Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

W wyborach samorządowych była jedyną kobietą starającą się o urząd prezydentki Warszawy. Kandydatka ruchów miejskich startowała z wizją zazielenienia Trasy Łazienkowskiej. Jedna z głównych arterii przecinających miasto miała zostać schowana pod nowo powstałym parkiem. Po wyborach, w których Rafał Trzaskowski wygrał w pierwszej turze, dołączyła do warszawskiego Ratusza w zupełnie nowej roli – odpowiada za wszystko co „zielone” w mieście. Z Justyną Glusman rozmawia Krzysiek Rzyman, autor „Zielonego Podcastu”.

To było trudne – przejście z aktywizmu do miejskiego Ratusza?

Nie było trudne, dlatego że wcześniej, przez wiele lat, pracowałam w administracji publicznej. W mojej pracy zawodowej zajmowałam się także samorządem terytorialnym, wiem zatem, jak on działa. Choć praca w urzędzie miasta to moje pierwsze doświadczenie „od środka” na tym szczeblu samorządu i kilka rzeczy mnie zaskoczyło.

Trzeba przyznać, że Ratusz to wielki organizm, olbrzymia struktura…

Ponad osiem tysięcy ludzi w Ratuszu i urzędach dzielnic. Mam pod sobą dwa biura i cztery miejskie jednostki, w których pracuje kilkaset osób. Do tego spory budżet i jeszcze większa lista wyzwań. Najtrudniejsze jest wyważanie zadań dotyczących potrzeb życia codziennego mieszkańców stolicy z wyzwaniami strategicznymi. Chcę, żeby po pięciu latach mojej pracy pozostał wymierny efekt, a jednocześnie udało się załatwiać na bieżąco te zwykłe codzienne sprawy. I tu się przydaje mój aktywizm.

Łatwiej jest wsłuchać się w głos mieszkańców?

Potrafię lepiej zrozumieć, że groźba wycięcia stojącego przed domem drzewa może być dla kogoś sprawą kluczową i dramatyczną. Sama miałam do czynienia z taką sytuacją na mojej ulicy i nie mogę tego przeboleć. Urzędnicy powinni zajmować się takimi sprawami z uwagą. Bo dla kogoś jest to bardzo ważne.

Stanowisko dyrektorki koordynatorki ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni w mieście brzmi trochę jak „mission impossible”. Bo albo rozpętuje się burza w sprawie wycinki drzew, albo wokół niedrożnej kanalizacji burzowej…

Jest tyle wyzwań, że zawsze jest coś super pilnego do załatwienia. A że miasto to pole konfliktu, chociażby o przestrzeń, praktycznie każdy wybór sprawia, że ktoś pozostaje niezadowolony. Zrównoważony rozwój to jest de facto wszystko – rozwój społeczny i gospodarczy, do tego kwestia emisji zanieczyszczeń i zieleń. To oznacza bardzo wiele potencjalnych kryzysów. Ale podjęłam się tego wyzwania z pełną świadomością. Z drugiej strony ten szeroki zakres odpowiedzialności umożliwia też, w razie potrzeby, interwencję na bardzo wielu polach, choć podział stanowisk w Ratuszu jest jasny i każdy z wiceprezydentów odpowiada za konkretne dziedziny i konkretne biura.

To co jest dziś priorytetem na zielonej agendzie największego miasta w Polsce? Walka ze smogiem?

Priorytetem „technicznym” jest oczywiście smog. W całym kraju kilkadziesiąt tysięcy ludzi co roku umiera przedwcześnie właśnie z powodu smogu. W Warszawie udało nam się już tym tematem zarządzić. Powstał odpowiedni system, uzupełniamy teraz pewne luki i tylko kwestią czasu jest całkowite wyeliminowanie w stolicy tak zwanych kopciuchów, czyli starych pieców. Prezydent miasta przeznaczył na ten cel rekordowe 300 milionów złotych. Tyle, że ten proces musi trwać, bo nie chcemy zastępować jednego pieca węglowego innym urządzeniem na węgiel, a więc do wyboru pozostaje gaz, centralne ogrzewanie lub odnawialne źródła energii. W tych dwóch pierwszych przypadkach tempo przyłączeń zależy od firm niezależnych od Ratusza, choć współpraca układa się bardzo dobrze. Promujemy przede wszystkim odnawialne źródła energii, czyli zielone rozwiązania. Warto pamiętać, że eliminując zapylenie PM10 i PM2,5 redukujemy też emisję gazów cieplarnianych.

