Niech żyją dziewczyny: Młotek to codzienność
Niewielka pracownia nad byłym warsztatem szewskim dziadka, białe ściany, kawałki skóry a nad blatem roboczym poprzyklejane czarno białe zdjęcia autorstwa Avedona – jednego z najważniejszych amerykańskich fotografów XX wieku. O inspiracjach, prozie życia kaletniczki i kobietach rozmawiam z Moniką Przywarą-Strzałką – rzemieślniczką bez granic.
Mateusz Bzówka: Na ścianie w twojej pracowni znajdują się wydrukowane, czarno-białe fotografie. Co to za zdjęcia?
Monika Przywara-Strzałka: To zdjęcia autorstwa Richarda Avedona. To mój ulubiony fotograf. Bardzo cenię sobie jego twórczość, jest dla mnie dużą inspiracją. Fotografował modę i ludzi w niezwykle fascynujący sposób. Bohaterowie jego fotografii mają w sobie wiele spontaniczności i emocji, ale jednocześnie klasy. Poglądy Avedona na estetykę i pracę są bardzo spójne z moją filozofią. Minimalna ilość środków wyrazu, prostota, biel i czerń.
MB: Twoja twórczość, ale również to w jaki sposób pokazujesz ją światu – to wszystko wydaje mi się bardzo spójne i przemyślane. Nie ma u ciebie miejsca na przypadek.
MP-S: Jestem konsekwentna w tym co robę. Staram się być szczera i autentyczna, a mam wrażenie, że bycie konsekwentnym w tym pomaga – przynajmniej w moim zawodzie. Ludzie to wyczują. Wszystko robię bardzo intuicyjnie: to, w jaki sposób istnieję w mediach społecznościowych czy to, jak wyglądaj moja strona internetowa.
MB: Wróćmy jednak do początku. Od czego zaczęła się twoja przygoda z rzemiosłem?
MP-S: Od zawsze przerabiałam ubrania czy dodatki. Nigdy to co zostało mi sprezentowane, czy sama sobie kupiłam, nie spełniało moich oczekiwań w stu procentach. Zawsze musiałam coś zmienić – czasem coś dodając, a czasem wręcz przeciwnie. Pierwsze torby zaczęły powstawać właśnie dlatego, że nie mogłam znaleźć takiej, która by mi odpowiadała. To co robię dzisiaj, jest więc trochę wynikiem moich doświadczeń i jakiejś ogólnej wizji, a trochę doświadczeniem moich klientek.
MB: Twój dziadek był szewcem. Czy na wybór zawodu, wpłynął w jakiś sposób fakt, że w twojej rodzinie są tradycje rzemieślnicze?
MP-S: Gdy byłam młodsza nigdy o tym nie myślałam. Lubiłam spędzać czas w zakładzie dziadka, ale nie byłam jakoś specjalnie zafascynowana robieniem butów. Choć nie ukrywam, do tej pory mam wykonane przez niego kozaki – są niesamowite! Ta jakość, ten fason! Po prostu czyste mistrzostwo! Gdyby tylko były na mnie dobre… Zrobił je od początku do końca sam, mam do nich ogromny szacunek i sentyment. Z resztą, stoją u mnie w pracowni.
Pewną kreatywność miałam w sobie odkąd pamiętam, ale chciałam też być dziennikarką Skończyłam więc studia w Krakowie. Przez chwilę pracowałam w agencji PR-owej, ale to nie było to. W międzyczasie skończyłam „projektowanie ubioru” na Krakowskiej Szkole Artystycznej. Pojawiły drobne sukcesy, nagrody w konkursach, pierwsze próby założenia własnej marki, ale przygotowanie kolekcji wymaga bardzo dużo, bardzo różnej pracy, a ja w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że zależy mi na tym, aby specjalizować się w jakiejś bardzo wąskiej, dziedzinie. Paradoksalnie, im mam mniejsze pole do wyboru, tym czuję że lepiej mi to wychodzi. Stąd też po części pojawił się pomysł, aby wziąć udział w ponad dwuletnim kursie kaletniczym organizowanym przez Cech Rzemiosł. To był strzał w dziesiątkę. Tam się w zasadzie wszystkiego nauczyłam i nabrałam pewności siebie. Mając konkretne umiejętności, mogłam zacząć działać na własną rękę.
