Ping pong do 6, czyli sześć pytań do… Ramony Nagabczyńskiej
Ping pong w iście tanecznym stylu? Tylko z Ramoną Nagabczyńską – tancerką i choreografką, z którą Ewelina Klećkowska ucięła sobie krótką partyjkę na chwilę przed jej najnowszym pokazem tanecznym MORE, który już we wtorek (18 lipca) o 19 w Wawerskim Centrum Kultury!
1. Opowiedz, jak zainteresowałaś się tańcem i kiedy postanowiłaś zająć się nim zawodowo.
Ramona Nagabczyńska: Zupełnie przypadkowo. Kiedy miałam 10 lat, poszłam na końcoworoczny występ koła baletowego mojej siostry. Tam „odkryła” mnie, a raczej moje wtedy długie chude nogi, właścicielka tego koła i poprosiła, żebym przyszła na jej zajęcia taneczne. O dziwo spodobało mi się, chociaż wcześniej bardziej niż balet interesowała mnie plastyka. Już w szkole baletowej, balet stał się dla mnie traumą i postanowiłam wtedy, że po skończeniu szkoły wrócę do planu pójścia na Akademię Sztuk Pięknych. Jednak po obejrzeniu kilku pięknych spektakli tańca współczesnego stwierdziłam, że taniec potrafi być obłędny i są takie gatunki tańca, które mogę tańczyć pomimo kompletnego braku warunków baletowych. Zamiast tworzyć portfolio na Akademię zaczęłam jeździć na przesłuchania do zagranicznych szkół tańca współczesnego. Wylądowałam najpierw w Niemczech, a potem w Londynie.
2. Jak zaczęła się twoja przygoda z Centrum w Ruchu, czyli organizatorem projektu „Centrum w Procesie”, w ramach którego już 18 lipca odbędzie się twój pokaz MORE.
RN: Wszystko zaczęło się od tego, że moja koleżanka choreografka Marysia Stokłosa wróciła z rezydencji w Mascher Co-op w Filadelfii (przestrzeni do prób i pokazów tanecznych prowadzonej kolektywnie przez grupę choreografów) z silną motywacją do stworzenia czegoś podobnego w Warszawie. Od zawsze warszawskie środowisko taneczne narzekało na brak miejsca do pracy, ale jakoś nikomu nie udało się go stworzyć. Po swoim powrocie Marysia zaprosiła kilku tancerzy i choreografów, w tym również mnie, żebyśmy wspólnymi siłami wymyślili, jak taką przestrzeń zdobyć. I tu stare powiedzenie „Chcieć to móc” sprawdziło się! Po około dwóch miesiącach założyliśmy Centrum w Ruchu.
3. Jednym z punktów wyjścia dla MORE jest historia Genesis P’Orridge i Lady Jaye Breyer, małżeństwa artystów muzyków, którzy postanowili początkowo przez ubiór, fryzurę, makijaż, później przez zabiegi chirurgiczne, tak modyfikować swoje ciała, by przypominali siebie nawzajem. Możesz opowiedzieć coś więcej o ich historii?
RN: Oczywiście, mogę opowiedzieć o ich historii, ale nie zrobię tego tak pięknie jak sam/a Genesis Breyer P’Orridge. Dlatego, jeśli kogoś zainteresuje ich historia to naprawdę polecam jego/jej wywiady. Niestety, druga część tej dwu-ludzkiej istoty, czyli Lady Jaye już nie żyje. Genesis P’Orridge i Lady Jaye Breyer poznali się w klubie w Nowym Jorku. Ona była tam dominą, a on dopiero co wyjechał z Anglii po oskarżeniach o nieobyczajność z powodu swoich praktyk artystycznych w ramach grupy Coum Transmissions. Zakochali się w sobie tak bardzo, że stwierdzili, że nie wystarczy im samo bycie ze sobą, ale chcą być sobą. Chcą być tym samym. Od tamtej pory zaczęli zmieniać nie tylko swój wygląd, lecz wszystkie płaszczyzny swojej osoby, żeby spotkać się gdzieś pośrodku, jako nowa, wspólna, dwucielesna istota. Nazwali swój projekt Pandrogyne, czyli jednocześnie kobieta, mężczyzna i wszystko. Trudno powiedzieć, czy był to projekt artystyczny czy życiowy, ale bardzo podoba mi się to, że nie dbali o granicę między jednym a drugim. Zastosowali coś, czego bardzo lubię używać w tańcu, czyli realizm eksperymentalny. Dochodzi do niego, kiedy założenia choreograficzne przelewają się na inne sfery niż tylko sferę formalno-estetyczną. Siłą napędową ich projektu była miłość i ich pełna akceptacja natury miłości, która wymaga zatracenia siebie (losing yourself). Tutaj potraktowali to zatracenie siebie dosłownie.
4. Z jednej strony romantyczny, utopijny projekt, z drugiej miliarder Elon Musk i stworzona przez niego Neuralink – firma pracująca nad połączeniem ludzkiego mózgu z komputerem. Skąd tak różne inspiracje?
