Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

kaktusy_SMALL_06

Tekst: Ola Zavi

Zdjęcia: Kata Sroka

Gdy myślały o założeniu kwiaciarni z samymi kolczastymi sukulentami, znajomi pukali się w czoło i mówili, że prędzej im kaktus wyrośnie. I wyrósł, ale w białych doniczkach postawionych na parapecie i ozdobionych logiem Kaktus Warsaw. Marianna Zjawińska i Asia Krajczewska pokłutych palców się nie boją, a do roślin podchodzą bardzo osobiście, dlatego możecie być pewni, że za ich sprawą Warszawa już wkrótce obrośnie w kaktusy. Parę tygodni temu Asia się przeprowadzała i pracowała nad wystrojem nowego pokoju, a w tym samym czasie Marianna chciała dodać Prochowni, swojej kawiarni, nieco charakteru.

Obu po głowach chodziły kaktusy, ale okazało się wtedy, że miejsc, w których można je dostać, jest jak na lekarstwo. Właśnie z tej potrzeby powstał Kaktus Warsaw. Traf chciał, że Asia, która na co dzień jest graficzką, wpadała do knajpki Marianny pracować nad zleceniami i tak od wspólnej kawy przeszło do tematu wspólnego biznesu. Teraz jedna z nich odpowiada za klimat i wygląd wszystkiego, druga ogarnia sprawy finansowe i zarządzające. Social media obsługują wspólnie, wspólnie też opowiadają z zapałem o swoim projekcie. Ich estetyka jednak niewiele ma wspólnego z Teksasem, rustykalnym stylem, babcinym salonem albo parapetem w bloku z wielkiej płyty. Warszawski kaktus został odświeżony i nabrał zupełnie nowego charakteru. Łatwo nie było, bo kaktusy kojarzą się niezbyt ciekawie.

A przecież mają tak różne formy i są piękne. Jak pisała Nałkowska – nigdy nie jest wiadomo, gdzie im wyrośnie liść i jak będzie wyglądał, ani kiedy któremu przyjdzie do głowy zakwitnąć. Po nich zawsze można oczekiwać jakiejś niespodzianki.

Kakti i Kosmiczne kule

–Dostałam kiedyś pięknego kaktusa od pani z Żoliborza, której się znudził i z którym nie miała co zrobić – wspomina Marianna –Od razu się w nim zakochałam. Ma chyba z metr pięćdziesiąt, a rośnie w takiej malusiej doniczce! To był jeden z pierwszych. Teraz kaktusów mają tyle, że trudno jest zliczyć, bo co chwilę przybywają do nich kolejne. Dla rozróżnienia otrzymują nazwy – w zależności od kształtu i skojarzeń. Ogromną popularnością od samego początku cieszy się u nich Brzydalek, całkiem nieźle radzą sobie też Króliczek, któremu opada uszko i Kosmiczna kula. Na większość pieszczotliwie mówią po prostu Kakti.

–Co tydzień wybieramy nowego ulubionego kaktusa. Nie mamy żadnej strategii wyboru. Patrzymy na niego i po prostu to wiemy. I tak: teraz Marianna zachwyca się smukłą kulą przywiezioną w zeszły wtorek, z kolei Asia od dwóch tygodni nie może się napatrzeć na opuncję z białymi kolcami, która wygląda jak zajączek w puszku. Ponoć z kaktusem trzeba nawiązać więź i odpowiednio mu się przyjrzeć, a wtedy nawet najbardziej zagorzały przeciwnik kolców znajdzie swoją bratnią roślinę. Gdy już się ją wybierze, można ją spersonalizować, to znaczy wybrać doniczkę i na dołączonej karteczce nadać imię.

–Nasi ulubieni stali klienci ostatnio się pochwalili, że nazwali swojego kaktusa Zenek – opowiadają dziewczyny. Rozumieją to doskonale, bo same przywiązują się do roślin jak mało kto.

