Muzyka, słońce i erotyka u PLNY LALA
Michał Rejent i Shay Maria, ambasadorka marki
Rozmawiała: Agata Napiórska
Zdjęcia: Asia Typek, Łukasz Ziętek / PLNY LALA
Z duetem założycielskim marki PLNY LALA – Michałem Rejentem i Elisą Minetti, rozmawiamy o początkach ich działalności, inspiracjach, doświadczeniu i planach na przyszłość.
Co było motorem do powstania firmy PLNY LALA? Opowiedzcie proszę o Waszych początkach.
Elisa: Na pewno nasz związek! Pan Kruger zajmował się wymyślaniem i prowadzeniem marek teraz nazywanych modnie streetwearowymi, a tak naprawdę mającymi związek ze skateboardingiem już od 1994 roku. Wtedy założył wraz z przyjacielem pierwszą polską odnoszącą sukcesy markę odzieżową dla deskorolkowców – R PURE DENIM. Znając jego uwielbienie dla kobiet wiem, że zawsze chciał robić coś dla dziewczyn.
Michał: Elisę poznałem w pracy. Była świetną graficzką, ale nie dlatego się w niej zakochałem. Jest kobietą z innej planety i nie mogłem się powstrzymać, aby rzucić dla niej dotychczasowe życie. Zrobiłem to. Chcieliśmy razem pracować, a w portfolio naszych firm brakowało rzeczy dla dziewczyn – co więcej nawet o tym nie wiedziałem, bo od zawsze projektowałem i produkowałem rzeczy z myślą o sobie. Tak więc PLNY LALA to pierwsza marka, w której mniej mogę się realizować kreatywnie, a dużo bardziej marketingowo. Cały feeling, stylistyka i przede wszystkim poczucie humory to Elisa Minetti!
Elisa Minetti
Skąd bierzecie materiały i gdzie szyjecie?
M: Wszystkie dzianiny powstają na nasze, dość wyśrubowane, zamówienie i większość z nich zlecamy polskim dziewiarniom. Natomiast tkaniny i dodatki zamawiamy bezpośrednio u producentów. Większość w Azji, natomiast zdarzają się też dostawcy z Włoch, Hiszpanii lub Japonii (jak wszystkie suwaki, które zamawiamy w YKK). Cała produkcja na ten sezon powstała w Polsce. Dzięki temu mamy bieżący nadzór nad jakością szycia. Zresztą w Polsce zakłady mają bardzo dobre parki maszynowe. Jedyny problem jest w zaopatrzeniu w odpowiednie tkaniny i możliwości zamawiania własnej kolorystyki, ale tak jak wspomniałem obecnie robimy to bezpośrednio u producentów.
Kto wymyśla te wszystkie hasła na ubrania?
M: Jedyna kobieta, którą znam łącząca poczucie humoru z urodą i seksowną kobiecością.
E: Uwielbiam to! Myślę, że budują one nić porozumienia między naszą marką, między mną jako projektantką, a klientami. Nie są to napisy wzięte z encyklopedii popkultury pod hasłem fashion.
Macie jakąś własną, wypracowaną receptę na sukces?
M: Trzymanie ręki na pulsie rzeczy i wydarzeń, które dzieją się w świecie mody. Zarówno tej wielkiej, wysokiej i tej prawdziwej – ulicznej, subkulturowej, popkulturowej, technologicznej. Nieustająco poszukujemy nowych rozwiązań i nie oglądamy się na innych.
E: Robienie wszystkiego na co ma się ochotę i nieprzejmowanie się opiniami innych. Myślę, że ważna tez jest wiara w siebie i we własne umiejętności. Lubię tez rozmawiać z Panem Krugerem.
Co Was motywuje do działania, napędza?
M: Muzyka, słońce, erotyka. Chęć zdobycia świata i zostania w przyszłym życiu kapitanem Cookiem. Ale tez potrzeba akceptacji ze strony ludzi – choćby na poziomie tego co robimy!
E: Nienawiść do nudy. Paliwo rakietowe albo dwie filiżanki kawy.
Jakie macie plany zawodowe na najbliższą przyszłość? A może wiecie już jak firma będzie funkcjonować za kilka lat?
E: Pan Kruger na pewno ma wielkie plany, ale ja chcę wstawać ze spokojem, pić kawę, spędzać czas z dziećmi i projektować to co lubię.
M: Staramy się rozwinąć firmę w kierunku większego dotarcia do klientów naszymi własnymi kanałami. Myślę, że będzie funkcjonować z moim dużo mniejszym zaangażowaniem na co dzień. Poza tym nie sądzę, że to będzie jedna firma. Też nie lubię się nudzić.