RN: Tak naprawdę, to zanim usłyszałam o Neuralink najpierw przeczytałam w „Od zwierząt do bogów” Yuvala Noah Harrariego o projekcie zainicjowanym przez NASĘ, w którym planowano, by za pośrednictwem komputera połączyć ze sobą wiele mózgów tak, żeby myśli jednej osoby były zarazem myślami wszystkich podłączonych osób. Niestety, żadne źródło nie potwierdzało istnienia takiego projektu, ale potem się dowiedziałam, że Elon Musk również ma takie ambicje. Wydaje mi się, że zarówno Musk, jak i Genesis Breyer P’Orridge chciało osiągnąć taki sam stopień symetrii przy zastosowaniu zupełnie innych metod. Interesują mnie praktyki, które zaburzają nasz normatywny ogląd siebie jako indywidualności. Jeżeli transhumanizm ma nas czegoś nauczyć to tego, że istnienie ja, które nie jest całą resztą, jest niepodzielne, wyjątkowe i jest kwestią naszych wyborów i uwarunkowań, nie zaś naszej „natury”. Teraz zaczynamy mieć dostęp do wielu technologii, które pozwolą nam z tym eksperymentować, ale analogowe technologie transhumanistyczne i transindywidualistyczne istniały od wieków i wydają mi się ciekawsze. Jednym z powodów dla których zajmuje się tańcem to to, że można uciec od siebie i to wciąż na nowe sposoby. Dużo się teraz mówi w tańcu o ‘wytwarzaniu’ w formie niedokończonej. Jednak gdy jedno ciało wytwarza siebie, to wciąż skupia się ono wokół jednej osi, a mnie interesuje wielość osi, lub ich brak.
5. W twoich ostatnich spektaklach, jak również w MORE widać duże zainteresowanie transhumanizmem, który w dużym skrócie zakłada, że w przyszłości przy pomocy nauki i nowych technologii człowiek będzie mógł w nieograniczony sposób zwiększać swoje możliwości intelektualne i fizyczne. Dlaczego transhumanizm zajmuje tak ważne miejsce w twoim myśleniu o ciele i ruchu?
RN: Wydaje mi się, że już odpowiedziałam na to pytanie, ale może dodam coś na temat samego transhumanizmu, a nie tylko tych dwóch wspomnianych przez nas przykładów. Interesuje mnie coś, co nazywam transhumanizmem analogowym. Jeszcze przed rozpoczęciem pracy nad MORE miałam ciągoty ku różnym, wtedy wydającym mi się rozbieżnym, stronom. Z jednej strony interesowało mnie science fiction, utopie/dystopie i myśl transhumanistyczna, z drugiej horrory klasy b, z trzeciej beatbox, crumping, kulturystyka i operacje plastyczne, a z czwartej projekt Pandrogyne i historie bliźniaków. Po przeczytaniu sporej ilości tekstów o transhumaniźmie doszłam do wniosku, że wszystkie te zjawiska mają coś wspólnego. Są utopijną zabawą w rozpychanie ram człowieka. Jednak transhumanizm od razu przywołuje obrazy sterylnej rzeczywistości zamieszkanej przez pięknych i wiecznie młodych nadludzi, lub sztucznej inteligencji. Analogowy transhumanizm działa po omacku, często rodzi się z nieracjonalnych pragnień i potrafi być brzydki, brudny i potworny. Nie jest drogą ku optymalizacji, tylko ku płynności i różnorodności. Raczej burzy porządki niż je ustanawia. W poprzednich spektaklach nie odnosiłam się bezpośrednio do transhumanizmu, ale interesowała mnie przedmiotowość człowieka (np. performans galeryjny „Dinge” jest próbą ucieleśnienia działań przedmiotów występujących w „Der lauf der dinge” artystów Petera Fischli i Davida Weissa) oraz relacje żywego ciała z jego powielonym przez wideo obrazem (RE//akumulacja).
6. Czy MORE to projekt, który zamierzasz rozwijać dalej?
RN: Premiera gotowego spektaklu MORE odbędzie się 30.09 na dużej scenie Teatru Studio podczas tegorocznej edycji festiwalu Ciało/Umysł. MORE jest częścią 3 letniego cyklu związanego z tematem analogowego transhumanizmu, który rozwijam w ramach udziału w europejskiej sieci sztuk performatywnych apap Network. Przyszłoroczny projekt będzie dotyczył zjawiska shape-shiftingu.
—
Ramona Nagabczyńska
Tancerka i choreografka. Tańca uczyła się w Ogólnokształcącej Szkole Baletowej w Warszawie, w Hochschule für Musik und Darstellende Kunst we Frankfurcie nad Menem oraz w London Contemporary Dance School w Londynie. Artyści i zespoły, z którymi współpracowała, to m.in. Polski Teatr Tańca, Fleur Darkin, Tom Dale, Lucy Guerin, Ula Sickle, David Wampach, Maria Stokłosa, Kaya Kołodziejczyk, Sjoerd Vreugdenhil, Emma Martin, Rebecca Lazier, Junk Ensemble, Paweł Althamer, Paulina Ołowska, Aneta Grzeszczykowska oraz Clod Ensemble (stała współpraca od 2008 roku). Od 2016 roku pracuje z Alexem Baczyńskim-Jenkinsem oraz Martą Ziółek. Ramona jest artystką wspieraną przez europejską sieć apap Network.