Hit the Road with Sorry Boys
Przepytała: Kasia Wójcik
Odpowiedziała: Bela Komoszyńska (Sorry Boys)
Dla większości z nas czasy nagrywania płyt CD minęły bezpowrotnie, ale czy wyobrażacie sobie wyjazd bez ulubionej playlisty stworzonej do radosnego fałszowania? Bez możliwości odcięcia się od pasażerów w zatłoczonym pociągu? Nie? My też nie! A czy sami muzycy? Nowy numer magazynu #PODRÓŻ zainspirował nas, by przepytać kilka polskich zespołów i dowiedzieć się, czym jest dla nich „muzyka drogi”, skomponować razem playlistę i oczywiście porozmawiać o podróżach i trasie koncertowej.
Wczoraj o tej porze….?
Pracujemy teraz z Sorry Boys nad naszą trzecią płytą, więc nawet kiedy teoretycznie nic nie robię, myślę o tym, co jest jeszcze do zrobienia, wymyślam, zapisuję, zmieniam zwrotki, szukam akordów, wymyślam tytuły, nie potrafię się zrelaksować. To jest taki stan ciągłego napięcia i niedomknięcia.
Co najbardziej lubisz w podróżach?
Często myślę romantycznie o podróżowaniu, że jest namiastką nomadyzmu. Myślę tak zwłaszcza, kiedy jesteśmy z chłopakami w trasie. Studiowałam etnologię i to na pewno wykształciło we mnie specyficzne podejście do podróżowania. Nie potrafię leżeć plackiem na plaży dłużej niż pół godziny. Czasem łapię się na tym, że zachowuję się jak “etnograf w terenie”. Lubię poczucie braku przywiązania do miejsca, zmieniającą się temperaturę, zapachy, lubię inność ludzi. Im dalsza podróż, tym większe poczucie wyobcowania, ale i większy kontakt ze sobą. W tym kontraście z obcym krajobrazem lepiej widzę siebie i czuję, kim jestem. To jest chyba najcenniejsze.
Jakie najdziwniejsze/najciekawsze pamiątki przywiozłaś z wakacji/trasy?
Nic materialnego nie przychodzi mi teraz do głowy. Ale chyba najciekawsze pamiątki z podróży są w głowie. Pamiątki z trasy to osobny rozdział – z koncertów wróciły z nami niezwykłe, nierzadko ręcznie wykonane pamiątki od przyjaciół, którzy są blisko zespołu, np. typografia z płyty “Vulcano” w drewnie, albo fotograficzny portret Tomka ołówkiem.
Co zawsze pakujesz ze sobą?
Uwielbiam słuchać muzyki w podroży – smartfon i słuchawki to niezbędnik. Zabieram też notatnik, ale te rzeczy i tak zawsze mam przy sobie, więc chyba nie zabieram niczego nadzwyczajnego. Aha, koniecznie własną poduszkę!
Masz za sobą podróż marzeń? Jeśli tak, gdzie się odbyła? Jeżeli nie, jakie to miejsce?
Podróż marzeń jest trochę jak synonim podróży dookoła świata. Marzę sobie, że “jeszcze przede mną”. Lubię podróże zaangażowane i jako namiastkę takiej zaangażowanej podróży marzeń wspominam miesięczny pobyt na Kaukazie z moich studiów etnologicznych na UW. To była podróż zaangażowana w tym sensie, że byliśmy właśnie etnografami w terenie – wtedy każdy szczegół jest ważny, ma podwójne znaczenie, jest się w środku, szuka się interakcji z miejscowymi, to jakby przeciwieństwo bycia turystą.
Czego słuchasz w trasie?
Moimi płytami drogi podczas ostatniej trasy były Warpaint “Warpaint”, Ben Howard “I Forget Where We Were” i The War On Drugs “Lost In The Dream”. Jestem typem słuchacza, który zakochany w płycie może słuchać jej w nieskończoność, więc poza tymi trzema i naszymi koncertami nie słuchałam właściwie niczego innego.
5 utworów idealnych na podróż to…?
The Mamas & The Papas “California Dreamin”
Johnny Cash “She Used to Love Me a Lot”
Fleetwood Mac “Big Love”
Bruce Springsteen “I’m On Fire”
The Doors “Riders On The Storm”
Za kim i za czym tęsknisz w trasie?
Mam dosyć elastyczne podejście do miejsc. Kiedy jestem w domu, jestem domatorem. Kiedy jestem w podroży, jestem podróżnikiem. Nasze trasy nie są tak długie, żebym zdążyła zatęsknić za domem, o wiele częściej tęsknie za podróżami.
Które miejsce w Twojej rodzinnej miejscowości każdy powinien zobaczyć?
Pochodzę z Działdowa, miasteczka na Mazurach, które ma prawie siedemsetletnią burzliwą historię. Mamy bardzo ładne Stare Miasto. Jest też Zamek Krzyżacki. Jeśli ktoś lubi spacery wąskimi uliczkami wśród starych kamienic, poczuje się tam magicznie.
Twoje ulubione miejsce do tworzenia to?
Sypialnia. Mieszkamy na siódmym piętrze z rozległym widokiem na Warszawę. Pracownia jest w sypialni pod oknem, tak że grając ma się niebo po horyzont przed oczami. Myślę, że ta przestrzeń ma wpływ na to, jaka muzyka tam powstaje.