Zobacz póki czas – świdermajery na linii otwockiej

Tekst i zdjęcia: Konstancja Gierba
Linia otwocka kojarzy się mieszkańcom Warszawy przede wszystkim z faktem, że jest daleko. Raczej niewiele się na tym odcinku dzieje, usługi w stylu kina czy kawiarnie dopiero raczkują od paru lat i właściwie niewiele widać zza drzew, które porastają praktycznie cały Wawer i dalsze miejscowości, czyli Józefów czy Otwock.

Niewiele osób jednak pamięta – a jeśli nawet, to słabo kojarzy – że obszar ten, niegdyś jedynie przylegający do miasta, był wyjątkowo modnym kierunkiem wypoczynkowo-uzdrowiskowym. W okresie międzywojennym co bogatsi warszawiacy nie wyobrażali sobie wakacji bez odwiedzin Letniska Falenica, a pozostałości po wspaniałych, ogromnych willach można znaleźć w tych okolicach do dzisiaj. Trudno jednak oszacować, ile jeszcze czasu drewniane budynki w charakterystycznym dla linii otwockiej stylu będą cieszyć oczy przechodniów, bo mimo objęcia ochroną konserwatorską niektórych z nich, większość niszczeje do zupełnych wraków w bardzo krótkim czasie.

Za stworzenie stylu w architekturze, nazwanego później przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego swojsko „świdermajerem”, odpowiedzialny jest Michał Andriolli, który pod koniec XIX wieku w Otwocku wybudował nie tylko swój dom, ale również kilkanaście willi na wynajem. Zdobione koronkowymi wręcz detalami, całe z drewna, z mnóstwem oszklonych werand i tarasów wydały się idealne na letni wypoczynek, stąd pomysł Andriolliego szybko został rozpowszechniony w sąsiedztwie.
Po II wojnie światowej, ogromne przestrzenie przeznaczone wcześniej na wakacje dla setki gości, zaadaptowane zostały między innymi na szpitale czy szkoły, lecz także ulokowano w nich okoliczną ludność. Obecnie większość świdermajerów znajduje się w rękach gminy lub powiatu, część z nich funkcjonuje jako mieszkania komunalne, ale przeważnie stoją w oczekiwaniu na swoje przeznaczenie, którym zazwyczaj okazuje się zawalenie lub podpalenie. Niewielu osobom stary drewniak może się przydać: nadzór konserwatorski i ogrom środków, jaki pochłonie remont, skutecznie odstrasza potencjalnych nabywców, a i socjalni mieszkańcy często woleliby dostać przydziałowy lokal w nowym bloku.

Architektura Andriolliego ożywa w projektach domów budowanych w ciągu ostatniej dekady. Mieszkańcy linii otwockiej coraz chętniej inspirują się zdobnym, drewnianym stylem. „Młode” drewniaki także potrafią zachwycić, zwłaszcza w zestawieniu ze złożonymi do połowy, starymi pobratymcami. Spotkanie zadbanego, wiekowego świdermajera to istna rzadkość, ale dłuższy spacer z pewnością pozwoli odkryć również takie perełki.

Nie chcąc popaść w ton moralizatorski, ani nawoływać do konkretnych postulatów ratowania świadectwa architektury otwockiej początków poprzedniego wieku, zachęcam po prostu, by któregoś popołudnia wsiąść w podmiejski pociąg i pojechać na małą wycieczkę w okolice Wawra. Warto uzbroić się w aparat i wygodne buty – budynki, które utrwalimy na zdjęciach, być może za kilka miesięcy należeć już będą do przeszłości, zaś otoczenie, w jakim zwykle się znajdują, czasem nie nadaje się na przechadzkę w obcasach. Wrażenia ze spaceru z pewnością bezcenne, a z dużą dozą prawdopodobieństwa wkrótce nie do powtórzenia.