Czy zmiany klimatu są największym z wyzwań cywilizacyjnych?

To jest rzeczywiste wyzwanie na lata – doprowadzanie Warszawy do poziomu miasta neutralnego klimatycznie w perspektywie roku 2050, zgodnie z celami Unii Europejskiej. Zobowiązaliśmy się, że w ciągu najbliższej dekady zredukujemy emisję aż o 40%. To bardzo ambitna inicjatywa, podjęta przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, byłą prezydentkę stolicy. Pomaga nam w tym Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju poprzez finansowanie programu „Zielonych Miast”, który zakłada między innymi rozbudowę metra, a w przyszłości finansowanie innych inwestycji, niezbędnych do osiągnięcia celu klimatycznego. Warszawę wspiera w tej dziedzinie organizacja progresywnych klimatycznie miast, czyli C40 Cities. C40 skupia się na redukcji emisji gazów cieplarnianych. Jesteśmy pierwszym na świecie miastem, które łączy te dwie inicjatywy – „Zielone Miasta” i C40 – co bardzo mnie cieszy, bo będziemy mieli jeden kompleksowy program i spójne podejście do problemu. Opracowujemy teraz listę inwestycji, które pomogą nam osiągnąć nasze cele klimatyczne.

Tę walkę da się prowadzić tylko na poziomie lokalnym? Bo rząd tematu zmian klimatycznych unika. Konkretnych działań nie widać.

Mam nadzieję, że mieszkańcy docenią dobre praktyki samorządu i wzrośnie presja na rząd, by też zaczął aktywniej działać. Ostatnie wybory pokazały, że sprawy klimatu są coraz wyżej na drabinie priorytetów politycznych. Rząd na dłuższą metę nie może utrzymać obecnej polityki negacji zmian klimatu.

Warszawa wyznaczy standardy dla całej Polski?

Na pewno będzie przykładem dla innych samorządów. Ciąży na nas szczególna misja, by być „o krok do przodu”. Ale to jest skomplikowany proces i, jak podkreślam, największe wyzwanie. Sama termomodernizacja wszystkich budynków w stolicy to wydatek rzędu kilku miliardów złotych. Bardzo dużym kosztem są inwestycje transportowe, w szczególności metro, a zależy nam, aby jak najwięcej warszawiaków korzystało z publicznego transportu. Musi on więc docierać do wszystkich zakątków stolicy i być zintegrowany z transportem regionalnym. Z drugiej strony dużo można też osiągnąć poprzez te mniejsze zmiany, chociażby zmianę zachowań mieszkańców w kwestii oszczędzania energii.

Skoro już mówimy o dawaniu przykładu – co z odejściem od węgla w Warszawie?

Prezydent Rafał Trzaskowski zadeklarował odejście do palenia węglem w domowych piecach do końca 2023 roku. Wtedy trudniej będzie bronić węgla, także jako głównego źródła zasilania w elektrociepłowniach. Musimy zrobić ten pierwszy krok, dać dobry przykład. To, czego nam dziś bardzo brakuje, to edukacja. Widzieliśmy to choćby na przykładzie prostej kampanii uczącej, jak segregować odpady.

Dlaczego nie ma edukacji klimatycznej w szkołach?

Rząd wprowadza właśnie zmiany utrudniające organizacjom pozarządowym prowadzenie zajęć w szkołach. Zobaczymy, co się w tej sprawie wydarzy. My w Warszawie przygotowujemy program edukacji klimatycznej. Biuro Ochrony Powietrza i Polityki Klimatycznej opracowało własne scenariusze lekcji o zmianach klimatu, które będą zajęciami dodatkowymi. Może je prowadzić zarówno nauczyciel, jak i bardziej świadomy uczeń, który weźmie na siebie rolę lidera. Szykujemy też lekcje o czystym powietrzu. Pilotaż ruszy we wrześniu.

