Zwykłe życie w Berlinie
Tekst i zdjęcia: Justyna Dolecińska / BERLINSKO
Napiszę wprost: zwykłe życie w Berlinie jest najlepsze. Oraz inaczej: zwykłe życie najlepsze jest właśnie w Berlinie. Jest wiele powodów dla których tak bardzo podoba mi się to miasto. Na czele listy zalet znajduje się właśnie bezpretensjonalna zwyczajność. Nie lubię sztuczności i wykreowanych na siłę rzeczywistości. Mimo że Berlin jest też w pewnym sensie odrealnioną bańką mydlaną, schroniskiem dla osób, które nigdy nie chcą dorosnąć, to wolę jednak żyć w Neverland, niż bajkowym, amerykańskim Stepford. Oto, co lubię w zwykłym życiu w Berlinie:
1. Spotkania
Możliwość interakcji z ciekawymi ludźmi z całego świata to najważniejszy czynnik przemawiający za Berlinem. Choć panuje tu miejscami wielkomiejski klimat, tak naprawdę stolica Niemiec jest dość prowincjonalna w porównaniu do innych europejskich czy światowych metropolii. Większość młodych ludzi porusza się utartymi szlakami, w obrębie kilku niespełna dzielnic. Szanse nieplanowanego spotkania przyjaciół są duże. Jeszcze większe jest prawdopodobieństwo poznania przypadkowych nieznajomych. Otwartość i ciekawość mieszkających tu ludzi ułatwiają nawiązywanie kontaktu przy każdej nadarzającej się okazji: w kolejce do klubu, w späti (kiosku z napojami, głównie alkoholowymi), w U-Bahnie, czy na rowerze w drodze do pracy. Śmiałość to na pewno jedna z cech lokalnej społeczności. Wyzbycie się wstydu może zaowocować nie tylko ciekawymi rozmowami, czy krótkimi wymianami zdań, ale także solidnymi przyjaźniami. Czasem nieoczekiwanie można znaleźć się w środku politycznej demonstracji, albo wkręcić się w tłum udający się na szaloną domówkę. Podstawowymi zasadami są spontaniczność i optymizm. Warto też skupić się na lokalnym otoczeniu, bo przecież miło jest, kiedy w piątkowy wieczór pan z pobliskiego sklepiku otwierając nam piwo, zwraca się do nas po imieniu i życzy przy tym udanej zabawy.
2. Spontaniczność
Spontanicznym można być zawsze i wszędzie. Jednak w mieście takim jak Berlin, w którym kalendarz imprez i wydarzeń kulturalnych wypełniony jest po brzegi przez cały tydzień, łatwiej jest skusić się od czasu do czasu na działanie poza planem. Dwa wolne bilety na koncert, wejściówka na festiwal, czy zaproszenie na wernisaż? Długo nie trzeba mnie namawiać. Czasem w ciemno przystaję na propozycje znajomych, po to, by odkryć coś zupełnie nowego. Najlepszy sezon na wszelkiego rodzaju improwizacje to oczywiście lato. Uwielbiam po pracy jechać nad jezioro, iść na piknik na Tempelhofer Feld, czy grillować na dachu kamienicy z widokiem na wieżę telewizyjną. Zima to czas na nadrabianie zaległości muzycznych (i innych), siedzenie w knajpach i oczekiwanie na cieplejsze dni. Poprawić humor mogą wówczas takie oazy spokoju jak Liquidrom, Vabali, czy Hamam.
3. Przed imprezą/Po imprezie
Tego, że najlepsze imprezy i kluby są właśnie w Berlinie, chyba nie muszę pisać. Życie nocne toczy się równolegle do życia codziennego, stanowi jego integralną część. Niedzielę spędzam w świątyni Berghain, w poniedziałek idę do pracy. Niektórzy do pracy docierają prosto po zakończonej zabawie. Oprócz samego przebywania w klubie, tańczenia i integrowania się z ludźmi, bardzo lubię te ulotne momenty przed i po. Nie mam na myśli ani before- ani after party (tych drugich z resztą nigdy nie byłam prawdziwą fanką), tylko chwile w drodze do i z klubu. Picie piwa w U-Bahnie, wygłupianie się w oczekiwaniu na techno taxi, wspólne stanie w kolejce, zombie śniadanie po spędzonych 12 godzinach na parkiecie, leżenie na trawie w parku przed powrotem do domu. Przygody zaczynają się po przekroczeniu drzwi wyjściowych klubu. Perspektywa nowych doświadczeń jest często większym impulsem do ruszenia się z mieszkania, niż sam line-up imprezy. Berlin to miasto możliwości i okazji do wykorzystania. Trzeba tylko umieć ze wszystkiego umiejętnie korzystać.
4. Jedzenie
Doceniam kulinarną, ciągle rozwijającą się mapę Berlina, dlatego łatwo jest mnie wyciągnąć do nowej restauracji czy baru. Śledzę blogi i lokalne portale internetowe, by namierzać nowe miejsca. W Berlinie można dobrze i tanio zjeść, a ponadto niezależnie od dzielnicy, zawsze znajdzie się miejsce do rozkoszowania się smakami z całego świata. Pod względem jedzenia (zwłaszcza stosunku ceny do jakości serwowanych potraw, oraz obsługi klienta), mało jest miejsc, które mogłyby konkurować z Berlinem.
5. Komunikacja miejska
Może wydać się to śmieszne, ale to właśnie m.in. sprawna komunikacja miejska wpływa na mój stosunek do miasta. Latem poruszam się właściwie wyłącznie na rowerze, jednak w chłodniejsze dni korzystam z transportu publicznego. Ważne jest dla mnie, żeby nie tracić za dużo czasu na dojazdy. Na co dzień sporo się przemieszczam, zatem każda oszczędzona chwila jest cenna. Na szczęście berliński U-Bahn to świetnie zorganizowany system wzajemnych powiązań. Trzy przesiadki na trasie w obrębie Ringu to absolutne maksimum. Brzmi jak reklama BVG? No cóż, przekonajcie się sami!