Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

„Najbardziej pasjonujące jest odkrywanie. Świadomość stawiania pytań i szukania odpowiedzi. Dopiero teraz czuję, że naprawdę siebie znam i rozumiem. Czuję większą pewność siebie”. Lubi tworzyć – komponować, śpiewać, rysować. Podróżować i odkrywać też zresztą lubi. Woli się zatrzymywać, smakować, rozmawiać i kosztować. W przeciwieństwie do szybkiej Warszawy w której mieszka i tworzy, czasami lubi pobyć sama. Oto Bovska – w podróży pomiędzy granicami.

Michał Szymko: Jak się masz?

Bovska: Mam się całkiem dobrze, ale czuję się trochę zmęczona. Pracuję nad trzecią płytą, ilustruję, koncertuję. Jednym słowem – działam. 

MS: Trzecią płytą?

Bovska: Tak, nagrywam trzecią płytę, która będzie kontynuacją dwóch poprzednich.

MS: Jesteś sprinterką. 2016 rok – „Kaktus”, 2017 rok – „Pysk”…

Bovska: Trochę tak, chciałabym móc zachować ten rozstrzał. Uwielbiam moment tworzenia. To uzależniające.

MS: Tworzysz na tak wielu polach – muzyka, ilustracja, grafika, taniec…

Bovska: Jestem każdą z tych dziedzin po trochu. Trudno byłoby bez nich żyć. Myślę, że to właśnie one mnie w pewnym sensie określają Określa mnie to, że jestem i muzykiem i grafikiem zarazem. Taniec natomiast wykształcił we mnie potrzebę bycia w bliskim porozumieniu ze swoim ciałem. To przydaje się w życiu. Moja praca jest zarazem moją pasją.

MS: Dokąd zmierzasz?

Bovska: Chciałabym móc powiedzieć na starość, że jestem spełniona zawodowo i prywatnie. Lubię odkrywać nowe rzeczy, pasje, smaki i miejsca. Lubię obserwować jak zmieniają się moi przyjaciele, mój mąż, ja. Jestem po prostu szczęśliwa.

MS: W utworze „Smog. Lastriko” z twojej najnowszej pływy „Pysk”, śpiewasz: „Niby luksusy, blichtr i blask – to nie ja, nie mój smak”. Muszę zatem zadać pytanie: jaka jesteś?

Bovska: Słowo, które najlepiej określa mnie zawodowo to po prostu bycie twórcą. Lubię pracować dla siebie, na siebie i na moich zasadach. Moje życie zawodowe silnie związane jest z moim życiem prywatnym. Po koncercie nie zamykam za sobą drzwi mieszkania i nie żegnam się z Bovską. Bovska to ja. Od początku do końca. Nikogo nie udaję, nie staram się być kimś innym niż jestem.

MS: Jesteś szczęściarą?

Bovska: Tak, jestem szczęściarą, która dodatkowo ciężko pracuje i niespecjalnie uznaje kompromisy w kontekście twórczości. Dlatego na przykład Bovska nie łączy się z Grabovską, która jest projektantką i ilustratorką. Pracując dla kogoś, nie zawsze wiesz jaki będzie efekt końcowy. Jest to zawsze pewnego rodzaju kompromis. Często zadowalający, ale zdarza się także, że nie. Co innego muzyczna część mnie. Choć zdarza się, że na kompromisy muszę chodzić sama ze sobą. Te bywają najtrudniejsze.

MS: Czego się boisz w życiu?

Bovska: Jeśli mam powiedzieć co wydaje mi się na tym świecie trochę nieudane, to zdecydowanie starość. Gdy obserwuję moją babcię, jej zmaganie ze swoimi ograniczeniami, a także to, w jaki sposób pozbawia się starszych ludzi godności, co powszechne jest w naszym społeczeństwie, to myślę sobie, że jest to trochę przerażające. Ostatnio nawet ustaliliśmy z przyjaciółmi, że jak już uda nam się czegoś w życiu dorobić, to na starość wszystko sprzedamy i założymy nasz własny dom starców. Będzie wesoło i przyjemnie, bo chcemy zamieszkać blisko natury.

MS: Natura, ale koniecznie blisko miasta, tak by móc od czasu do czasu wyskoczyć na kawę do ulubionej kawiarni?

Bovska: Oczywiście. Kocham kawiarnie i ich klimat. Lubię w nich siedzieć, obserwować ludzi. W kawiarnianym gwarze czasem łatwiej zebrać myśli, dostrzec coś czego wcześniej się nie zauważało.

MS: Zauważyłem, że uśmiechasz się gdy mówisz o muzyce, ilustracji, podróżach i … mężu. Jaki on jest?

Bovska: Znamy się bardzo długo. Chyba nikt nie zna mnie tak dobrze jak on. Jest moim przyjacielem i inspiracją. Wiem, że nie mielibyśmy tego, gdyby nie ciągła praca nad związkiem. Mam szczęście, że spotkałam na swojej drodze tak mądrego mężczyznę i mogę z nim iść przez życie, które jest nieustającą podróżą.

MS: Czym jest dla ciebie podróż? Odkrywaniem świata i siebie, czy fajnym spędzaniem czasu?

Bovska: Podróże mają dla mnie wymiar duchowy. Lubię podróżować sama. Uczę się wtedy najwięcej o sobie. Skłaniają do wychodzenia poza własną strefę komfortu. Uwielbiam obserwować świat i ludzi. To on jest dla mnie największą inspiracją. Podróżując poznaję nowe smaki, odwiedzam muzea odkrywam detale architektoniczne, zapachy i zwyczaje, ponieważ sztuka jest dla mnie bardzo ważna. Sztuka była i jest dla mnie bardzo ważna. Uwielbiam spędzać dnie w muzeach sztuki współczesnej. Czuję się w nich dobrze. Lubię odkrywać nieznanych sobie wcześniej artystów lokalnych z krajów, które akurat odwiedzam.

MS: Masz jakieś miejsca, do których chętnie wracasz?

Bovska: Tak, kocham nasz polski Bałtyk. Szum morza mnie uspokaja. To tam najlepiej odpoczywam. Ładuję baterie. Odpowiada mi tamtejszy klimat i atmosfera. Chętnie wracam także do Kazimierza, który nierozerwalnie kojarzy mi się z dzieciństwem. Przemierzam wtedy kilometry wąwozów, oddycham, wracam myślami do wspomnień. A za granicą? Takim miejsce zdecydowanie są Włochy. Mam szczęście, bo podczas moich pobytów nie spotykam zwykle tak wielkich tłumów, o jakich mówią moi znajomi. Najczęściej podróżuję poza sezonem. Chodzę do muzeów, kontempluję sztukę, siedzę w kawiarni, piję capuccino, obserwuję codzienne życie i co najważniejsze – jem, jem, jem.

MS: Czego ci życzyć?

Bovska: Życz mi szczęśliwego wydania trzeciej płyty, nad którą teraz pracuję. Chciałabym także stworzyć własną książkę z ilustracjami. Chciałabym wiele, ale muzyka jest dla mnie teraz w życiu zawodowym najważniejsza.

MS: A prywatnie?

Bovska: Życz mi wyzwań i możliwości ciągłego odkrywania.