Niech żyje rzemiosło! Bydgoska pracownia Makerspace
Mówi się, że najciekawsze inicjatywy dzieją się oddolnie. Bydgoszcz udowadnia, że można realizować oficjalne miejskie projekty w świeży, nowoczesny i prospołeczny sposób. W pracowni Makerspace na bydgoskiej starówce rozmawiamy z Grzegorzem Boroniem, dyrektorem Wydziału Zintegrowanego Rozwoju Urzędu Miasta Bydgoszczy i Konradem Kamińskim ze Stowarzyszenia „Pracownia”, menadżerem projektu pilotażowego.
Marta Mach: Proszę opowiedzieć, jak się panowie spotkaliście i jak powstała pracownia Makerspace.
Grzegorz Boroń: Przedstawimy pani dwa punkty widzenia. Ja opowiem, jak to wygląda z punktu widzenia urzędu, a Konrad opowie o aktywistach i działaniu twórczym tu, na miejscu. Przygotowując się do wzięcia udziału w projektach unijnych, zwróciliśmy uwagę, że rzemiosło jest rzeczywistą tradycją w odniesieniu do rozwoju miast. W Bydgoszczy rzemiosło nieodłącznie związane jest z rzeką. Budowa kanału, transport, prace szkutnicze i cały przemysł, który pracował na rzecz małych podmiotów, ukształtował historię mieszkańców tego miasta. Widzimy, że dziś Stare Miasto pustoszeje. Pracownicy biur wracają do domów po piętnastej, puby i restauracje zapełniają się głównie w weekendy. Nie ma takiej przestrzeni, która na co dzień integrowałaby ludzi. Makerspace ma być miejscem, które będzie skupiało ludzi chętnych do twórczej pracy, kontynuowania rzemieślniczej tradycji albo pracy z nowymi technologiami. To projekt pilotażowy, z którym wiążemy duże nadzieje. Jeżeli Stowarzyszenie „Pracownia”, które to wszystko organizuje, osiągnie sukces, to nie wykluczamy, że będziemy wspomagać takie pomysły w innych przestrzeniach miejskich, na przykład na osiedlach.
MM: Czym będzie mierzony taki sukces? Wzrostem zainteresowania?
GB: Przede wszystkim. Tym, że wzbudzi to zainteresowanie mieszkańców. Liczymy na lawinę odwiedzających. Do promocji wykorzystujemy głównie media społecznościowe, bo widzimy, że wieść o takich inicjatywach najlepiej się w nich niesie. Już teraz widzimy, że ludzie tego miejsca potrzebują. Chcą mieć tu swój warsztat, przyjść się czegoś nauczyć.
Konrad Kamiński: Pierwszorzędnym celem projektu jest prowadzenie warsztatów z różnych dziedzin. Zakres jest naprawdę szeroki: od szycia butów metodą średniowieczną po druk 3D.
GB: Współczesne rzemiosło.
MM: Do kogo są skierowane takie warsztaty? Macie jakąś konkretną grupę docelową?
KK: Wszyscy są mile widziani i nie ma podziału na płeć, wiek czy status społeczny.
MM: Jak się promujecie?
KK: Facebook jest główną platformą naszej komunikacji. Jak seniorzy dowiadują się o istnieniu Makerspace, pozostaje dla nas jeszcze zagadką. Może ogarniają social media lepiej, niż nam się wydaje. Od niedawna publikujemy wydarzenia na naszej stronie internetowej.
MM: Oprócz warsztatów prowadzonych dla laików tworzycie tu regularne pracownie dla drobnych wytwórców.
KK: Motywacją do założenia Stowarzyszenia „Pracownia”, które zarządza przestrzenią Makerspace, była chęć stworzenia wspólnego miejsca pracy. Tak, żeby ludzie, którzy coś tworzą, mogli z warsztatem wyjść z domu do naszej pracowni, dzielić przestrzeń i koszty jej utrzymania, złożyć się na maszyny, na których w pojedynkę nie byłoby ich stać. Dla przykładu: ktoś, kto w domu szyje skórzane portfele, może przenieść swoje materiały do nas, zająć biurko, skorzystać z grawerki, nauczyć się ją obsługiwać. Każdy, kto chce z nami tworzyć Makerspace i tu pracować nad swoimi projektami, płaci miesięcznie określoną stawkę. Ta kwota jest przeznaczona na pokrycie kosztów stałych stowarzyszenia, a nadwyżki – na nowy sprzęt albo warsztaty ze specjalistami, których będziemy zapraszali.
