Nowa muzyka na starych kasetach
Ambient, dark folk, noise, drone, new age, lo-fi to określenia, które nie wszystkim przybliżają stylistykę współczesnych eksperymentów muzycznych. Nowoczesne nurty na pewno nie kojarzą się od razu ze starą dobrą kasetą. Z Lubomirem Adamem Grzelakiem, założycielem wrocławskiej kasetowej wytwórni Sangoplasmo, rozmawia Piotr Drewko.
Jak powstało Sangoplasmo? Skąd pomysł na kasety w erze natarczywej digitalizacji? Nie będę ukrywał, że obecna sytuacja na światowym rynku fonograficznym, jak sam ją nazwałeś „era natarczywej digitalizacji”, czasy supremacji cyfrowego nośnika i wynikające z niej przemiany w recepcji muzyki to jeden z ważniejszych czynników, które skłoniły mnie do założenia tego rodzaju wytwórni. Obserwuję jak ogromna część młodych ludzi ma coraz mniejszą styczność z muzyką na nośnikach fizycznych. Przechowuje się ją a dysku komputera, słucha z youtuba czy spotify przez tanie słuchawki albo z lichego łośnika laptopa. Nikt już nie myśli o kolekcjonowaniu czy słuchaniu płyt lub kaset przy noczesnym przeglądaniu okładek. Rolę odgrywają tylko pojedyncze single, które można ustawić w fajną i miłą playlistę, a wysłuchanie pełnego 30, 40 czy nawet 50 minutowego materiału to już spory wyczyn.
Czyli trochę z sentymentu, a trochę z powodów estetycznych? Płyta czy kaseta to przecież produkt, który po konwersji do formatu mp3 traci ten istotny wizualny aspekt. Tak, to na pewno rodzaj sentymentu. Po konwersji do mp3 traci aspekt nie tylko wizualny, ale też dotykowy. Nie ma też mowy o możliwościach zniekształceń brzmienia: syczeniu magnetycznych cząsteczek taśmy, trzasków płyty.
Projekty muzyczne Sangoplasmo są często surowe i szorstkie. Dużo w tym eksperymentu oraz hałasu – estetycznej i dźwiękowej prowokacji. Jaki jest kierunek działania twojego label’u ? Wydaję w Sangoplasmo muzykę eksperymentalną, której nierozerwalną cechą powinno być odkrywanie zróżnicowanych, nieprzeciętnych brzmień i struktur kompozycyjnych. Oczywiście przez wielu mogą one być utożsamiane z hałasem, ale nie widzę w tym także nic niewłaściwego. Zapewniam cię jednak, że w naszym katalogu znajdują się także nagrania, które z łatwością można opisać słowami „ładne” czy „miłe”. Trudno mi bardziej precyzyjnie zdefiniować sam profil wytwórni, właściwie to nawet staram się tego unikać.
Twoje prywatne działania jako Lutto Lento to również projekt utrzymany w stylistyce luźnej kompozycji plam dźwiękowych. Wydane do tej pory 3 kasety to kompilacja bardzo różnych konwencji. Jest tam odnośnik do Gallio, jest techno… Nie chciałbym zamykać się na jeden rodzaj muzyki czy ograniczać do podobnych brzmień. Zacząłem właśnie ze znajomym nowy projekt, który można by określić terminem eksperymentalne techno/house. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli pokazać go większej publiczności. Ostatnie kilka lat pokazują, że scena klubowa niezwykle szeroko otwiera się na eksperymenty.
Łatwo jednak stracić umiejętność oceny tego, co jest wartościowe a tego, co jest zwyczajnym i bezmyślnym zestawieniem dźwięków. Uważam, że z bezmyślnych, przypadkowych zestawień dźwięków czasem tworzą się kompozycje niezwykłe i urzekające, dlatego jestem jak najbardziej otwarty na tego typu formę twórczą. Chaos i losowe układy dźwięków potrafią zaskakiwać relacjami elementów i ich strukturami, zupełnie jak w przyrodzie.
Pieczołowicie przygotowujesz oprawę graficzną każdego
wydawnictwa. Jak wygląda proces tworzenia? Staram się aby część wizualna, okładki czy nadruki na kasetach były zdecydowanie spójne z materiałem muzycznym znajdującym się na nośnikach, a jednocześnie z pozostałymi wydawnictwami i specyfiką mojej wytwórni. Część z nich projektuję ja sam, ale często także zapraszam do współpracy różnorakich artystów. Na przykład Beata Wilczek przygotowała niesamowite prace, które wykorzystałem na okładkach Piętnastki i Michała Kupicza, ta pierwsza stała się już bardzo rozpoznawalna. Oprawę graficzną albumu The Phantom stworzył Radek Szcześniak. Długo pracowaliśmy nad końcowym efektem, drukowaliśmy, skanowaliśmy i kserowaliśmy projekt, aż w końcu udało nam się osiągnąć idealną, jakość, którą mogliśmy powielać. Ta kaseta dodatkowo była wydana w specjalnych, pięknych lateksowych pokrowcach, które zaprojektował i wykonał dla Sangoplasmo projektant mody z Warszawy, Maldoror. Jestem także dumny ze specjalnej, limitowanej edycji kasety K Salvatore, projektu dwóch członków legendarnego No-Neck Blues Band. Wydałem ją w niestandardowym, dużym białym pudełku, a sama kaseta była pokryta piękną, złotą farbą.
Jak rysuje się przyszłość Sangoplasmo? Czego możemy się spodziewać? Pracuję obecnie nad specjalną, limitowaną serią wydawniczą, która będzie prawdopodobnie zakończona także wystawą. Nie chciałbym na razie zdradzać szczegółów, ale będą to bardzo specyficzne twory, swoiste muzyczne rękodzieła.
Czy istnieje rodzaj muzyki, który kategorycznie odrzucasz? Jako wydawca staram się raczej unikać muzyki w tradycyjnym ujęciu, składającej się z oczywistego rytmu, melodii i harmonii.