Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

W naszym domu książki z wydawnictwa Filo to najczęściej używane książki kulinarne. Uwielbiam Yotama Ottolenghiego nie tylko za przepisy, ale też za to, że w jego książkach można znaleźć coś więcej – historię Izraela. Podobnie jest zresztą z nowym tytułem z Filo – „Palestyną” Samiego Tamimi i Tary Wigley. Zwłaszcza teraz, kiedy tyle siedzimy w domach, przeglądanie tych albumów sprawia, że wracają wspomnienia o podróżach a ślinianki działają ze wzmożoną siłą, z radością próbujemy więc kolejnych receptur. Założycielkę wydawnictwa Filo, Kasię Drewnowską, poznałam parę lat temu na warszawskich targach książki. Od tamtej pory bacznie przyglądam się temu, co robi i podziwiam za konsekwencję w działaniach i kolejne piękne książki, które sprowadza do Polski.

Kiedy założyłaś wydawnictwo Filo i jaka była pierwsza wydana przez Ciebie książka kucharska?

Wydawnictwo Filo założyłam w 2006 roku. Historia jest ciekawa, bo najpierw była książka, którą bardzo pragnęłam wydać, a potem wszystkie działania, które doprowadziły do powstania wydawnictwa. Książką, dzięki której istnieje Filo jest „Nigella gryzie” Nigelli Lawson. Wszystko zostało postawione na jedną kartę, a sukces wcale nie był taki oczywisty. Czternaście lat temu w Polsce nie wydawało się książek kulinarnych zagranicznych autorów. Nigella była dla mnie swoistym fenomenem – sposób w jaki gotowała, a przede wszystkim w jaki opowiadała o jedzeniu odcisnął piętno na całej branży kulinarnej. Do Nigelli mam stosunek osobisty, to dzięki niej funkcjonuje Filo, ponieważ sukces „Nigelli gryzie” zbudował podwaliny pod dalsze publikacje.

Czy od początku zakładałaś, że skupisz się a książkach kucharskich i okołojedzeniowych?

Tak. Od samego początku publikacje okołojedzeniowe miały być kręgosłupem wydawnictwa. Na książki kulinarne nie patrzę tylko jako na zbiór ciekawych przepisów – każda niesie za sobą wiele więcej. No bo książki Nigelli to pochwała zmysłowości, kobiecości, akceptacji swojego ciała i miłości do jedzenia, książki Nigela Slatera to zbiór przepięknych literackich opowieści o jedzeniu okraszonych przepisami, książki Ottolengiego to przełom w oswajaniu bliskowschodnich smaków, „Apetyt” Bourdaina to kwintesencja stylu autora i jego filozofii jedzenia – bezkompromisowa, niegrzeczna i do bólu szczera. Mogłabym opowiadać o każdym autorze kulinarnym, wydanym przez Filo bardzo długo i to nie tylko o smakach zawartych w książkach, lecz przede wszystkim o całej otoczce, która sprawia, że dana publikacja jest wyjątkowa. Przy gotowaniu, jedzeniu większość się odpręża, czuje się bezpiecznie i jest sobą. Łatwiej jest wtedy przemycić i rozmawiać o ważnych sprawach, czego przykładem jest wydana przed paroma dniami „Palestyna”, czy „Jerozolima” z 2014 roku. Książki kulinarne mogą naprawdę być kawałem dobrej literatury.

Która z książek jest Twoim niekwestionowanym hitem? Ja osobiście uwielbiam i naprawdę korzystam ze wszystkim Ottolengiego.

Obecnie na pewno wszystkie książki Ottolenghiego, szczególnie „Ottolenghi PROSTO” i pierwsza wydana w Polsce „Jerozolima”. Sam Yotam Ottolenghi potrafi skraść serca swoim czytelnikom. Pięknie opowiada, z wykształcenia jest z resztą filozofem. Można powiedzieć, że ma swoich wiernych wyznawców. Najwięcej pytań, dotyczących planowanych książek mam właśnie o tytuły Ottolenghiego.

