Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 16.26.27

powyżej: okładki magazynu Holiday z lat sześćdziesiątych

tekst: Marta Mach

zdjęcia: materiały prasowe

Pierwszy numer amerykańskiego magazynu Holiday został wydrukowany w 1946 roku. W latach świetności tytułu, które przypadały na przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dekady ubiegłego wieku, jego nakład osiągał ponad milion egzemplarzy. Sukces Holiday przypisuje się słynnemu z uwielbienia do martini redaktorowi Tedowi Patrickowi i wizjonerskiemu dyrektorowi artystycznemu Frankowi Zachary’emu. Holiday dawał Amerykanom wizję luksusu podróżowania – niekoniecznie w luksusach.

 okładki magazynu Holiday z lat czterdziestych

Miesięcznik zatrudniał najlepszych pisarzy i felietonistów pierwszych powojennych dekad: Hemingway’a, Steinbecka, Kerouaca, Cartier-Bressona czy Steichena, kusząc ich wysokimi stawkami (Patrick płacił nawet 3000$ za tekst, podczas gdy miesięczny wynajem trzypokojowego mieszkania na Manhattanie kosztował wtedy 200$) i możliwością bezpłatnych podróży. Dla Holiday pisali nawet ci, którzy nie bardzo lubili się ruszać. Znany z awersji do włajaży E. B. White, laureat nagrody Pulitzera i autor znanego dzieciom na całym świecie „Stuarta Malutkiego”, właśnie dla Holiday napisał esej „Here is New York”, który jest do dziś uznawany za jeden z najlepszych tekstów o Manhattanie i wydawany w postaci osobnej książeczki przez kilka amerykańskich wydawnictw. Truman Capote pisał dla Holiday o Brooklyn Heights, Jack Kerouac o High Cascades, a Arthur C. Clarke o podróżach w kosmosie.

Frank Zachary w Paryżu

Ted Patrick był idealnym redaktorem naczelnym Holiday: dużo podróżował, był smakoszem i zagorzałym fanem jazzu. Miał dobry kontakt z autorami, którzy rzadko mu się opierali. Mieszkał w apartamencie najmodniejszego wtedy w Filadelfii hotelu Barclay . Dużo pił (ale kto w tamtych czasach wylewał za kołnierz?) i romansował ze współpracowniczką z redakcji, mimo że był żonaty. To nie przeszkodziło mu w ciągu 12 lat (od 1946 do 1962 roku) doprowadzić czasopismo do zarobków sięgających 10 milionów dolarów rocznie. Nie dokonał by tego bez Zachary’ego, znanego ze swych krzaczastych brwi artystycznego, który zwykł chińszczyznę zapijać szampanem. Zachary nadał magazynowi tę wyjątkową aurę, która prostotę łączyła z luksusem, niejako czyniąc zeń ten luksus. „Obraz jest layoutem” – mawiał, mając ogromny szacunek do prac fotografów i ilustratorów. Rzadko kiedy przyćmiewał je skomplikowanym  składem. Pozwalał obrazom mówić za siebie. Holiday był dla swoich czytelników oknem na sąsiedztwo, oknem na świat, oknem na kosmos.

Początek końca Holiday to październik 1963, kiedy umiera żona Patricka. Pogrążony w żałobie mąż pije dużo więcej niż zwykle, by w ciągu pięciu miesięcy sam doprowadzić się do śmierci. Zachary jest zdruzgotany. Magazyn bez swojego legendarnego przewodnika dogorywał jeszcze kilka lat. Na początku lat siedemdziesiątych wydawnictwo Curtis sprzedało je swojej konkurencji – wydawcy magazynu Travel, który połączył dwa tytuły w Travel Holiday.

Kiedy na początku zeszłego roku usłyszałam, że Holiday zostaje wskrzeszony, pomyślałam: „Ktokolwiek to zrobił, miał DOSKONAŁY pomysł! Ciekawe, czy tego nie spieprzy”. Amerykańskie dobro narodowe przejęli Francuzi: Franc Durand (jako wydawca i dyrektor kreatywny) i Marc Beauge jako redaktor naczelny. Po ponad 40 latach niebytu, wiosną 2014 roku wyszedł 373. numer magazynu – z tym samym pięknym logo, w podobnym, bardzo dużym (zbliżonym do A3) formacie, już nie jako miesięcznik, a półrocznik. Holiday nadal wydawany jest w języku angielskim i jest nastawiony na dystrybucję międzynarodową.

 okładki numerów: 373 (wiosna-lato 2014) i 374 (jesień-zima 2014)

 po lewej: wydanie z października 1961, okładkę zaprojektował Kiyoshi Saito, zdjęcie – Alfredo Piola; po prawej: nr 375 (wiosna-lato 2015), zdjęcie na okładce: Josh Olins

Swój pierwszy wstępniak Beauge poświęca Zachary’emu, który dożył drugiego życia Holiday jako stulatek! (Zmarł w wieku 101 lat w czerwcu tego roku). Co mnie zdziwiło, Beauge nie wspomina słowem Patricka. Daje tym, moim zdaniem, sygnał, że dzisiejsi wydawcy za główny cel stawiają sobie podążanie za wysmakowaną estetyką wytyczoną przez tytuł kilka dekad temu. I rzeczywiście: trzy dotychczas wydane w numery (każdy następny grubszy od poprzedniego) stawiają na fotografię. Monumentalne, ciągnące się po kilkadziesiąt stron edytoriale tworzą dla Holiday najlepsi fotografowie naszych czasów: Josh Olins, Mark Peckmezian. Collier Shorr, Karim Sadli, Jamie Hawkesworth. Fotografia nowego Holiday’a jest surowa i elegancka. Czy to przez dobór fotografów, czy odpowiednie ich prowadzenie, nowy Holiday ma już wypracowany bardzo spójny styl, który uwielbiam. Holiday stawia na modę. Gra ona bardzo nienachalnie, żeby nie powiedzieć – dyskretnie, swoją główną rolę. Najnowsze trendy idealnie wkomponowane są w dokumentalizujące sesje, w których równie ważne, co ludzie, są miejsca. Z rozkładów magazynu bije luksus, który nie polega jednak na bogactwie, a nonszalanckiej elegancji i prostocie.

Tekstu jest zdecydowanie mniej, ale wszystko, co można przeczytać w dzisiejszym Holiday (głównie wywiady, felietony i opowiadania) jest napisane na wysokim poziomie. Większość artykułów pisze utalentowany zastępca redaktora naczelnego Fracois Blet. I choć jego wywiady są naprawdę wciągające, brakuje w nowym Holiday’u gwiazd pióra. Brakuje mi również ilustracji.

 po lewej: zdjęcie z edytorialu Marka Peckmeziana, po prawej:zdjęcie z edytorialu Collier Schorr, nr 373

 zdjęcie z edytorialu Josha Olinsa, nr 375

45-1000x0

zdjęcie z edytorialu Karima Sadli’ego, nr 374

 zdjęcie z edytorialu Karima Sadli’ego, nr 373

 po lewej: zdjęcie z edytorialu Josha Olinsa, po prawej:zdjęcie z edytorialu Jamie’go Hawkeswortha

Holiday to styl życia i tym tropem podążają w rozwijaniu biznesu jego wydawcy. Pisze się o planach na otworzenie kawiarni pod logotypem czasopisma. Na stronie magazynu można kupić bluzy, koszulki i torby z logo. Jestem kupiona. Chcę mieć taką koszulkę. I już czekam na jesienny numer.