Wszędzie igły

–Jest u mnie w jednym pokoju trochę taka kaktusiarnia. Moja przyjaciółka wyprowadziła się akurat w momencie początków kwiaciarni, więc dobrze się złożyło – śmieje się Marianna. Ma w nim dwa regały, z którymi nigdy nie wiedziała za bardzo co zrobić. Bo owszem, były na nich książki, ale mimo to zawsze czegoś brakowało. Teraz jest mała hodowla kaktusów. Podobnie u Asi: –Jak ostatnio przestawiałam jakieś doniczki i musiałam wybrać trzy kaktusy na targi, to położyłam się w łóżku wieczorem i coś mi nie pasowało w tym domu. Poczułam straszną pustkę, bo się do nich przywiązałam! Sporo czasu zajęło im opracowanie techniki, jak zajmować się roślinami, żeby się nie pokłuć, jak je zapakować, aby ich nie zniszczyć, a jednocześnie by to wszystko ładnie wyglądało. W końcu wybrały ekologiczny pakowy papier, a z transportem teraz idzie im już coraz lepiej. Był jednak taki dzień, kiedy do malutkiego samochodu Asi musiały spakować siedem kartonów roślin i przechodnie się z nich śmiali – bo kto to widział, żeby dwie drobne dziewczyny ładowały tyle pudeł kaktusów do auta. Jakoś się udało, chociaż łatwo nie było, a Marianna ledwo zmieściła się na tylnym siedzeniu. Czasami też oglądają się za nimi ludzie, gdy obie idą ulicą z wielgachnymi donicami z kaktusami. Zdziwienie ludzi nie odstępuje ich na krok, nawet wśród najbliższych.

–Kiedyś zapomniałam o jakiejś kępce i te igły były wszędzie. W kuchni, stawałam na nie, w łóżku, w każdym możliwym miejscu. Mój chłopak powiedział, że jak jeszcze raz wbije się w niego ode mnie jakiś kolec, na przykład gdy mnie przytula, to po prostu mnie zabije i się wyprowadzi – żartuje Marianna i dodaje –Czasem bywa niebezpiecznie, bo nawet nie wiesz kiedy usiejesz sobie rękę igłami. Przez to zaprzyjaźniłyśmy się bardzo z pęsetą.

Jak z rośliny zrobić rzeźbę

Tajemną wiedzę kaktusową posiadły z Internetu i ze starych książek o hodowli tych roślin, a esencją wyciągniętą z tego wszystkiego chętnie dzielą się z klientami. Każdy kaktus ma dołączoną własną instrukcję dbania: jak podlewać (na przykład: wiosną raz w miesiącu, latem raz na dwa miesiące, od września do kwietnia wcale) i co z temperaturą (najlepiej 12-15 stopni, ale z dodatkiem słońca). Nie trzeba mieć świetnej ręki do kwiatów, chociaż ona i obserwacje zawsze się przydają. To dobra roślina dla zapracowanych i zapominalskich, bo nie jest wymagająca, a przy tym potrafi świetnie dostosować się do otoczenia. Często klienci proszą dziewczyny o pomoc w wyborze doniczki i one podpowiadają im, która z oferowanych przez nie będzie bardziej pasować do skandynawskiego wnętrza, a która odnajdzie się na tle kolorowej ściany. Kaktus, jak same przyznają, bardzo łatwo ze zwykłej rośliny może przeistoczyć się w rzeźbę.

–Gdy przywozimy je pierwszy raz, kaktusy są często posadzone byle jak i mają osłonki. Samym przesadzeniem już dodajemy im charakteru i zawsze nas zadziwia, jak dużo potrafi zmienić całe podanie.

Tysiąc rodzajów kaktusów

Ich kaktusy można zamówić w sieci albo kupić w miejscu, w którym narodził się pomysł, czyli w Prochowni na Żoliborzu. W marzeniach jednak mają swój własny lokal – sklepik z ogromną witryną, urządzony w minimalistycznym stylu, gdzie można przy okazji napić się kawy i soku z kaktusów.

–O kawie z nich jeszcze nie słyszałyśmy, ale coś wymyślimy na pewno! – śmieje się Marianna. Dziewczyny planują zarazić swoimi kaktusami całe miasto i prorokują, że właśnie nadchodzi ich era. Pomysłów jest mnóstwo, ale wszystko krąży wokół tej konkretnej rośliny. Począwszy od case’ów na iPhone’y, poprzez kolaboracje z projektantami i ilustratorami, a na własnych świeczkach kończąc.

–Z doświadczenia wiem, że warto uderzać w niszę i skupiać się na jednej rzeczy. To bardzo plusuje i ma większy sens, kiedy jesteś dobry w wąskiej specjalizacji – wyjaśnia Krajczewska, a Zjawińska dodaje:

–Tym bardziej, że kaktus jest tak różnorodny. A my chcemy przedstawić ludziom tysiąc rodzajów kaktusów.

kaktusy_SMALL_10