Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Marty Dymek przedstawiać nie trzeba. Od wielu lat skutecznie rewolucjonizuje polskie podniebienia. Weganizuje kraj. Śmiało można nazwać ją wegańską orkiestrą: program w tv, książki kucharskie, warsztaty, blog, a teraz jeszcze podcast! Idzie jak burza. Jestem absolutną fanką tej osoby! Rozmawiamy przy okazji nowej działalności Marty – podcastu „Jadłonomia nadaje” w Audiotece.

Książki, programy tv, warsztaty, teraz jeszcze podcast… pracujesz coraz więcej czy to tylko takie wrażenie ?

Uczciwie będzie powiedzieć, że pracuję dużo, ale chyba nie więcej niż kiedyś. Staram się pracować nie więcej niż sześć dni w tygodniu, ale za to pracować roztropnie i efektywnie – raz wychodzi mi to lepiej, raz gorzej. Ważne jest dla mnie wybieranie jakościowych, wyjątkowych projektów, dlatego teraz kiedy już zakończyłam pracę nad książką, poświęciłam się przede wszystkim pracy nad podcastem, a do tego opieką i usprawnianiem bloga oraz moim działaniom w kampanii Roślinniejemy. Nowa książka jest dla mnie bardzo ważna, dlatego też przyglądam się jak idzie jej w świecie i jeżdżę na spotkania autorskie z Czytelnikami i Czytelniczkami. Te cztery projekty wypełniają mi teraz dni i głowę.

Czy podcast jest odpowiedzią na potrzeby dzisiejszego świata, czy miałaś wcześniej radiowe marzenia?

O podcaście myślałam wraz z wydawnictwem przy poprzedniej książce, ale wtedy zabrakło na to czasu. Przy okazji tej książki pomysł na wersję audio powrócił, pierwotnie planowaliśmy podróże po Polsce, osobiste spotkania z bohaterami i nagrywanie rozmów w terenie. Jednak czas realizacji przypadł na pierwszą falę koronawirusa i lockdown, ale dzięki wspaniałemu partnerstwu z Audioteką, udało się podcast i tak zrealizować w obecnej formie. Czyli zdalnych rozmów z ekspertami oraz aktywistami, którzy z różnych – mam wrażenie, że często bardzo odkrywczych – perspektyw opowiadają o systemie spożywczym, aktywizmie, historii hodowli przemysłowych albo walce o klimat. Zależało mi na tym, żeby podcast był platformą do rozmów z naukowcami i ekspertkami, bo często czuję, że influencerzy, zajmują niesłusznie ich miejsce. Chciałam dlatego stworzyć platformę do spotkań z nimi i ustąpić im miejsca – mają nam przecież tak dużo do powiedzenia.

Osobiste spotkania z czytelnikami oraz czytelniczkami zastąpiła  automatyczna roślinna sekretarka: każdy może zadzwonić na darmowy numer i nagrać na nim swoje kulinarne pytanie. Trochę jak za dawnych dobrych czasów, a trochę jak w komentarzach na blogu, tylko odpowiedzi na pytania mogą dotrzeć do wielu osób jednocześnie. Sama bardzo dużo się uczę z tych wiadomości, są świetne – na przykład czym jest właściwie smażenie, dlaczego wegańska beza nie wychodzi, od czego zależy chrupkość jedzenia albo czemu wegańskie kotlety wychodzą suche.

Jakiś czas temu powiedziałaś mi w wywiadzie, że korzystasz z aplikacji POODORO, czy to się nadal sprawdza? Poza tym skrupulatnie prowadzisz kalendarz. Czy może wyrobiłaś jakieś nowe nawyki pracowe?

Agata, widzę, że cały czas żywo interesuje Cię temat pracowania! Wolałabym zapytać Ciebie o pracę, niż sama opowiadać o swoich metodach, myślę, że masz dużo więcej do powiedzenia po napisaniu dwóch książek.

