Sparingi na obcasach
Do Krakowa dotarłam w sobotę koło południa. Dzięki mapkom narysowanym przez organizatorkę Irenę Preiss (czarny pas BJJ), , w miarę bez problemu udało mi się dotrzeć na miejsce do Grappling Klubu w Krakowie, który gościł nas przez dwa dni sparingów W klubie zjawiłam się chwilę przed 13 , tuż przed rozpoczęciem sparingów – kilka dziewczyn już „kulało się” na macie, rozgrywała się nawet jedna zacięta walka. Chwilę po 13 rozpoczęła się rozgrzewka – poprowadzona przez Irenę. Powietrze w klubie przesiąknięte było zapachem świeżo wypranych Gi – i głodem walki… który to utrzymał się do końca sparingów. Po krótkiej rozgrzewce rozpoczęły się walki. Każda z dziewczyn stoczyła tego dnia m.in. po kilkanaście walk. W sparingach wzięły udział dziewczyny z całej Polski , z różnych klubów, na różnym stopniu zaawansowania. Był 1 czarny pas, 1 brązowy, kilka purpur, sporo niebieskich i oczywiście białe. Dziewczynom na pewno nie można odmówić ducha walki i motywacji do treningów. Większość bierze udział w zawodach, a treningi zajmują ważne miejsce w harmonogramie działań. W przerwie dolatywały do mnie fragmenty rozmów, dziewczyn odpoczywających (a jakże by inaczej – na macie !) – „a ty jak często robisz siłownię?”
Podczas dwóch dni spotkań poznałyśmy kilka technik, które następnie przećwiczyłyśmy w parach na macie – jak na klasycznym treningu. Jednak dominowały walki. dziewczyny kulały się nawet w przerwach. Ja na sparingi pojechałam z nastawieniem zrobienia paru zdjęć. Przez całą sobotę jednak mój głód walk był tak duży, że nie wyciągnęłam nawet aparatu. Udało mi się to dopiero w niedzielę: atmosfera była odrobinę luźniejsza, dzięki czemu udało mi się , czasem z trudem i głównie w przerwie – oderwać dziewczyny od sparingów i zrobić kilka portretów. poza sparingami – które składały się na główną część eventu – odbyły się m.in zajęcia z trenerka capoeiry – pod kątem BJJ, zajęcia z psychologiem (pod kątem udziału z zawodach – techniki relaksacyjne, radzenie sobie ze stresem, presja) , zajęcia z rozciągania. Grappling Klub opuściłam zmęczona i uśmiechnięta od ucha do ucha, naładowana endorfinami a moje ciało zdobiło kilka nowych siniaków, pamiątek po sobotnich zmaganiach na macie.
Tekst i zdjęcia: Monika Kmita
http://monikakmita.tumblr.com