Rozmowa: Droga do szczęścia, czyli o filmie Via Carpatia
Siła „Via Carpatia” tkwi w tym, że film powstał z potrzeby działania i skonfrontowania się z rzeczywistością, której elementem jest kryzys migracyjny. O najnowszym filmie reżyserskiego tandemu rozmawiam z Klarą Kochańską i Kasprem Bajonem.
Agnieszka Evans: „Via Carpatia” to minimalistyczne kino drogi, które zabiera głos w dyskusji o jednym z najważniejszych problemów tego świata – uchodźstwie. Jaka jest historia powstania tego filmu?
KLARA: Był to spontaniczny pomysł. Którejś nocy – wiosną 2016 – ja i mój mąż pomyśleliśmy, by wziąć kamerę, dwójkę aktorów i pojechać przez Europę wschodnią na granicę grecko-macedońską, w samo centrum kryzysu. Chcieliśmy się z tym niejako skonfrontować. Zarejestrować ten konkretny moment w historii Europy. Zaprosiliśmy do współpracy naszych przyjaciół: operatorów Zuzannę i Juliana Kernbach oraz Julię Kijowską i Piotra Borowskiego, parę aktorów. Od tamtego momentu pomysł zaczął ewoluować i nabierać kształtów. Pracowaliśmy nad nim wspólnie.
AE: Fabuła filmu zawęża się̨ właściwie do ukazania obrazu małżeństwa klasy średniej, którego codzienność́ nagle zderzyła się̨ z problemem uchodźstwa. Główni bohaterowie, Julia i Piotr, wyruszają̨ w podróż̇, żeby sprowadzić́ do domu przebywającego w obozie dla uchodźców ojca Piotra. Od obozów w Grecji i Macedonii dzieli ich niespełna 2000 km. Okazuje się, że ich komfortowe życie nie jest wcale tak daleko od tego, co dotychczas widzieli jedynie w telewizji. Czemu służyć́ ma ta metafora?
KASPER: To nie jest żadna metafora. Tak wygląda nasza rzeczywistość. Smacznie jemy, ładnie się ubieramy, spotykamy się z przyjaciółmi w modnych kawiarniach, a niedaleko ludzie walczą o przetrwanie. I niby o tym wiemy, ale tak po prawdzie wzrusza to nas pomiędzy cappuccino i croissantem, a potem o tym zapominamy i wracamy do naszych arcypilnych spraw jak np. pilates.
KLARA: Inna sprawa, że nasz film nie jest nastawiony na “efekt”, nie zakładaliśmy stworzenia jakiejś figury stylistycznej. Sami po prostu mieliśmy potrzebę̨ działania. Chcieliśmy skonfrontować się z tym, co nam serwują media, zobaczyć na ile telewizyjne obrazy zgodne są z rzeczywistością.
AE: Trudno nie odnieść wrażenia, że głównym bohaterom filmu brakuje świadomości społeczno-politycznej, że są trochę obojętni, że żyją tylko własnym życiem. Czy my, współczesne pokolenie, tacy właśnie jesteśmy?
KASPER: Trzeba byłoby sobie wpierw zdefiniować pojęcie świadomości społeczno-politycznej. Brak działania, indyferentyzm, zajmowanie się sobą to też jest jakaś świadomość społeczna. Inna sprawa, że lubimy widzieć siebie lepszymi niż jesteśmy; myślimy o sobie, że jesteśmy współczujący, nieobojętni etc. Ostatnio widziałem artykuł w jakimś piśmie, który zaczynał się od pytania: “co może być ważniejszego od twojego szczęścia?”
KLARA: Nawet te nasze drobne codzienne gesty, którymi próbujemy pomóc potrzebującym są tak samo aktem wynikającym z empatii, jak i po prostu próbą zatarcia własnego poczucia winy. Bardzo dobrze pokazała to w filmie “The Square” Ruben Ostlund.
Dziennikarz Marcin Radomski, z kolei, słusznie wychwycił, że w “Via Carpatii” nasza bohaterka ciągle używa sformowania “czytałam, że”, zanim przytoczy jakieś mrożące krew w żyłach fakty dotyczące otaczającego ją świata. Ona tylko właśnie “czytała”. Ale czy potrafi mieć do nich jakiś osobisty stosunek, który potem zmotywuje ją do działania?
AE: W filmie jest wiele doskonałych ujęć́ dokumentalnych. Jak wyglądała praca nad filmem?
KLARA: Film był kręcony cały czas na dwie kamery. Jedyne co Zuza i Julian mieli do dyspozycji, oprócz kamer, to statywy. Wszystko kręcili wyłącznie przy naturalnym świetle. Zresztą założenia od początku były takie, że oprócz scen z aktorami, Zuza i Julian musieli, także cały czas bacznie obserwować otaczającą nas rzeczywistość i rejestrować wszystko, co budowałoby świat filmu i co mogłoby być uzupełnieniem lub kontrapunktem dla hermetycznego świata naszych głównych bohaterów.
AE: Wyciszenie kreacji aktorskich, spokój i lekkość filmu sprawiają, że widz może zatrzymać się na chwile i przemyśleć kwestie człowieczeństwa. Czy to był zabieg celowy? I czy zbudowanie takich minimalistycznych w dialogu a jednak wyrazistych postaci to trudne zadanie?
KASPER: Każdy film ma swoje trudności. W naszym wypadku największym problemem były małe środki finansowe na realizację. A co do minimalizmu, to u zarania wiedzieliśmy, że trzecim bohaterem filmu ma być świat, który obserwują Piotr i Julia; że nie będziemy skupiać się na psychologii, ich wnętrzu, ale bardziej na tym, co ich otacza. Ponadto, znając Julię i Piotra, podświadomie czuliśmy, że ten minimalizm jest spójny z ich energią, z ich byciem.
KLARA: Ale też to pytanie pewnie lepiej byłoby skierować właśnie do nich. Myślę, że praca nad tym filmem stanowczo się różniła od zadań aktorskich na bardziej konwencjonalnym planie.
AE: Finałowa scena filmu jest dość zabawna i ukazuje bohaterów może jako przegranych, ale na pewno nie zmartwionych. Nasuwa się refleksja, że zbyt łatwo godzimy się z rzeczywistością, może za mało w nas woli walki?
KLARA: Być może tak właśnie jest. A być może też taka jest natura ludzka, że dążymy to poczucia bezpieczeństwa, i o tym też właśnie też marzą Ci, którzy uciekają przed wojną. Żeby żyć w spokoju i bezpieczeństwie. Chcą móc korzystać z życia, cieszyć się nim. Tylko pytanie czy rzeczywiście się da, kiedy ma się już świadomość tego, co dzieje się po drugiej stronie tego morza, nad którym rozbija się parasol i rozkłada ręcznik do opalania.
KASPER: Ja bym powiedział, że to nie jest kwestia woli walki, ale umiłowania komfortu. Wydaje mi się również, że w naszym współczesnym, tzw. zachodnim świecie nic nie jest kategoryczne ani ostateczne. Ani przegrana, ani wygrana, toteż pogodzenie się z rzeczywistością nie wymaga żadnego wysiłku. Już nawet nie musimy chodzić na kompromisy, bo od dawna nie towarzyszą nam żadne większe konflikty sumienia…