MM: Można tu wejść ot tak sobie, z ulicy?
KK: Poniedziałki to dni otwarte dla ludzi, którzy chcą zwiedzić pracownię, dowiedzieć się o nadchodzących warsztatach. Wczoraj przyszła starsza pani, która chce się nauczyć modelować w trójwymiarze. Od zawsze chciała się zająć tworzeniem biżuterii, a teraz się dowiedziała, że można ją drukować w 3D z różnych materiałów. Zaprosiłem ją na następne zajęcia z modelowania, które będą w przyszłym miesiącu.
MM: Jakich jeszcze rzemiosł można się tutaj nauczyć?
We wtorki zajmujemy się sztukami plastycznymi, w środę jest krawiectwo i wszystko, co związane z szyciem. W czwartek – mechatronika. Zaczynamy od lutowania, ale będziemy wchodzić w elektronikę i mikrokontrolery. Miejsca na zajęcia z lutowania rozeszły się w kilka minut.
Zajęcia z krawiectwa prowadzi była krawcową z 20-letnim stażem, która w tym momencie pracuje jako księgowa. Mówiła, że z krawiectwa ciężko jej było w pewnym momencie wyżyć. Dziś jest bardzo zadowolona z tego, że może prowadzić u nas zajęcia. Podoba jej się, że moda na ręczną robotę wróciła i że młodzi ludzie są chętni, żeby się uczyć.
MM: Myślisz, że to dlatego, że jako społeczeństwo zatraciliśmy umiejętności naprawiania rzeczy?
KK: Zdecydowanie. Kończy się powoli era jednorazówek. Ludzie nie chcą wyrzucać do śmieci rzeczy kupionych pół roku wcześniej. Chcą się nauczyć je naprawić.
MM: Macie kontakt z rzemieślnikami starej daty, tymi wykształconymi w cechach?
KK: Zgłosił się do nas były mechanik z zakładów maszyn do szycia. Ma na zbyciu kilkadziesiąt maszyn do szycia i nie wie, co z nimi zrobić. Zajęcia z krawiectwa prowadzi była krawcową z 20-letnim stażem, która w tym momencie pracuje jako księgowa. Mówiła, że z krawiectwa ciężko jej było w pewnym momencie wyżyć. Dziś jest bardzo zadowolona z tego, że może prowadzić u nas zajęcia. Podoba jej się, że moda na ręczną robotę wróciła i że młodzi ludzie są chętni, żeby się uczyć.
MM: Idea tego miejsca jest mocno wspólnotowa.
KK: Bardzo nam na tym zależy. To miejsce do dzielenia się narzędziami, pracownią, wiedzą. A jeśli chodzi o wspólnotę – mamy w bezpośrednim sąsiedztwie siedem wspólnot mieszkaniowych. Wszystkie wychodzą na duże podwórko. Chcemy zaprosić je do działania. Zadbać o przestrzeń, zaproponować sąsiadom warsztaty. Chcielibyśmy postawić domki dla owadów zapylających, które nie są niebezpieczne dla człowieka. Zaangażowaliśmy już studentów architektury krajobrazu – są w trakcie projektowania ogródka, tak żeby był przyjazny mieszkańcom i żeby te owady miały co zapylać i co jeść. Posadzimy ziółka, które będzie można sobie zrywać do sałatki. Pod starym modrzewiem będzie altanka do grania w planszówki.
MM: Projekt opiera się na tradycji, ale macie bardzo nowatorskie podejście do jego realizacji. Jak wygląda współpraca stowarzyszenia z Urzędem Miasta?
KK: My się uczymy formalnego podejścia, a urząd nieformalnego.
GB: Zależy nam, żeby projekt przetrwał, bo to jest świetna inicjatywa prowadzona przez młodych, zdolnych, miłych ludzi. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że projekt międzynarodowy wiąże się ze sprawozdawczością i planowaniem, pieniądze są wydatkowane pod szczególną kontrolą, procedur trzeba przestrzegać, bo od tego między innymi zależy jego powodzenie. W tym zakresie Pracownia może liczyć na miejskie wsparcie. Projekt będzie pod naszymi skrzydłami do końca roku. Do tego czasu stowarzyszenie musi znaleźć sposób, żeby utrzymywać się samodzielnie. My oczywiście z dnia na dzień nie zostawimy Makerspace. I tak jak mówiłem, jeśli będą perspektywy, zrealizujemy ten pomysł też na innych osiedlach Bydgoszczy.