Takie lekcje wcale nie muszą odbywać się w szkole.

W te wakacje przekazaliśmy budynek prochowni w parku Żeromskiego na Żoliborzu działaczom Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i innych ruchów klimatycznych, którzy nazwali to miejsce „Sprzężeniem”. To jest przestrzeń do dyskusji o klimacie i, szerzej, o ekologii – otwarte i egalitarne. Działalność zainaugurowaliśmy pokazem filmu „Można panikować” w reżyserii Jonathana Ramseya. Ten dokument opowiada o działalności profesora Szymona Malinowskiego, fizyka atmosfery, który popularyzuje wiedzę o zmianach klimatycznych.

Świetny film, który każdy może zobaczyć także w serwisie YouTube.

Pokazywaliśmy go również w nowym Pawilonie Edukacyjnym „Kamień” na Golędzinowie. To bardzo charakterystyczny budynek, położony nad Wisłą, wyglądem nawiązujący do nadwiślańskich kamieni. Tam, razem z organizacjami społecznymi, będziemy prowadzić edukację przyrodniczą. Chcemy, żeby młodzież lepiej poznała warszawską przyrodę, ale też zobaczyła, co dla niej robimy, i pomogła nam w propagowaniu tych idei w swoim środowisku.

Które z europejskich miast powinniśmy sobie stawiać za wzór? Kopenhagę? Sztokholm? Rotterdam?

Każde z miast ma swoje osiągnięcia, na których warto się wzorować. Ale nie ma miasta idealnego. Patrzymy na przykład na Berlin – miasto bardzo zielone, z drzewami blisko trakcji tramwajowych, co u nas byłoby wyzwaniem ze względu na przepisy prawa. Kopenhaga ma ambitny cel zeroemisyjności, który może łatwiej niż my realizować, gdyż do miasta należy spora część infrastruktury, w tym elektrociepłownia. Z kolei Londyn bardzo ambitnie podszedł do kwestii transportu – w 2021 roku całe miasto zostanie objęte strefą czystego transportu, przy czym warto zaznaczyć, że w londyńskiej strefie, inaczej niż u nas, akceptowane są pojazdy z najnowszymi silnikami spalinowymi.

Zielony sześcioletni plan przedstawiła ostatnio Anne Hidalgo, mer Paryża, która będzie rządzić miastem drugą kadencję.

Do wyborów szła z planem tak zwanego 15-minutowego miasta. To założenie, według którego wszyscy mieszkańcy będą mieli dostęp do usług podstawowych w swoim najbliższym otoczeniu, także do zieleni. Diesle mają zniknąć z paryskich ulic do 2024 roku. Paryż planuje także zmienić obwodnicę w miejską zieloną aleję. Dziś jest ona barierą architektoniczną, która oddziela centralny Paryż od gorzej postrzeganych przedmieść. To będzie połączenie dwóch idei – miasta zielonego i sprawiedliwego (franc. équitable).

To dlaczego Warszawa nie wprowadzi podobnego rozwiązania?

Realizujemy wiele projektów, które składają się na wizję miasta zielonego. W porównaniu z innymi europejskimi miastami Warszawa już jest zielona, ale my chcemy tę zieleń lepiej chronić i rozwijać. Opracowujemy właśnie mapę koron drzew. Jest ona gotowa już dla północnej części miasta. Wkrótce powstanie mapa dla części południowej. Będziemy wtedy dysponowali obrazem zieleni całego miasta, co pozwoli nam na określenie pokrycia koronami drzew każdej z dzielnic. Będziemy wiedzieli, gdzie nowe nasadzenia są najbardziej potrzebne. Dziś robimy to bardziej intuicyjnie oraz w odpowiedzi na zgłoszenia mieszkańców. Powiększyliśmy także, po raz pierwszy od 50 lat, warszawskie lasy. Na tym nowym obszarze zasadzimy ponad 300 tysięcy drzew. W tym roku przygotowujemy kolejne kilkadziesiąt hektarów do przekazania Lasom Miejskim. Natomiast perspektywa z lotu ptaka pozwoli nam ocenić „megatrendy” w zieleni. Będziemy mogli oszacować, ile dwutlenku węgla są w stanie pochłonąć warszawskie drzewa i ile tlenu wyprodukować, a to przecież element bilansu emisyjności całego miasta.