Natomiast w czternastoletniej historii Filo największym sukcesem, jeżeli weźmiemy pod uwagę sprzedaż egzemplarzową, był poradnik „Perfekcyjna pani domu” Anthei Turner. Tak duży sukces tej książki był, nie ukrywam, dla mnie wielkim zaskoczeniem, a w szczególności dziesiątki wiadomości od czytelników, dziękujących za wydanie książki i uporządkowanie ich życia. Potem okazało się, że Polska, poza Wielką Brytanią, była krajem, gdzie zarówno programy, jak i książki z serii „Perfekcyja pani domu” odniosły największy sukces. Jako jedyny kraj mieliśmy przecież własną edycję programu.

Nieźle, nie przypuszczałabym! Stawiałam na Nigellę. Powiedz, jak prowadzi się biznes wydawniczy w pandemii? Dostaję głosy, że u niektórych wydawców jest nawet lepiej niż przed. Wydaje mi się, że po prostu ludzie kasę, którą wydawaliby na wydarzenia kulturalne, kino, teatr czy koncerty ładują w książki. Coś trzeba w domu robić poza Netflixem…

Kiedy w marcu został wprowadzony lockdown i wszystkie księgarnie w galeriach handlowych zostały zamknięte, byłam naprawdę zaniepokojona przyszłością Filo. Wydajemy specyficzne książki. Większość z nich to piękne albumy. Z tego powodu zawsze największą sprzedaż mieliśmy w sieciach księgarskich umiejscowionych w galeriach w dużych miastach. Czytelnicy lubili najpierw zobaczyć książkę, przejrzeć ją zanim podejmą decyzję zakupową. I tu niespodzianka. Ludzie siedzieli w domach i masowo zaczęli gotować, eksperymentować w kuchni. Powstała idea #zostanwdomu, #gotujwdomu. Księgarnie masowo ruszyły z promocją sprzedaży internetowej. Dzięki temu spadek sprzedaży Filo nie był tak bolesny. Oczywiście, w przypadku naszych książek internet jeszcze długo nie zastąpi sprzedaży tradycyjnej. Nawet po otwarciu księgarni w maju sprzedaż w galeriach spadła o kilkadziesiąt procent. Mamy teraz naprawdę trudny czas dla całego rynku księgarskiego – w każdym jego ogniwie od wydawcy, przez dystrybutorów po sieci księgarni. Tu powstaje pytanie czy dobrą decyzją była likwidacja handlu ulicznego i przeniesienie znacznej większości placówek do galerii, ale to jest już temat na osobną rozmowę.

Ponieważ trudne okoliczności mobilizują do działania postanowiliśmy założyć własny sklep internetowy, który ruszył we wrześniu. Oczywiście nie zamierzamy w żaden sposób konkurować z innymi księgarniami. To nie jest naszą ambicją. Nasz sklep traktujemy jako kolejną sposobność bezpośredniego kontaktu z czytelnikami. Bardzo często kupujący dzwonią do nas z pytaniami, dotyczącymi książek, więc tworzy się swojego rodzaju relacja, podobna do tej jaka była na Targach Książki. Dodatkowo, co nie ukrywam, jest bardzo ważne w obecnych czasach, każda kupiona książka bezpośrednio w sklepie Filo jest dla nas wielką radością, ponieważ realnie pomaga nam w bieżącym funkcjonowaniu.

No właśnie, nie ma jak zakupy bezpośrednio u źródła. Ile książek wydałaś do tej pory?

Filo wydało przez 14 lat blisko 60 książek. Wiem, że ta liczba wywoła uśmiech na obliczach wielu czytelników, szczególnie z branży, gdyż 60 książek wiele wydawnictw wydaje w ciągu roku. Ale od samego początku filozofia Filo pozostaje niezmienna. Chcę wydawać jedynie kilka książek rocznie, ale każda musi być na najwyższym poziomie estetycznym, merytorycznym i edytorskim. To jest moje marzenie, do którego dążę. Kiedy czytelnik bierze do ręki książkę Filo chcę, aby ze wszech miar czuł błogość. Tak jak z ekskluzywnym pudełkiem czekoladek – pięknym na zewnątrz, gustownym w środku i z maksimum dobrego smaku. Filo to raczej mały butik wydawniczy niż dom wydawniczy. I tego chcę się trzymać.