Wciąż ważny jest dla mnie kalendarz, wciąż istotne są dla mnie jego kategorie, ale trochę je zawęziłam. Mam teraz czerwony kolor na pracę, zielony na życie prywatne, niebieski na sprawy związane z samodokształcaniem i pomarańczowy na gotowanie. Wciąż korzystam z Pomodoro, może trochę rzadziej, za to projektami zarządzam przy pomocy Trello. Z moim malutkim zespołem komunikuję się i porządkuję sprawy na Slacku, który odgrywa rolę komunikatora, ale też pomaga nam w organizacji, kategoryzacji i archiwizacji wiadomości. W sumie więcej powiedziałam tu o narzędziach. Ale nowym nawykiem jest dla mnie korzystanie z papierowego notesu – nie zamiast, a jako dodatek do notatek w chmurze – co pomogło mi usprawnić tak zwany proces kreatywny.

Niedawno nakładem Marginesów ukazała się Twoja trzecia książka kucharska „Jadłonomia po polsku” , pięknie wydana, sprytnie skonstruowana (podział na 6 pór roku). Który z przepisów wymagał najwięcej pracy? Który lubisz najbardziej?

Cieszę się, że podział na pory roku zwrócił Twoją uwagę. Był dla mnie bardzo ważny bo chciałam stworzyć książkę, która będzie jak najbardziej użyteczna w codziennym, domowym, normalnym gotowaniu. Która będzie uczyła nie tylko przepisów, ale podpowiadała co i jak jeść o każdej porze roku – z normalnych, tanich, dostępnych wszędzie składników. Wydawało mi się, że taki podział pomoże to osiągnąć, bo to właśnie na przednówku i przedzimiu, kiedy nic nie ma, jest najtrudniej gotować.

Najwięcej pracy wymagał przepis na wegańską bezę, tak mi się wydaje. Takich przepisów w internecie jest bardzo dużo i mnóstwo osób do mnie pisało, że bezy im raz wychodzą, a raz nie. Sama miałam podobnie – czasem wychodziły mi wspaniałe, czasem średnie, a raz na przygotowaniu takiej bezy zajechałam mikser. Dlatego chciałam znaleźć przyczynę tej loterii i opracować przepis, który będzie zawsze wychodził – dopiero po wielu miesiącach doszłam do tego, że wystarczy aquafabę zredukować i wtedy beza wychodzi za każdym razem, nawet przy pomocy miksera z dyskontu. Robiona tą techniką ubija się nawet prościej niż ta tradycjna jajeczna. A najbardziej lubię chyba przepis na pasztet rewolucyjny, bo serio jest trochę rewolucyjny. Robi się go na patelni, z orzechów włoskich, a ma luksusową konsystencję jak francuskie foie gras i nikt nie może zgadnąć, z czego jest zrobiony.

Niedawno GUS wykazywał, że w ostatnich dwóch latach w Polsce spożycie mięsa spadło o 20 %, potem okazało się, że to jednak mniej, bo nieco ponad 2 %. Tak czy siak spożycie mięsa w Polsce spada. Jak myślisz, czy pandemia będzie dalej wpływała na ten proces?

Jestem pewna, że będziemy jeść mniej mięsa, a jeść bardziej roślinnie. Po pierwsze dlatego, że tak zalecają nam jeść lekarze i dietetycy – najbardziej prestiżowe czasopismo medyczne „The Lancet” zaleca nam jeść nie więcej niż 300 g mięsa tygodniowo. A przecież czasem tyle waży jeden jedzony na obiad kotlet. Po drugie dlatego, że rozumiemy jak wielkim zagrożeniem jest kryzys klimatyczny, a naukowcy przypominają, że hodowla zwierząt na mięso odpowiada za emisję 18% antropogenicznych gazów cieplarnianych. Po trzecie dlatego, że chcemy być zdrowi – pandemia przypomniała o cielesności i o tym, że ciało choruje – a jakość mięsa coraz bardziej spada. Raport NIK wykazał, że trzy czwarte hodowców stosuje do pasz dodatki antybiotyków i autorzy raportu dodali, że budzi to ich uzasadnione obawy. No i po czwarte, zataczając pandemiczne koło, będziemy jeść więcej rośliny, za mniej mięsa, bo ryzyko kolejnych pandemii jest ściśle związana z hodowlą zwierząt.

Na koniec muszę spróbować z tym pytaniem: nad czym teraz pracujesz, możesz nam już zdradzić? 

Oczywiście, że jeszcze nie mogę.

Tutaj podcast Marty do posłuchania