Śniadanie to podstawa
Tekst: Przemysław Nieciecki / PION
Zdjęcia: Basia Kuligowska / PION
Odkąd sięgam pamięcią, gotowanie było dla mnie codziennym rytuałem. Początkowo, w wieku przedszkolnym, wypiekałem jakieś dziwne ciasto w wysokiej foremce. Składało się z mąki pszennej i masła, ale przełożone kremem czekoladowym podobno było zjadliwe. Następny etap to domowa pizza dla całej rodziny, a dalej było już z górki. W domu rodzinnym kuchnia stanowiła główne miejsce. Przed świtem można było tam spotkać tatę albo znaleźć zostawione przez niego ślady – talerzyk w zlewie i niedopitą czarną herbatę. Zaraz po nim robiłem sobie kanapki i wychodziłem z wędką nad rzekę.
„Nie znasz życia, jeśli nie pracowałeś w gastro” wstawił mi kiedyś na ścianę Grzesio Czaplicki, a on zna życie całkiem nieźle! Na studiach stałem za barem, pomagałem w kuchni i przez rok pracowałem na zmywaku w dużej restauracji. Dostawałem wtedy spore napiwki i prawie zawsze wydawałem je zaraz po wyjściu z restauracji na jakieś ciekawe składniki.
W tym czasie wypiekałem ciasta i przygotowywałem desery. Najlepiej wychodziły mi wariacje na temat brownie. Wilgotne, ciężkie i esencjonalne. Ciemnobrązowy wierzch posypywałem bordowym chilli albo wypiekałem je w wyższej foremce, przekrajałem w połowie i nadziewałem kremem fistaszkowo-pietruszkowym. Takie hity szły na deser przy okazji naszych pierwszych randek z Basią. To był złoty czas dla moich podbojów kulinarnych, odkrywałem nowe smaki i z dzisiejszej perspektywy patrząc, miałem strasznie dużo wolnego czasu. Nie korzystałem z gotowych przepisów i często robiąc zakupy nawet nie miałem pojęcia co chcę przygotować – pełen spontan.
To gotowanie było w pewnym sensie fatalne, bo nigdy nie powtarzałem tych najlepszych potraw. Były to jednorazowe strzały, które czasami mogły się nie udać tak jak gar obrzydliwej zupy dorszowo-szpinakowej, który zaserwowałem na jednej z romantycznych kolacji.
Podczas gdy obecnie większość posiłków jadam poza domem, to stale i niezmiennie śniadanie przygotowuję sam. Lubię to robić, często jeszcze ze snem na oczach wstawiam mleko na owsiankę i mielę kawę w ręcznym młynku powoli się budząc.
Od końca lata do początku wiosny moim pierwszym posiłkiem jest owsianka na wodzie albo mleku roślinnym. W okresie cieplejszym chętniej jadam śniadania w wersji wytrawnej a w weekend lubię spędzić trochę więcej czasu przy zastawionym stole z serami, pastami z warzyw strączkowych. Obowiązkowo szpinak, rukola albo liście botwinki. Na stole musi znaleźć się też potrawa, która „gra pierwsze skrzypce”. Takim wymarzonym daniem jest szakszuka. Przyznam się, że nie umiem długo trzymać się jednego sprawdzonego przepisu i każda szakszuka jest u mnie inna. Czasami mam ochotę na bardzo prostą na bazie kilku podstawowych składników, ale są dni kiedy, np. wpadają do nas znajomi z Poznania i pozwalam sobie na więcej fantazji. Dodaję wędzonej papryki i podlewam czerwonym winem.
Owsianka (przepis podstawowy)
Ugotowaną na wodzie owsiankę spokojnie możesz zrobić na zapas. Szczelnie zamknięta w plastikowym pojemniczku lub słoiku wytrzyma w lodówce 2-3 dni.