A co z zieloną arterią jak w Paryżu? Pamiętam z kampanii samorządowej pomysł stworzenia zielonej osi Warszawy, pod którą miała się schować Trasa Łazienkowska.

W dalszym ciągu marzy mi się takie rozwiązanie. Ale prawda jest taka, że finanse miasta stołecznego bardzo dostały w kość, najpierw od rządu, a w drugiej kolejności na skutek pandemii koronawirusa. W poprzednim roku non stop wdrażaliśmy oszczędności, Ratusz udzielił ogromnej bonifikaty przy przekształcaniu użytkowania wieczystego we własność, „deforma” edukacji oznaczała skokowy wzrost kosztów, wprowadzona została dramatyczna z punktu widzenia samorządów ustawa śmieciowa, a na końcu pojawiła się kwestia obniżki podatku PIT – symboliczna dla osób pracujących, ale bardzo dotkliwa dla kasy miasta. Dodając do tego pandemię, budżet skurczył się na przestrzeni kilkunastu miesięcy o dwa miliardy złotych. Dlatego też, nie zarzucając myśli o ambitnych projektach, musimy zacząć szukać rozwiązań bardziej innowacyjnych, w formule partnerstwa publiczno-prywatnego, a także starać się o fundusze zewnętrzne dla rozwoju zielonych projektów, co robimy. Prezydent Trzaskowski aktywnie działa na tym polu także w Brukseli, jako przewodniczący Komisji Środowiska, Zmiany Klimatu i Energii (ENVE) Europejskiego Komitetu Regionów.

Akurat zielone projekty bywają opłacalne, bo idą za nimi oszczędności.

Tak, poza tym to inwestycja w nasze zdrowie i lepszą przyszłość. Wymiana latarni to jeden z tego rodzaju projektów, które przyniosą wymierne oszczędności w budżecie miasta. W połowie latarni przy głównych ulicach wymieniamy źródło światła na energooszczędne LEDy. Po zakończeniu projektu będziemy oszczędzać około 30 milionów złotych rocznie na elektryczności. Termomodernizacja, panele fotowoltaiczne czy, szerzej, energia z zielonych źródeł to są kolejne oszczędności, które można uzyskać, realizując innowacyjne projekty. Trwa właśnie dialog techniczny na modernizację energetyczną 50 miejskich budynków.

O zielonej stolicy mówiły i mówią ruchy miejskie. Czy Ochocianie wraz z Miasto Jest Nasze i innymi aktywistami, i aktywistkami przejmą Warszawę w wyborach za trzy lata?

Ruchy miejskie są siłą propagującą idee, które są mi bliskie i które wdrażam. To, co dziś robię w Ratuszu, to de facto mój program wyborczy. I fakt, że mogę to robić, jest dowodem na otwarcie partii politycznych, a w szczególności prezydenta Rafała Trzaskowskiego na pewne nowe podejście. Zmienia się też zasadniczo rodzaj komunikacji z mieszkańcami. Nie tylko wysyłamy pisma ze stemplem, ale organizujemy więcej spotkań, formalnych i nieformalnych, posługujemy się mniej formalnymi formami komunikacji, na przykład w sieciach społecznościowych. To jest także ogromne wyzwanie dla moich podwładnych, którzy pracują w urzędzie nierzadko po kilkanaście lat, i wymaga zmiany mentalnej, którą właśnie przechodzi samorząd. Liczę na ruchy miejskie i konstruktywną współpracę. I wydaje mi się, że w Warszawie to działa.

 

Artykuł pochodzi z numeru „Powietrze”, który możesz zamówić TUTAJ

Justyna Glusman, dyrektorka koordynatorka ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni w Urzędzie m.st. Warszawy, działaczka stowarzyszenia Ochocianie, wykładowczyni Szkoły Głównej Handlowej. Pierwsze szlify w administracji zdobywała w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, później pracowała w Pałacu Prezydenckim, a następnie w mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim.