Zwykłe Życie to magazyn o prostym życiu wśród ludzi, miejsc i rzeczy.

Tekst: Magda Kuydowicz

Nie wiem jak Wy, ale ja kolekcjonuję ich od lat. Ludzie z pasją to skarb narodowy naszego kraju w ruinie!

Ostatnio marudzi się, że za dużo chodzimy na różne kursy. Doszkalamy się, ładujemy w to oszczędności, czas wolny i sporo nadziei. Zamiast więcej pracować. No może. Ale ja akurat uważam, że warto. Tak poznałam niesamowitą parę ludzi, prowadzacych kursy kreatywnego pisania maszynadopisania.pl na strychu na ulicy Chmielnej w Warszawie. Strych na Wróbla to miejsce magiczne – zapadające się podłogi, dużo dziwnych ciasnych pomieszczeń i tłumy zapaleńców odwiedzających je co weekend. Filmowców, programistów, tłumaczy, no i przyszłych pisarzy.

Magda Kostrzewska, zwana przeze mnie z szacunku także Panią Prezes, dla idei zarażania ludzi pasją do spełniania marzeń porzuciła dobrze płatną i bezpieczną pracę w marketingu w Toruniu i z zapałem planuje i organizuje kolejne kursy w Maszynie. Nie jest to łatwe, ale rozpiera ją entuzjazm i energia. Maszynę do Pisania założyła przed kilkoma laty znana pisarka kryminałów Katarzyna Bonda. Ale po zrobieniu oszałamiającej kariery, czyli podpisaniu dobrego kontraktu z wydawnictwem oraz Amerykanami, którzy chcą jej książki wydawać i promować w Stanach oddała Maszynę w dobre ręce. Pani Prezes właśnie. Magda z narzeczonym ciężko pracują, aby stworzyć teraz dom pracy twórczej dla Maszyny nad jeziorem, gdzie w ciszy będzie można spotkać się z inteligentnymi ludźmi i pogadać o literaturze. I twórczo się pospierać o sposób na pisanie. Marcin zrobił sobie roczny urlop w pracy. Maluje teraz domy w Norwegii, żeby ten ich plan-marzenie urzeczywistnić. Namawiają więc ludzi młodych, starych i lekko zakręconych do spełniania swoich pragnień o twórczym spotkaniu z dala od codziennego pędu, nauce pisania, kreatywnego myślenia, tworzenia swojej mapy marzeń. Bardzo im kibicuję i sama się tam doszkalam, jak tylko mam czas. W końcu, skoro chodzimy na jogę, chiński, tango, kursy gotowania to czemu nie poracować też nad swoim mózgiem i zdolnościami do opowiadnia historii?

0004498084_10

Trupa trupa, fot. Michał Szlaga

Kolejny pasjonat z mojego zbioru ludzi pozytywnie zakręconych, to poeta – Grzegorz Kwiatkowski, który pracuje na codzień w Teatrze Wybrzeże. Oprócz tego ma kapelę Trupa trupa, jest laureatem kilku literackich nagród, organizuje nieustająco spotkania literackie i koncerty oraz namawia do czytania poezji. To przez niego regularnie do tego teatru jeżdżę, bo ma on swoje pokoje do wynajęcia z oknami w dachu. Gdzie zasypiając można patrzeć w gwiazdy, a budząc się podziwiać chmury. I gdzie każdy pracownik może godzinami o swojej pracy opowiadać. Lub na przykład zaimprowizać krótki popis gry na trąbie. Pan od dźwięku, którego z domu przepędzają gdy tylko sięga po ulubiony instrument, w teatrze w Sopocie zawsze może znaleźć spokojny kąt dla oddawania się swojej pasji. W trakcie poobiedniej drzemki budził mnie czasami, gdy ćwiczył do upadłego. Fajniejsze to niż budzik. Zapewniam. Grzegorz Kwiatkowski mimo młodego wieku zafascynowany jest śmiercią, historią i znikaniem. Ostatnio na stypendium literackim w Gratzu badał losy tamtejszego żydowskiego cmentarza. A konkretnie szukał klucza do tegoż, aby tam poszukać inspiracji do kolejnych twórczych zmagań z poezją. Jego ostatni tomik Spalanie wzbudził tyle emocji i kłótni wśród krytyków literatury, że warto mu się przyjrzeć z bliska.

fundacja_KJ_35

 fot. Ola Grochowska

Chciałabym przedstawić Wam jeszcze Józefinę Bartyzel – bliską współpracownicę Krystyny Jandy i dobrego ducha Teatru Polonia i Och-u w Warszawie. Dotrzymać kroku Królowej polskiej sceny i monodramu w jednym to nie lada wzywanie. A Józefina to potrafi i to z niesamowitym wdziękiem. Zawsze jest gotowa na spektakl, próbę, rozmowę z artystami, ośmielić także do dalszych, śmielszych planów. Załatwić w ciągu dnia rzeczy niemożliwe w innych teatrach. Józefina potrafi wepchnąć zagorzałego wielbiciela teatru na schody, aby podziwiał po 20 latach kolejny spektakl Maria Callas. Niesamowitą opowieść o pasji tworzenia, życiu ze sztuką, które dla Callas oznaczało brak szczęścia w życiu. Ale równocześnie pokazało nam wszystkim, że tylko takie życie dla artysty ma sens. Zresztą w tym teatrze takich ludzi jest sporo. Młodych duchem, z pozytywną energią i wiarą „że się uda”. Myślę, że ich z kolei kolekcjonuje od lat sama Krystyna Janda. Naładować tam akumulatory pozytywnego myślenia, to dla mnie warunek niezbędny. Dla komfortu psychicznego i artystycznego spełnienia swoich apetytów na ciekawe spotkania na scenie i poza nią. Że o legendarnej szarlotce według przepisu Danuty Wałęsowej już nie wspomnę.

Zapewne macie wokół własnych ludzi z szajbą. Kolekcjonujcie ich! Bo jak oni nie zginą to i my jesteśmy uratowani. Dla siebie i świata.