Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Bożena Wydrowska studiowała rok fotografię, pół roku iberystykę, a teraz jest na sztuce mediów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, jednak to taniec jest teraz najważniejszą częścią jej życia. Jako jedna z garstki osób w Polsce trenuje voguing, który swoje początki miał na nowojorskich balach ciemnoskórych drag queens. Jako jedna z dwóch Polaków została przyjęta do House of Milan, prestiżowej zamkniętej społeczności voguingowej z Nowego Jorku. „Żeby dobrze zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w voguingu, musisz najpierw obejrzeć Paris is Burning” – uprzedza mnie przed naszym pierwszym spotkaniem. Odrabiam zatem zadanie domowe.

Filozofia leżąca u podstaw voguingu, jego korzenie i historia sprawiły, że Bożna zafascynowała się tym rodzajem tańca i uczyniła z niego podstawy swojego tanecznego rozwoju. Ale wróćmy do początków.

Paryż płonie

Film dokumentalny Paris is Burning wyreżyserowany przez Jannie Livingston to pierwszy i najważniejszy zapis barwnej kultury podziemi Nowego Jorku, środowiska czarnoskórych i latynoskich gejów i osób transgenderowych. Kultury, z której zrodził się voguing. Jest rok 1987. Bożna urodzi się za siedem lat. W świetlicach Harlemu organizowane są bale, czyli konkursy, w których drag queens, wcielając się w określone role, wykonują w rytm muzyki przemarsz przez salę, podobny do marszy modelek na wybiegach. Role są narzucone z góry przez organizatorów konkursu, a to, co decyduje o zwycięstwie, to tak zwana „realness”, czyli autentyczność. Po świetlicy paradują więc drag queens wystylizowane na celebrytki, topmodelki, bizneswoman i przez tę krótką chwilę chłopcy z imigranckich społecznych nizin są wszystkim tym, czym nie są w codziennym, zwykłym życiu: kobietami, bogaczkami, gwiazdami.

Konkursy na balach odbywały się zawsze w konkretnych kategoriach. Voguing łączy dziś w sobie różne elementy ruchów wykonywanych podczas występów w poszczególnych kategoriach. Catwalk to nic innego jak naśladowanie modelek z wybiegów z pozowaniem i wyginaniem ciała w charakterystyczny sposób. Hands, czyli ręce, to kategoria, w której najważniejsza jest praca rąk. Face (twarz) – kategoria, w której skupiano się na prezentowaniu twarzy i mimiki. Duckwack (kaczy chód) podobny jest do rosyjskiego kozaka, tańca opartego na przykucach, a floorwork to figury wykonywane w pozycji prawie poziomej na podłodze.

Przytułki tańca

Startujący w konkursach reprezentowali konkretne domy, czyli społeczności skupione wokół ich założycielek i założycieli, nazywanych „matkami” i „ojcami”. Do jednych z najważniejszych domów tworzących kulturę vogue należały: House of LaBeija z matką Pepper LaBeiją na czele, House of Xtravganza dowodzony przez Angie Xtravaganzę czy House of Ninja z legendarnym Willim Ninją nazywanym ojcem chrzestnym voguingu. Wszystkie wymienione domy działają do dziś, choć ich matki i ojcowie zmarli przedwcześnie: Pepper LaBeija na zawał serca, a Angie Xtravaganza i Willi Ninja na AIDS.

Voguing nie bez powodu nazywany jest „tańcem wykluczonych” – kultura ballroomowa nieodłącznie związana była z problemami rasizmu, homofobii, biedy i AIDS w Stanach Zjednoczonych lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Domy voguingowe często spełniały funkcje grup wsparcia i przytułków dla gejów pochodzenia afroamerykańskiego i latynoskiego, którzy na co dzień mieli problemy z prawem i żyli w skrajnej biedzie.