2 porcje
2 szklanki mleka lub wody
szczypta soli
1 szklanka płatków owsianych górskich
1. Zagotuj mleko lub wodę ze szczyptą soli.
2. Dodaj płatki owsiane, zmniejsz ogień i gotuj 20-25 minut, mieszając, aż owsianka zgęstnieje do odpowiedniej konsystencji (jeśli zrobi się za gęsta, dolej więcej mleka lub wody).
RADY:
Do owsianki możesz dodać łyżkę otrębów owsianych, będzie wówczas zawierała więcej cennego błonnika.
Możesz przygotowywać ją na wodzie albo mleku krowim lub roślinnym. Ja przyrządzam owsiankę zazwyczaj na wodzie pół na pół z mlekiem.
Do owsianki, nawet tej na słodko, dodaję szczyptę soli. Podczas gotowania można też doprawić ją ziarenkami wyskrobanymi z laski wanilii lub cynamonem.
Kanapka z fetą, bobem i miętą
2 porcje
200 g młodego bobu sól morska
1 łyżka listków świeżej mięty, posiekanych
1 łyżka oliwy
sok z cytryny do smaku
100 g fety
100 g serka kremowego (typu Philadelphia)
świeżo mielony czarny pieprz
4 kromki chleba pszennego na zakwasie
1. W garnku zagotuj wodę. Wrzuć bób, posól, gotuj ok. 10 minut, aż będzie miękki. Odcedź, zahartuj zimną wodą, ostudź i obierz z łupinek.
2. Przełóż do miski, dodaj miętę, oliwę oraz sok z cytryny; wymieszaj
i odstaw.
3. Fetę zmiksuj z serkiem, dopraw pieprzem i ewentualnie solą (pamiętaj, że feta jest słona!).
4. Kromki chleba opiecz, posmaruj twarożkiem, na wierzchu ułóż bób z miętą.
RADA:
Do przygotowania tej kanapki najlepiej nadaje się młody, miękki bób. Mrożony bywa suchy i mączysty.
Szakszuka
Szakszuka to potrawa popularna w Libanie, Tunezji czy Izraelu. Jej nazwa pochodzi od słowa znaczącego „bałagan” lub „mikstura”. Jajka zapieczone w pomidorach duszonych z wonnymi przyprawami smakują mi także w Polsce, powiem więcej – to jeden z moich ulubionych pomysłów na późne, leniwe śniadanie lub posiłek po porannym treningu.
2-4 porcje
2 łyżki oliwy
1⁄2 łyżeczki mielonego kuminu
1 średnia cebula, posiekana
1 ząbek czosnku, zmiażdżony
2 czerwone papryki, pokrojone w kostkę
1 puszka (400 g) pomidorów pelati lub 4 świeże pomidory (najlepiej śliwkowe lub średniej wielkości bawole serca)
1⁄2 papryczki chili (opcjonalnie), drobno posiekanej
sól, pieprz 6 jajek
świeża kolendra lub natka pietruszki do posypania
1. Na dużej patelni rozgrzej oliwę, dodaj kumin. Wrzuć cebulę, smaż 2 minuty, aż się zeszkli.
2. Dodaj czosnek, czerwone papryki, pomidory (odsączone z zalewy; jeśli używasz świeżych, to sparzone i obrane) oraz chili, jeśli lubisz ostrzejsze smaki. Duś na średnim ogniu, aż papryka zmięknie. Dopraw solą i pieprzem.
3. Zrób w uduszonych warzywach zagłębienia i wbij w nie jajka. Przykryj patelnię i smaż 3-4 minuty, aż białko się zetnie, a żółtko będzie ugotowane na półtwardo.
4. Przed podaniem posyp szakszukę posiekaną natką lub kolendrą.
——
Przepisy pochodzą z książki Dzień dobry. Śniadania z Małgosią Mintą autorstwa Małgorzaty Minty, Wydawnictwo Agora, Warszawa, czerwiec 2016.