 

Skupiasz się na tytułach licencyjnych, zagranicznych, ale od pewnego czasu poszerzasz także ofertę o polskie tytuły jak np. Sex&Cook, czy Run&cook. Kulinarny przewodnik biegacza. Jak to się sprawdza?

Wydawanie książek z serii „&cook” jest cudowną przygodą. Możliwość planowania, tworzenia książki na każdym etapie – od zamysłu, poprzez tekst, stronę wizualną, graficzną jest czymś, czego nie można porównać z niczym. Seria na razie liczy trzy tytuły „Bike&Cook”, „Run&Cook” i „Sex&Cook”, ale jest bardzo pojemna i można dalej tworzyć kolejne połączenia. Do tej pory największym sukcesem jest „Bike&Cook”. Nie było w Polsce żadnej książki, która łączyłaby porady dietetyka sportowego z gotową już listą przepisów dostosowanych dla kolarzy. Poradnik trafił w niszę i cały czas sprzedaje się bardzo przyzwoicie. „Run&Cook” to elementarz dla biegaczy na każdym etapie zaawansowania. Przykładowo ktoś kto przygotowuje się do maratonu ma przewodnik praktycznie dzień po dniu co i jak jeść, aby jak najlepiej znieść wielki wysiłek jakim jest przebiegnięcie 42 kilometrów, a dodatkowo może zrozumieć co dzieje się z jego ciałem i jak temu ciału pomóc. Dodając do tego piękne, charakterystyczne zdjęcia Agi Murak powstały dwa nietuzinkowe poradniki dla sportowców. To co świadczy niewątpliwie o sukcesie serii to fakt, że sprzedajemy prawa do wydania „Run&Cook” i „Bike&Cook” za granicę. Doczekaliśmy się czeskiej edycji, ale prowadzimy rozmowy także i z wydawnictwami z innych krajów.

„Sex&Cook” to pierwsza książka, zaryzykowałabym stwierdzenie, że na świecie, która udowadnia, że to co jemy ma bezpośredni wpływ nasze libido. Słowem, chcesz być dobrym kochankiem/ kochanką zwróć uwagę na to co jesz. I tu znowu łączymy eksperta, tym razem uznanego seksuologa Roberta Kowalczyka z kucharzem, który proponuje proste przepisy na seksualną ucztę. Dodając do tego zdjęcia mojej ulubionej fotografki Agi Murak powstaje prawdziwa uczta dla zmysłów. O sprzedaży praw do tej książki rozmawiamy z kilkoma zagranicznymi wydawnictwami, jednak pandemia nie ułatwia finalizacji tych rozmów.

W tym miejscu muszę podkreślić, że tytuły licencyjne, bardzo ostrożnie i uważnie dobrane, będą stanowiły trzon działalności wydawniczej Filo, ale nie wykluczam powstania kolejnych autorskich książek.

To jakie masz dalsze plany w związku z wydawnictwem?

Na pewno dalsze konsekwentne realizowanie strategii butiku wydawniczego. Chciałabym sprowadzić do Polski kolejnego pisarza kulinarnego o wyporności Ottolenghiego, Slatera czy Nigelli Lawson. Cały czas wydajemy także książki poradnikowe, o których niewiele mówiłam w tej rozmowie, ale możemy się poszczycić wieloma ciekawymi książkami – przykładowo pierwsza publikacja o modnym obecnie „osiędbaniu” była wydana przez Filo, pierwsze pozycje dotyczące wpływu jedzenia na nasz mózg i choroby jakie nas spotykają czy wyjaśniające fenomen mikrobiomu i jego wpływu na zdrowie mózgu czy kształtowanie naszej odporności, także wyszły z naszego wydawnictwa.

Tutaj kupisz książki bezpośrednio u wydawcy