 

 

Marzenia o lepszym świecie

Voguing polegał w głównej mierze na wyrażaniu w tańcu swoich marzeń. Kolorowe drag queens z Harlemu na chwilę stawały się białymi przedstawicielkami klasy średniej, przez moment bawiły się w życie, które choć toczyło się kilka przecznic obok, było dla nich niedostępne jak inna planeta. „Pragnę zostać kimś. To znaczy jestem już kimś. Pragnę zostać bogatym kimś” – mówiąc te słowa drag queen Octavia St Laurent w dokumencie Livingston, nie spodziewała się, że kilka lat później, dzięki teledyskowi Madonny Vogue, taniec wykluczonych wkroczy na salony.

Madonna za sprawą swojego teledysku „Vogue” nieświadomie dała niektórym szczęściarzom z Harlemu przepustkę do lepszego świata. Willi Ninja po występie w innych klipach wykorzystujących voguing wydał swój własny singiel pod tytułem Hot nakładem Nervous Records, występował na wybiegach podczas pokazów Jean-Paula Gaultiera i był osobistym doradcą Paris Hilton w zakresie chodu.

Legendarna nowojorska kultura ballroomowa od lat osiemdziesiątych do dziś inspiruje wielu artystów. A$AP Rocky czy Soulja Boy odnoszący się w swojej twórczości do rapu tamtych dekad sami przyszywają sobie metkę pretty (śliczni). Zebra Katz, który zasłynął singlem Ima Read, wykorzystuje w swoich teledyskach symbolikę transgenderową, a FKA Twigs sama tańczy voguing.

Odrodzenie

Bożna Wydrowska wychowała się w Trójmieście. Dokładnie pamięta moment, w którym zafascynowała się tańcem. Nie było to znowu tak bardzo dawno, bo pięć lat temu. Zobaczyła grupę chłopaków tańczących na ulicy breakdance. Podobało jej się, że wokół niektórych rodzajów tańca tworzą się społeczności, subkultury. Od początku interesował ją streetdance. Wkręciła się w popping, który skupia się wokół technik zwanych pop (strzelać) lub hit (uderzać), w których szybkie napinanie i rozluźnianie mięśni tworzy efekt szarpnięcia na ciele poppera. Wielogodzinne treningi kilka razy w tygodniu sprawiały, że stawała się coraz lepsza. W 2012 roku pojechała na Street Dance Kemp do Czech. Zjechali się tam młodzi tancerze z całej Europy i nauczyciele tańca ze świata, między innymi tancerz vogue Javier Ninja ze słynnego nowojorskiego House of Ninja – jednego z najważniejszych dziś nowojorskich domów voguingowych.

– Byłam zachwycona jego opowieściami o początkach i istocie vogue. Tu chodzi o spełnianie marzeń na parkiecie. Voguing wymaga kreatywności, nie tylko w ruchu, lecz także w wyglądzie. Masz wyglądać i czuć się najlepiej, jak tylko potrafisz, bo w vogue chodzi o to, że na parkiet wychodzisz ty razy tysiąc. Tańczące ze mną na obozie Rosjanki wyglądały jak milion dolarów: seksi minispódniczki, obcisłe topy, super manicuire – w takiej stylizacji czuły się świetnie, to był ich świat. Ja najlepiej czuję się w stylistyce lat 90. W zeszłym roku pojechałam na Vogue Camp do Bułgarii. Na koniec warsztatów zorganizowany został taneczny pojedynek. Wszyscy uczestnicy jamu ubrani byli w stroje sportowe, podeszli do konkursu bardzo technicznie – chcieli zaprezentować perfekcyjne ruchy, idealnie zharmonizowane z beatem. Ja wystąpiłam w swojej ulubionej stylistyce – wykonałam cały performance, pokazałam charakter i opowiadałam tańcem historie. Wygrałam jam w kategorii „Old Way”. Wygrałam, bo byłam przekonująca. Z jakiegoś powodu doceniona została moja autentyczność. Poczułam się naprawdę niesamowicie, wprost nie da się tego opisać słowami. Miałam wrażenie, że mogę wszystko. W ramach nagrody zostałam przyjęta do House of Milan – opowiada podekscytowana Bożna.