MB: Twoje wyroby są bardzo poważne, dojrzałe. Mam wrażenie, że nie są to torebki dla wszystkich kobiet.
MP-S: A jest zupełnie przeciwnie! Nie da się stworzyć jednego profilu mojej klientki – są to zarówno młode dziewczyny, jak i panie po czterdziestce. Do tego dochodzi również geografia. W Polsce są to głównie mieszkanki dużych miast, natomiast na świecie są to Stany Zjednoczone, Europa Zachodnia czy Bliski i Daleki Wschód. Jakiś czas temu wysłałam torebkę do Omanu. To było zaskoczenie! Bardzo mnie to cieszy. Kocham kobiety i je podziwiam. To kobiety są moją główną inspiracją.
Ale odpowiadając na twoje pytanie, to rzeczywiście – to co dotychczas projektowałam było poważne, i choć są to rzeczy na co dzień, to jednak eleganckie. Mam ochotę przełamać się i zrobić coś zupełnie innego. Chcę stworzyć kolekcję produktów, które będą mniej zachowawcze, a znaczenie bardziej szalone i zabawne. Choć z monochromatycznej palety barw nie zrezygnuję – czernie, szarości i biele pozostaną już ze mną na zawsze. Nigdy nie będzie u mnie czerwonej czy zielonej torebki.
MB: A produkty dla mężczyzn? Zastanawiałaś się nad tym?
Często dostaję zapytania od mężczyzn kiedy pojawią się w ofercie produkty im dedykowane. Odpowiadam zatem wam wszystkim: nigdy. Nie chce udawać, że potrafię stworzyć coś, czego sama bym później nie sprawdziła w praktyce. Tak jak wspomniałam, ważna jest dla mnie szczerość. Nie jestem chyba w stanie sprostać waszym oczekiwaniom, bo jednak funkcja torebek damskich różni się od funkcji toreb męskich – oczywiście o formie już tutaj nie wspomnę.
MB: A jeśli chodzi o materiały? Do tej pory twoje wyroby powstawały z bardzo charakterystycznej sztywnej i grubej skóry.
MP-S: Skóra jest moim ulubionym materiałem, i choć sama nie jest mięsa z powodów światopoglądowych, to skóra bydlęca, będąca tak na prawdę produktem ubocznym jego produkcji, pozostaje dla mnie jednym surowcem twórczym – bardzo wymagającym i oczekującym szacunku, ale tez niezwykle wdzięcznym i fascynującym. Nie trzeba zabijać zwierząt aby mieć skórę – wystarczy poczekać aż takie zwierze umrze i dopiero wtedy wykorzystać to co po nim zostało. Oczywiście zupełnie inaczej wygląda to w przypadku futer, których nie używam.
Skóry z których korzystam, to grube skóry polskie oraz miękkie skóry włoskie, bardzo wysokiej jakości, jakości, której niestety w tej materii na polskim rynku, w polskich garbarniach wciąż brakuje. W moim odczuciu, tej jakości nie można jednak mylić z idealnością. Kocham skórę za to, że nie jest materiałem jednorodnym, ma swoje skazy i wady, jak każdy wytwór natury. Wiesz, wpływ na to jak ona wygląda ma niezwykle wiele czynników. Skóra ma też jedną wspaniałą cechę: starzeje się, a przez to ciągle się zmienia, widać na niej ślad wszystkiego co działo się z tą rzeczą, z tobą, czy z twoim życiem. Skóra jest mi też w jakiś sposób bliska z uwagi na tradycję rodzinną – mój dziadek robiąc buty pracował tylko ze skórą.
MB: Mam jednak wrażenie, że skóra ma swoje ograniczenia, nie można zrobić z niej wszystkiego.
MP-S: To wszystko zależy od perspektywy – trzeba umieć dostrzec, a następnie wykorzystać to „ograniczenie” i przekuć je w atut. Skóra, z której korzystam jest sztywna, gruba i ciężko się ją szyje.
MB: Nie brzmi to jak materia przyjemna do pracy.
