Cuda wianki, zwykłe rzeczy Marzeny Rusiłowicz
Tekst i zdjęcia: Marzena Rusiłowicz
Moje cuda wianki zbieram powoli, bez pośpiechu, unikając przy tym pierdółek. Przeszłam już etap kupowania i trzymania wszystkiego co ładne i niepotrzebne. Pokażę kilka rzeczy, które umilają mi czas i przestrzeń domu.
Mam pewne przyzwyczajenie – lubię pić herbatę z przeźroczystych i białych kubków, lubię widzieć kolory zaparzonych herbat. Szklanki i szklane naczynia znajduję na Starej Rzeźni, a część z nich to Termisil, polska marka huty szkła Wołomin, mają kolekcję ładnych i niedrogich szklanek z hartowanego cienkiego szkła.
Gromadzę kwiaty, mam ich coraz więcej, największą przemianę przeszedł kaktus, dostałam go 6 lat temu, wtedy mieścił się w najmniejszej doniczce, teraz jest wielki i ma długie dredy.
Od czasu do czasu, wprawiam w ruch zielono-żółte hula hoop, prezent urodzinowy z poprzedniej pracy. Bardzo miłe wspomnienie i pamiątka.
Nie wiem ile godzin spędziłam na szukaniu oświetlenia, ale powoli staje się to nałogiem, oto dwa z nich: włoski żyrandol z lat 50. upatrzony na allegro, wisi w sypialni upiększając mi widok z łóżka.
Rok później a dokładnie rok temu znalazłam zjawiskowy plafon, wielka na 40 cm, dmuchana szklana bańka, z mosiężną podstawą. Nie znam pochodzenia.