Co dla Bożny oznacza przyjęcie do społeczności? Na razie głównie prestiż. Jest jednym z dwóch Polaków, którzy dostąpili tego zaszczytu. Pierwszy był Łosiu – tancerz, z którym Bożna trenuje w Warszawie. Młoda tancerka nigdy nie była w Nowym Jorku, którego odwiedzenie jest teraz z oczywistych względów jej największym marzeniem. Domy voguingowe fundują stypendia swoim podopiecznym, ułatwiają wizytę w kolebce tańca, więc jest szansa, że Bożna będzie mogła z jakiejś formy pomocy skorzystać. Na razie działa w Polsce.

 

 

Gdzie Rzym a gdzie Krym

– Największy problem z voguingiem w Polsce jest taki, że bardzo mało osób go trenuje. We Wrocławiu powstał pierwszy dom voguingowy House of Army. Jego założycielką i matką jest Aleksandra Olichwer, która wraz z Kamilą Bożeną i Magdą Marcinkowską wykonują świetną robotę w krzewieniu wiedzy i nauczaniu voguingu. Nazwa domu pochodzi od angielskiego słowa arm, czyli ramię, bo na pracy ramion skupia się styl promowany przez dziewczyny. Zainteresowanych jest coraz więcej, ale to i tak garstka w skali całego kraju.

Oczywiście, wrocławski dom nie pełni funkcji społecznej czy opiekuńczej dla skupionych wokół niego tancerzy. Dziś w Polce takich funkcji już spełniać nie musi. I to nie dlatego, że przestały być w voguingu ważne z biegiem lat. Po prostu nie każdy dom skupia dziś wykluczonych. Chodzi głównie o taniec. W Europie do dziś funkcjonują domy, które skupiają tylko bardzo określone środowiska. W Paryżu słynną matką kolorowych drag queens jest Lasseindra, wywodząca się z House of Ninja. W Polsce voguing nie jest ściśle związany ze środowiskiem gejowskim czy transgenderowym. Trzeba też wiedzieć, że w kulturze vogue istnieje przekonanie, że prawdziwe domy voguingowe to te z Nowego Jorku. Wszelkie inne nazywane są Kiki House’ami.

– W Warszawie nie ma nawet szkoły, która uczyłaby voguingu. Łosiu, do którego dołączyłam, starał się promować go w studiu tańca Viva Cuba. Założyliśmy, że co środę będziemy wynajmować salę i za symboliczne 5 zł pokazywać zainteresowanym podstawy voguingu. Nie w każdym tygodniu udawało się zebrać wystarczająco dużą grupę. Inna sprawa, że niełatwo o osoby, które byłyby w stanie podczas treningu stuprocentowo się odblokować. A o to tak naprawdę w tym tańcu chodzi. Mówimy z Łosiem: „Pokaż, co masz w sobie najlepszego, pozuj, szalej, wygłupiaj się”, a słyszymy: „Źle wyglądam, wstydzę się, głupio się czuję”. Mam wrażenie, że malkontenctwo i zakompleksienie – nasze narodowe przywary – bardzo w voguingu przeszkadzają.

Ja razy tysiąc

Bożnie marzy się propagowanie kultury vogue na szeroką skalę. Chciałaby prowadzić warsztaty z prawdziwego zdarzenia, organizować eventy związane z voguingiem, panele dyskusyjne. Jednocześnie sama musi się rozwijać: jeździć na międzynarodowe obozy i warsztaty taneczne, na których uczy się od lepszych od siebie.

– Na co dzień jestem spokojną, raczej wycofaną osobą. Mówię cicho i wolno. Nigdy nie „wychodzę przed orkiestrę”. Kiedy tańczę, jestem zupełnie inną osobą – przebojową, szaloną, wyjątkową. Oprócz nieregularnych spotkań w sali ćwiczeń trenuję voguing na… imprezach. Lubię Brutaże – imprezy techno, które odbywają się za każdym razem w innym miejscu. Wśród bawiącego się tłumu daję się ponieść voguingowi, szaleję do upadłego. Zdarza się, że ktoś mnie zaczepia i mówi: „Wow, jak ty świetnie wyglądasz w tańcu”. O to chodzi.

Materiał opublikowany w 9. numerze magazynu Zwykłe Życie #ciało