MP-S: Ale dzięki temu z torebek praktycznie wyeliminowałam szycie, większość łączeń wykonuję nitami, a nawet po kilku latach użytkowania forma się nie zniekształca. To było wyzwanie, ale się udało. To właśnie dzięki niewielkiej ilości elementów moje torebki zachowują swoją ascetyczą formę – jest w nich tylko to, co musi być, nie więcej i nie mniej.
MB: Avedon mówił, że nie uprawia fotografii mody a jedynie fotografuje kobiety w ubraniach. Podobnie mam wrażenie jest z tobą i twoją działalnością. Podkreślasz, że jesteś outsiderką, nie należysz do pędzącego z sezonu na sezon świata mody. Sama o sobie mówisz, że nie jesteś projektantką i nie projektujesz mody – ty po prostu szyjesz torebki.
MP-S: W mojej głowie marka „Przywara Strzałka” nie jest marką modową, a raczej jest autorskim projektem, który powstał i rozwija się bardzo intuicyjnie. Moje wyroby są ponadczasowe i uniwersalne, mogą służyć pokoleniom kobiet, opierają się trendom i mam wrażenie, że nigdy nie wyjdą z mody. Nie są też sezonowe – projektując nie bazuję na tym co aktualnie jest „w trendzie” a robię swoje. Bardzo cenię sobie moją niezależność – nie współpracuję z dużymi internetowymi platformami sprzedażowymi, które mają swoje wyśrubowane wymagania. Czas oczekiwania na moje wyroby w tym momencie to dwa do trzech tygodni, więc pracując, mogę sobie pozwolić na dużą swobodę i dopracowanie produktu.
MB: A jak wygląda twój dzień pracy?
MP-S: Mój dzień pracy zaczyna się dosyć wcześnie bo koło piątej rano – wtedy budzi się mój syn. O ósmej jestem już w pracowni. Tam z moją pracownicą Ewą kroimy skóry, przygotowujemy zamówienia, nadajemy paczki… ot, zwykła codzienność. I tak do piętnastej. Czas po powrocie z pracowni to czas dla moich dzieci – to bardzo ważny element każdego dnia, dzieci są dla mnie priorytetem. Wieczorem, gdy moja rodzina już śpi, wracam do pracowni, odpisuję na maile, zamawiam skórę i dodatki kaletnicze, planuję co musze zrobić kolejnego dnia.
MB: Pracujesz na dwa etaty: łączysz obowiązki rzemieślniczki oraz mamy dwójki dzieci. Jak ci się to udaje?
Kobiety zawsze miały i wciąż mają trochę trudniej. Przez te lata patriarchatu musiały się przepychać i dochodzić swoich praw wszystkimi siłami, bardzo często godząc wiele rzeczy na raz. Teraz to się na szczęście zmienia. Nasze życie, dom który prowadzimy z moim mężem nie jest do końca typowy – wymykamy się tradycyjnemu podziałowi ról i obowiązków. Bardzo wieloma rzeczami w naszym domu, z racji tego, że to ja więcej i intensywniej pracuję, zajmuje się mój mąż. Nie wyobrażam sobie za bardzo innego układu. Moje dzieci to widzą i chłoną, myślę, że to dobrze wróży na ich przyszłość.
Mam jeszcze starszą córkę, którą chciałabym nauczyć bardzo wielu rzeczy – takich, które pozwolą jej być w przyszłości kobietą z ogromną siłą! Chciałabym żeby była świadoma siebie, swojej wartości, żeby miała odwagę i żeby sięgała po rzeczy, po które rzeczywiście ma ochotę sięgać, bez uprzedzeń i bez ograniczeń. Chciałabym żeby była niezależna, to moje największe marzenie i taki wzorzec staram się jej przekazywać.
MB: Girl power!
MP-S: Dokładnie! Razem z moją pracownicą jesteśmy dziewczynami z powerem! Jestem pewna, że wielu mężczyzn nie ma na co dzień styczności z wkrętarkami, ciężkim sprzętem czy laserem. Praca ze skórą wymaga bardzo dużo siły. Z okazji dnia kobiet dostałyśmy ręcznie robione metalowe uchwyty do wycinania skór i to dopiero był power! Dla nas młotek, wkrętarka i nity to właśnie jest codzienność!
//
Materiał ukazał się pierwotnie w numerze specjalnym magazynu Zwykłe Życie #dziewczyny! Dostępny wciąż w naszym sklepie, TUTAJ!