Lartigue
Tekst: Ula Jankowska, czyli Pani Księgarka
„Pan Aubert pokazał mi kolorową fotografię” zapisał w swoim dzienniku pod datą 1911r. Henri Lartigue. Miał wówczas siedemnaście lat i już od dziesięciu zajmował się fotografią. Dziś jest znany głównie z czarno-białych zdjęć przedstawiających wyścigi samochodowe i pierwsze próby lotnicze. W wieku 68 lat doczekał się pierwszej wystawy. Odbyła się w MOMie.
Pochodził z zamożnej rodziny. Oznacza to, że nie tylko otrzymał aparat bardzo wcześnie, ale też jego naturalne środowisko dostarczało mu bardzo wdzięcznych tematów do uwieczniania: spacery z psami, pikniki, piękni ludzie, którzy znają się na przyjemnym spędzaniu czasu. Choć znany jest głównie z dynamicznych czarno-białych ujęć, kolorowe zdjęcia pojawiają się w jego dorobku od początku. Pierwsze próby odtworzenia koloru były obarczone jednak zbyt wieloma trudnościami by nastoletni pasjonat ruchu poświęcił się w pełni fotografii oddającej potencjalnie całą paletę kolorystyczną. Z upodobaniem uwieczniał więc wyścigi samochodowe i pierwsze samoloty pozostając przy czerni i bieli, notując jednak w pamięci to ważne wydarzenie jak pierwszy kontakt z kolorem w fotografii. To wydarzenie musiało zrobić na nim duże wrażenie, choć z pierwszej ćwierci XX wieku (lata 1912-14, 1919-21 oraz 1927r.) pochodzi raptem parę kolorowych ujęć jego autorstwa i są to głównie portrety członków rodziny i bliskich, na plaży czy w ogrodzie. Tematy są bardzo proste; jedno ze zdjęć przedstawia pierwszą żonę, Bibi, której róż policzków i kwiatów, które ma w dłoni, tworzą bardzo spójną i wyważoną kompozycję. Inne zdjęcie – kuzynkę, Simone Roussel, która ubrana w pudrowo różową spódnicę, zieloną marynarkę i jeszcze zieleńszy czepek, wskoczyła do bobsleja. Te kompozycje są nostalgiczne nie tylko poprzez samą niedoskonałość techniki (klisza Autochrome), która silnie działa na emocje; Lartigue od początku wykazuje ogromne wyczucie koloru, tworzy kompozycje utrzymane w łagodnych tonacjach, uwodzi nimi. Nic dziwnego – oprócz fotografowania zajmował się malarstwem.
Pozostając przy czerni i bieli Lartigue rejestruje ruch, sport, dynamizm codzienności i dopiero gdy technika rusza naprzód w połowie lat 50. wraca do koloru (6X6 Rolleiflex Automat). Fotografuje wszystkie uroki pór roku, światło, wiatr, śnieg, kwiaty, podróże i ludzi, a wszystko to czyni w pełnym zachwycie. W tych kadrach Lartigue jest nieokiełznanym miłośnikiem życia i koloru, które są ze sobą nierozerwalne. Dla niego świat zawsze jest w kolorze. Uwiecznia swoją drugą żonę siedzącą w intensywnie żółtym swetrze i butach pod blado żółtą ścianą opartą o wiklinowy kosz pełen kolb kukurydzy i suszonych polnych kwiatów, podczas gdy Henri Cartier-Bresson peroruje o wyższości czerni i bieli nad kolorem.
Jako fotograf wykazywał się łakomstwem utrwalania ulotności, zarówno w podróżach, gdzie refleks wydaje się kluczowy, jak i w przypadku portretów – światło, mina, gest są równie trudno uchwytne jak nieustannie zmieniające się w drodze krajobrazy. Wszystko go inspiruje a fotografia jest poręcznym zapisem, szybką notatką, której nie ma czasu rozwijać w momencie kiedy się ją robi, tylko dopiero gdy już pojawia się na papierze.
Pierwszy raz jego zdjęcia zostały udostępnione szerokiej publiczności w MOMie a wystawę zainicjował John Szarkowski. Lartigue miał wówczas 68 lat a Szarkowski, kurator MOMy, pisał o nim, że w jego fotografiach widzi zniewalającą dziecięcą intuicję. Trudno odmówić mu racji. Zdjęcia Lartigue’a są z jednej strony perfekcyjną kompozycją kolorystyczną, ale też dowodem na to, z jakim zachwytem postrzegał on świat.
Książka Lartigue. Life in colour, Martine D’Astier, Martine Ravache, wyd. ABRAMS do kupienia w księgarniach Jak Wam się podoba w Warszawie i Krakowie:
Sklep z książkami
pon. – pt. 11.00 – 19.00
sob. 10.00 -15.00
tel./fax 22 625 28 30
ul. Wilcza 71 [wejście od E. Plater 4]
00-679 Warszawa
ksiegarnia@tmc.com.pl
sklep z literaturą i przewodnikami: www.tmc.com.pl