Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Jest designerką, artystką i przedsiębiorczynią jednocześnie. Towarzyszą jej kreatywne projekty i rozwojowe plany biznesowe, a wszystkie marki, które tworzyła lub współtworzyła, odniosły sukces. Emilia Obrzut, z wykształcenia jest graficzką i na co dzień spełnia się w swoim profesji, ale pole jej działań zawodowych i zainteresowań są dużo szersze: od przemysłu meblowego, po ekologię w szerokim tego słowa znaczeniu.

Sara Wołczyńska: Zdecydowałaś się na udział w projekcie Offline w Mieście, w jaki sposób utożsamiasz się z tym hasłem?

Emilia Obrzut: Zapewne nie zawsze sprawiam takie wrażenie, ale w głębi duszy jestem zatwardziałym introwertykiem. Najlepiej czuję się w kameralnych przestrzeniach, otoczona zielenią, wśród dobrze znanych mi ludzi. Od kilku lat mieszkam w Szarych Domach na Starym Mokotowie – moje mieszkanie jest moim azylem, wśród przyjaciół słynę zresztą z oporu przed jego opuszczaniem. Ponieważ zawodowo nie narzekam na nudę, poza pracą staram się dbać o wewnętrzny balans, w czym bardzo pomaga mi cisza i zieleń, najchętniej spędzam więc czas w miejskich namiastkach trybu offline – parkach, ogrodach botanicznych, a nawet… kościołach i cmentarzach, które są obowiązkowym punktem każdej mojej podróży w nowe miejsce.
Poza powyższym mam też przyjemność znać twórcę projektu, Dawida Zalesky’ego – przez kilka miesięcy dzieliliśmy razem przepiękne studio we wspomnianych Szarych Domach, gdzie miałam okazję obserwować, jak kreuje i wykorzystuje przestrzeń wokół siebie. Podziwiam go za ogromną dbałość o jakość tej przestrzeni – od wizualnego porządku, przez zapach, rośliny i ludzi, którymi otacza się w pracy. Tęsknię za higieną pracy w dawidowym wydaniu i mam nadzieję, że jeszcze uda mi się jej doświadczyć.

SW: Doskonale odnajdujesz się w wielu rolach. Projektujesz i prężnie działasz jako designerka, oprócz tego tworzysz marki i strategie dla nowych biznesów. W jakiej roli zawodowej czujesz się najlepiej i najpewniej?

EO: Ostatnie kilka lat poświęciłam przede wszystkim na bycie #girlboss – słowo „poświęciłam” nie pojawia się tu przypadkowo. Jestem zdania, że warto mówić głośno o cenie, jaką zdarza się płacić za realizowanie marzeń. Jako osoba o korzeniach w branży kreatywnej bardzo źle zniosłam przymusową zmianę zawodu z projektanta w managera i nigdy do końca go nie polubiłam. Parafrazując mem – CEO is not my favourite position. Zdecydowanie wolę projektować i wymyślać marki i usługi – to od lat moja praca i pasja w jednym. Byłabym jednak hipokrytką, gdybym nie doceniła doświadczenia kierowania startupem w pracy designera – świadomość, z czym musi mierzyć się projekt po starcie i w kolejnych fazach istnienia, pozwoliły mi patrzeć szerzej i projektować uważniej, proponując bardziej przemyślane rozwiązania.

SW: Jak wygląda Twoja najbliższa przyszłość zawodowa?

EO: Powoli wracam do projektowania, za czym tęskniłam i co bardzo, bardzo mnie cieszy. Nadal zajmuję się tworzeniem marek, przede wszystkim zrównoważonych i rozwiązujących problemy, a nie generujących nowe potrzeby. Szczęśliwie mam komfort nieposiadania wyrzutów sumienia z powodu tworzenia projektów, które nie służyły naszej planecie i staram się podobnie dobierać przedsięwzięcia, w których w mniejszym i większym stopniu biorę udział obecnie – na polskim rynku jest ich coraz więcej. Obecnie pracuję m.in. z NAGO, pomagam w relaunchu Simple As That w nowej odsłonie, z Aretą Szpura pracujemy nad Take Care, czyli konsultingiem w obszarze zrównoważonych rozwiązań, a w międzyczasie wraz z Patyną i Arena Design uruchamiam 195x oraz – jak chyba każdy szewc bez butów – bezskutecznie próbuję zaktualizować swoje portfolio.

SW: Podczas ARENA DESIGN 2019 w Poznaniu, między 12 a 15 marca odbędzie się Twoja wystawa „195x: How old is modern?”. Czy możesz opowiedzieć nam więcej o tym projekcie?

EO: 195x to mój kolejny projekt, związany z polskim designem drugiej połowy XX wieku. Powstał na zamówienie targów Arena Design, których nowa dyrektor artystyczna, Marysia Jeglińska, zaprosiła mnie do współpracy przy stoisku recommerce, (prezentującym przedmioty z drugiego obiegu). W swoich poprzednich działaniach mocno bazowałam na sentymencie i emocjach, jakie wśród naszego pokolenia wzbudzają przedmioty, które pamiętamy sprzed lat. Tym razem jednak podeszłam do tematu z innej perspektywy, starając się wyeksponować nawiązania do współczesności, nie zaś przeszłości. 195x to fikcyjna marka, prezentująca przedmioty vintage o uniwersalnej, ponadczasowej estetyce w taki sam sposób, w jaki współcześni producenci eksponują swoje kolekcje – komercyjnie, nowocześnie, bazując na modnych, chwytliwych hasłach, takich jak modern, sustainable czy smart. Taką formą ekspozycji chciałam udowodnić, że wspomniane pojęcia doskonale manifestują się w obiektach sprzed lat, a pytaniem, będącym przewodnim hasłem projektu: How old is modern? zakwestionować przekonanie, że o nowoczesności dizajnu decyduje rok produkcji. O tym, czy się udało, można przekonać się podczas Arena Design między 12 a 15 marca oraz – trzymajcie kciuki! – być może niebawem w Warszawie.

 SW: Co obecnie leży w kręgu Twoich zainteresowań? Czy już wiesz jakie decyzje zawodowe podejmiesz w tym roku?

EO: Jedną, najważniejszą – odpocznę. Poukładanie zawodowych spraw zajęło mi chwilę, ale wygląda na to, że będę offline zdecydowanie częściej niż przez ostatnie lata. Nareszcie!