie konstruowaniu.

Halo Kraków! Spotkanie z Kubą dziś w klubie Betel!

MM: W książce oprócz intymnej relacji ze swojego zwykłego życia, którą znamy z poprzednich wydawnictw, pojawiają się wątki polityczne, a w środku książki na innym papierze pojawia się coś w rodzaju manifestu. Co oznacza tytułowy „pożar”?

KD: Polityka to jest zwykłe życie. Myślę, że z polityką jest jak ze zdrowiem, dopóki wszystko dobrze działa, to często nie zwracasz na nią uwagi, a jak zaczyna szwankować, to się przejmujesz. Aktualnie zdrowie nam się psuje i w Polsce, i na świecie. Wydaje mi się, że wątki polityczno-społeczne cały czas były u mnie obecne – w końcu jestem socjologiem – ale teraz w związku z ogólnym nastrojem stały się pewnie bardziej widoczne. „Pożar” w pierwszej kolejności wziął się od tego, że Józek jest ogromnym miłośnikiem strażactwa i ja rykoszetem też zacząłem interesować się walką z ogniem. W domu mamy niekończący się alarm pożarowy. Zaczęło się więc niewinnie od syna, ale ogień jest dosyć pojemną metaforą. Generalnie mamy aktualnie na świecie nastrój mocno alarmowy – od młodzieży z pochodniami na ulicach różnych miast, po ekologię. Wiadomo.

MM: Podobnie jak poprzednie książki „Pożar” wydany jest w niewielkim nakładzie 300 egzemplarzy. Gdzie będziemy mogli ją kupić?

KD: Książki będzie można kupić na spotkaniach na Miesiącu Fotografii w Krakowie w poniedziałek 5.VI o 19.oo w klubie Betel i w Warszawie we wtorek 6.VI w galerii Leica na Mysiej o 18.oo. Spotkanie w Krakowie poprowadzi Wojtek Nowicki, w Warszawie – Karol Radziszewski. Nakład anglojęzyczny, który wlicza się do tych 300 egzemplarzy będzie w jakiejś ilości dostępny w internecie.

Halo Warszawa! Tu szczegóły spotkania w galerii Leica.

"Do zawodowego portfolio nigdy nie wrzucam zdjęć Moniki i Józka, a w prywatnych książkach nigdy nie korzystam ze zdjęć zrobionych przy okazji zagranicznych zawodowych wyjazdów."

MM: Estetyka twojej osobistej fotografii z prywatnych projektów zupełnie nie różni się od estetyki zleceń komercyjnych. Jak udaje ci się unikać kompromisu?

KD: To jest miłe, że tak mówisz i chciałbym, żeby tak było, ale myślę, że to nie do końca prawda. Oczywiście w obu sytuacjach korzystam z podobnych narzędzi i w pracy zawodowej staram się przemycić trochę „prawdy”, ale mam totalny mentalny podział między tymi dwoma aktywnościami. Czasami wydaje mi się, że jest to wręcz sporym problemem, że te dwie sfery się wzajemnie nie napędzają. Do zawodowego portfolio nigdy nie wrzucam zdjęć Moniki i Józka, a w prywatnych książkach nigdy nie korzystam ze zdjęć zrobionych przy okazji zagranicznych zawodowych wyjazdów. Czasami te zdjęcia faktycznie może wyglądają podobnie, ale z mojego punktu widzenia są czymś oddzielnym, powstały z innej przyczyny. Moje zawodowe, szczególnie lifestajlowo-reklamowe kadry często udają te „prawdziwe”. Nie miałem problemu z mieszaniem reporterskich/dokumentalnych zdjęć, które z zasady niczego nie udają z „twórczością” własną, ale takich zleceń mam teraz niestety bardzo mało i tęsknię za nimi. Może z perspektywy czasu, kiedy zdjęcia się zestarzeją i uleżą przestanie mieć to dla mnie znaczenie.

MM: Jakie masz plany na lato? Praca czy odpoczynek?

KD: W czwartek wyruszam na trwający miesiąc maraton męskich tygodni mody. Po powrocie Beskid Niski.

Kuba Dąbrowski

Fotograf z wykształceniem socjologicznym. Ukończył socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i fotografię  w Instytutcie Fotografii Kreatywnej Uniwersytetu Śląskiego w Opawie. Autor książek fotograficznych „Sweet Little Lies”, „113,604 Stray Dogs”, „Western” i „Pożar”. W 2014 roku pokazał w Zachęcie wystawę „Film obyczajowy produkcji polskiej”. Zawodowo zajmuje się fotografią portretową, reklamową i fotografią mody.