Co mnie kręci, co mnie podnieca. „Apartamento” nr 18
„Apartamento” to jeden z moich ulubionych magazynów i jeden z tych, z którym jestem na stałe najdłużej. Magazyn o wnętrzach, a raczej o tym, w jaki sposób żyją i mieszkają bardziej i mniej znani, ale zawsze bardzo interesujący bohaterowie był jedną z ważnych inspiracji przy tworzeniu Zwykłego Życia. Za co lubię „Apartamento”?
Za ciekawe historie, podróże dookoła świata, wizyty w domach idoli ze świata kultury i sztuki. Za bezpretensjonalne podejście do fotografii i idealną proporcję pomiędzy tekstem i obrazem. Za na pozór chaotyczny, lekko punkowy layout. I za grzbiety! Bo tworzą na półce super tęczę wzorków.
Jak każdy magazyn, „Apartamento” ma numery lepsze i gorsze (tzn. takie, które bardziej i mniej lubię). Dlatego to poszczególne artykuły, a nie całe numery zostają w mojej pamięci na dłużej (wśród wielu ulubionych wizyta w domu Ryana McGinley’a, rozmowy z małżeństwem Trix and Robertem Haussmannami czy Omarem Suleymanem). Numer 18 wykracza jednak poza tę regułę i zostanie przez mnie zapamiętamy jako „numer idealny”.
Zwykłe – niezwykłe. 18-ka „Apartamento” to galeria niezapomnianych postaci i ich bardziej i mniej osobliwych domostw. Z kosmicznych kapsuł lądujemy w najzwyklejszym w świecie londyńskim mieszkanku, by zaraz znaleźć się w pomalowanym czerwoną olejnicą strasznawym lokum w Nowym Jorku. Zacznijmy od okładki.
To Andrea Zittel, amerykańska artystka i pisarka, która znalazła swoje miejsce na ziemi na 50 akrach pustyni niedaleko Joshua Tree National Park. Prowadzi tam instytut A-Z West, gdzie bada wszelkie aspekty codziennego zwykłego życia: od jedzenia, przez ubranie po elementy wnętrz, by odpowiedzieć na podstawowe pytania: jak żyć? co daje życiu sens?
W A-Z West można się zatrzymać i zamieszkać w jednej z kosmicznych samowystarczalnych kapsuł, w których codzienne sprawy zmieniają się w przejawy sztuki.
A to Molly Goddard, projektantka mody z Londynu ze swoją świnką morską rozetką, która w swoim najzwyklejszym w świecie niewielkim mieszkaniu opowiada o swoim całkiem zwykłym życiu, pracy i rodzinie. Ciekawostka: siostra Molly jest założycielką magazynu Hot and Cool (o którym w następnym odcinku).
Trudno uwierzyć, że mieszkanie Kembry Phahler jest miejscem, gdzie artystka rzeczywiście mieszka. Wszystkie ściany, podłogi, sufity i większość mebli pomalowała czerwoną farbą olejną! W wywiadzie między innymi opowiada o swoich początkach w art-, show- i porno- biznesie i o własnej teorii-religii „availabilism” (od angielskiego słowa „available” – „dostępne”), którą wyznaje.
W numerze jeszcze kilka świetnych wywiadów, wciągające opowiadanie i edytoriale. Całość tworzy materiał na „od deski do deski”.
Ach! Zapomniałabym. Iustracje w „Apartamento” zawsze są szałowe. Z tej poniżej autorstwa Jordi Labandy uśmiechają się Luis Venegas, twórca magazynów Fanzine137, EY! Magateen czy Candy i jego pies.
Jeśli jeszcze nigdy nie czytaliście „Apartamento”, śmiało możecie zacząć od 18-stki. Tych, którzy znają i lubią, ale nie kupują każdego numeru, stanowczo przestrzegam przed przegapieniem aktualnego.