Ulubione. Kuba Wojtaszczyk
Przepytała: Agata Napiórska
Co poniedziałek zmuszam jedną osobę do nadludzkiego wysiłku. Zadanie polega na tym, by wybrać jedną książkę, jeden film i jedną piosenkę, które w jakiś sposób są ważne dla ankietowanego. Może być to wybór podyktowany nastrojem chwili, może być tzw. życiówka. I trzeba uzasadnić.
fot. Kamila Szuba
Kuba Wojtaszczyk – rocznik ’86, pisarz, kulturoznawca, absolwent Gender Studies UAM. Publikuje opowiadania i recenzje m.in. w „Lampie”, antologii Nowe Marzy 10. MFO, „Blizie”, „Pride”, „Czasie Kultury”, „Opcjach”. W 2014 r. debiutował powieścią Portret trumienny, która znalazła się na liście najlepszych debiutów literackich 2014 roku według „Newsweeka”. Druga książka Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć ukaże się na początku 2016 roku nakładem Wydawnictwa Akurat. Stypendysta Prezydenty m.st. Warszawy oraz Stowarzyszenia Willi Decjusza.
Książka
Ostatnio głównie czytałem książki i teksty (pamiętniki, dzienniki, artykuły itp.) mówiące o roku 1945 oraz II wojnie światowej. Pracowałem nad trzecią powieścią, której akcja dzieje się właśnie w pierwszym powojennym roku. Oprócz biblii tamtego okresu, czyli „Wielkiej trwogi” Marcina Zaremby, zdecydowanie godny polecenia jest reportaż „1945. Wojna i pokój” Magdaleny Grzebałkowskiej. Pewnie to żadne zdziwko, wszak książka ta hula wśród poleceń tych i owych. Jednak i ja dołączę się do peanów, gdyż ta pozycja jest ich warta.
Książka ma prostą formułę: każdy miesiąc 1945 roku to jeden reportaż, przed kolejnymi znajdują się ogłoszenia drobne z codziennych gazet wydawanych w powojennej Polsce. Reportaże są różne, różniste. Znajdziemy tutaj historię kobiety, która cudem uratowała się z tonącego Gustrloffa, ale nie uratowała syna; mamy młodego Niemca, który po wojnie był niewolnikiem (!) Polaków; dostajemy przegenialną opowieść o żydowskim sierocińcu w Otwocku, albo wspomnienia o największym centrum handlowym ’45 r. – czyli szabrowaniu po domach m.in. wypędzonych Niemców. Jest tego więcej! CUDO!
fot. mozaika wyników wyszukiwania tytułu w Google Images
Film
Zastanawiałem się, czy dać życiówkę, ale olewam. Wklepuję nowego „Mad Maxa”, bo to rozrywka w czystej postaci, mało tego – to czyściutkie emocje. W pewnym momencie zorientowałem się, że moje nogi znajdują się na oparciu fotela naprzeciw mnie. Wiem, że to mało kulturalnie, ale taka nieświadoma, nerwowa ekscytacja zdarzyła mi się wcześniej tylko raz – na „Jurassic Park”, a miałem wtedy siedem lat.
Pieczołowicie zrealizowany pościg, pełen wybuchów, kraks, okraszony gitarą strzelającą ogniem. Pewnie, że postaci nie są wielowymiarowe, mamy macho, kochających śmierć i wyścigi, których pociąg skontrować stara się Furiosa (fantastyczna Charlize Therone), lecz to tylko półfeministka. Trochę szkoda, ale z drugiej strony chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewał się po filmie akcji, że z maszyn nagle wyskoczy Simone de Beauvoir pod rękę z Virginią Woolf i zaczną wykładać kolejne fale feminizmu.
Piosenka
Jestem super słaby z muzyki. Mało jej słucham, może dlatego smutny ze mnie człowiek. Z tych względów dam staroć, moją życiówkę: „Stuck in the middle with you” zespołu Stealers Wheel, który ładnie śpiewa we „Wściekłych psach” Tarantino (ten film to też życiówka!). To ta fenomenalna scena, gdy Pan Blondyn zamierza torturować policjanta. Pieśni słucham na wkurwie, gdy pomyślę/poczytam o polskiej polityce, o kretynach zakazujących in vitro, związków partnerskich, jak widzę twarz pani Wróbel, no i ogólnie wtedy, jak jest mi źle. W innych wypadkach włączam np. Family of the Year.