Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Sztokholm był dla nas nad wyraz gościnny. I choć spędziliśmy tam tylko kilka dni – zdążyliśmy poczuć klimat tego miasta. Jak? Zwiedzając, jedząc bułeczki cynamonowe i oglądając wystawy zorganizowane w ramach Stockholm Art Week. Wydarzenia, które już po raz kolejny poruszyło scenę artystyczną stolicy Szwecji.

Ciężko o mnie powiedzieć, że żywo interesuję się modą a już tym bardziej, że żywo interesuję się fotografią modową, choć nie powiem – mam kilkoro fotografów i fotografek, których działalność śledzę i się jaram. Jednak to właśnie dwie wystawy klasycznej juz fotografii mody zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Dlaczego? Takiej fotografii i takiej mody w polskiej prasie się nie widzi. Taka fotografia to coś tak odległego w kraju nad Wisłą, jak polska edycja Vogue.

Pierwsza wystawa to odbywająca się w domu aukcyjnym Åmells Konsthandel prezentacja zdjęć Irvinga Penna.To fotografie mody, które mogłyby być jednocześnie kadrami poetyckich filmów grozy, gdzie za piękną, niemal rzeźbiarską kreacją kryje się mordercza postać kobiety-modliszki, femme fatale na 100%. Fotografie Penna to bajeczna bańka pełna pięknych kreacji, zwymyślanych póz, olśniewających modelek i malarskich choć bardzo prostych kadrów. Jako że wystawa, a może bardziej prezentacja, odbywała się w domu aukcyjnym, rzeczone fotografie można było zakupić. Chętnych nie brakowało – niektóre prace były już sprzedane, choć takiej ilości zer nie widziałem w swoim życiu nigdy.

Druga to wystawa prac Patricka Demarcheliera – fotografa, którego podobnie jak Irvinga Penna, chyba (a przynajmniej mam taką nadzieję!) nie trzeba nikomu przedstawiać. To jest moda, słuchajcie prawdziwa MODA ze wszystkim tym za co można ją kochać i nienawidzić. W przypadku twórczości tego fotografa nie można pomijać ogromnej roli światła, które za każdym razem w niezwykle naturalny sposób zdaje się budować całą sytuację, sprawiając wrażenie, że nie jest ona kolejną sztuczną wykreowaną na potrzeby sesji sceną. To Lumière, tak ważne dla Particka, jak mówiła o nim grana przez Meryl Streep w Diabeł ubiera się u Prady naczelna poczytnego magazynu o modzie – Miranda Priestly, było nie tylko głównym tematem i kuratorską ścieżką wyboru prac, ale również tytułem wstawy.

Będąc w Fotografiska na wystawie Patricka Demarcheliera, która odbywała się w ramach SAW wybraliśmy się również na wystawę fotografii autora, który choć nie zajmował się na wprost fotografią modową, na pewno zainteresuje co poniektórych jej pasjonatów. Human love to ostatnia, przedśmiertna wystawa Rena Hanga, chińskiego artysty – fotografa i poety, znanego z odważnych ujęć nagich ludzkich ciał w przeróżnych, niemal ornamentalnych konfiguracjach. Choć wybór prezentowanych tam zdjęć wydawał się bardzo zachowawczy, bezpieczny i jak na Rena, mało kontrowersyjny – dla osób, które nie znały jego twórczości przed wizytą w Fotografisce, z pewnością stanowił dobry punk wyjścia do dalszej eksploracji jego twórczości, a ta choć bardzo hermetyczna, z uwagi na mnogość warstw interpretacyjnych i wielowątkowość oraz transkulturowe odniesienia jest przebogata i niezwykle różnorodna.

Co łączy tych trzech fotografów? Obecność w dwóch światach jednocześnie – przemysłu modowego oraz sztuki. Czekam na moment gdy w polskich instytucjach tej rangi co Fotografiska pojawią się duże wystawy monograficzne polskich fotografów i fotografek, których twórczość mimo że komercyjna, pozostaje na bardzo wysokim poziomie artystycznym.