Ruchome kina
Tekst: Agnieszka Szczotka
Zdjęcia: Assemble
Audytorium mieści nie więcej niż 120 osób. Siadam jak zwykle w pierwszym rzędzie, żeby natychmiast chłonąć obrazy z ekranu. Clerkenwell Road odpoczywa zapewne po weekendzie. Jest spokojnie i sennie. „Trzeci człowiek” z Orsonem Wellesem genialnie wpisuje się w klimat miasta po zmroku, gdzie każdy dźwięk dochodzący zza srebrnej kotary jest dziwnie znajomy, a jednak niepokojący. Mamy immunitet na rzeczywistość. W powietrzu unosi się jakieś wszechobecne poczucie wspólnoty – oto uczestniczymy w czymś magicznym i niepowtarzalnym.
To ostatni seans wieńczący trzytygodniowy program filmowych klasyków, jak Barbarella czy Alphaville. Napisy końcowe, po nich oklaski i konfetti. Srebrna spódnica kina zostaje podkasana ostatni raz, a w mroku wieczoru ukazuje się Kopciuszek – niedziałąjaca stacja benzynowa. Nieliczni przechodnie patrzą trochę zdziwieni. Oto przed nimi na małej przestrzeni siedzi na drewnianych krzesłach dobrze ponad setka ludzi, gapiąc się na biały ekran i klaszcząc. Jest niedziela 12 września 2010 roku i Cineroleum kończy działalność. Niespodziewany sukces w chwili wysypu wszelkiej maści pop-upowych eksperymentów, które pojawiają się i znikają bez echa. Bilety na każdy seans rozchodzą się w chwili wrzucenia ich do sieci. Brytyjski Guardian nazywa ich organizatorów Britain’s brigh-test young architects (najzdolniejszymi młodymi architektami w Wielkiej Brytanii).
– Z założenia miał być to projekt krótkoterminowy – mówi mi Lewis, kiedy spotykamy się w Sugarhouse Studios, pierwszej namacalnej siedzibie Assemble, czyli grupy architektów, artystów i designerów, w większości absolwentów Cambridge.
– Często w pracy architekta twoje zaangażowanie w projekt jest dość ograniczone. Dlatego chcieliśmy stworzyć projekt autorski, w którym moglibyśmy zaangażować się we wszystkie stadia tworzenia i powstawania, od początku do końca. Wiedzieliśmy tylko, że cokolwiek to będzie, musi być natury tymczasowej, chociażby dlatego, że wszyscy w tamtym okresie posiadaliśmy jakieś prace i zobowiązania – opowiada.
Obyło się bez manifestów i deklaracji – nie mieli konkretnej wizji, co właściwie chcieliby osiągnąć. – Szukaliśmy ukrytych możliwości miasta – mówi Lewis. Skąd wzięła się stacja benzynowa? W tamtym okresie pedałując do pracy, Lewis mijał codziennie dwa pustostany. Okazało się, że stacja niesie ze sobą wystarczająco dużo potencjalnego materiału do pracy. Może być także prototypem, kierunkiem sugerującym nowe sposoby zagospodarowania nieużytku (w tamtym okresie liczba stacji w Wielkiej Brytanii, którym groziło zamknięcie, wynosiła około 600, pustych było jakieś 4 tys.).
– Kiedy następnym razem spojrzysz na nieużywaną stację benzynową, pomyślisz, że mogłoby tu powstać kino, sklep albo… cokolwiek innego. Tymczasowość nastawiona na odkrywanie stała się jednym z kluczowych punktów ich działalności.
Jest to szczególnie widoczne w drugim projekcie – Folly for a Flyover (dosłownie: Szaleństwo dla Wiaduktu, a właściwie pod wiaduktem). W miejscu, gdzie młodzi architekci zbudowali drugie tymczasowe kino, obecnie powstaje regularna scena z płyt lastriko użytych wcześniej przez Assemble. W bliskiej przyszłości można będzie organizować tam koncerty, spektakle itd. Kina nie ma w tym miejscu od roku, a scena niebawem zacznie działać. Lokalny samrząd uzmysłowił sobie, że miejsce pod wiaduktem posiada potencjał warty wykorzystania. Folly było spektakularną, bajeczną wizją wprowadzoną w życie, olbrzymim domkiem z klocków inspirowanym okoliczną architekturą Hackney Wick – budynków z czerowonej cegły. Zbudowane z 11 tysięcy drewnianych elementów wystawiało głowę pomiędzy dwoma odnóżami londyńskiej A12, ciałem spoczywając nad kanałem. Przypominało dom bohaterki Tria z Belleville, powstały dawno temu, zakotwiczony w przeszłości, któremu w jakiś niewiadomy sposób udało się przetrwać do naszych czasów, kiedy wokół rozrastał się betonowy świat.
Praca nad projektem trwała sześć miesięcy. W trakcie zaczęły się klarować koncepcje, które grupa chciała eksplorować – testowanie różnych rodzajów aktywności innych niż kino było jedną z nich. Folly miało mieć wymiar bardziej socjalny, z serią skierowanych do dzieci warsztatów z lalkarstwa czy tworzenia storyboardów, z performance’ami i imprezami. Dwumiesięczny program działalności powstał we współpracy z Barbican Art Gallery i nawiązywał do wystawy, którą galeria w tamtym czasie gościła – Watch me move, prezentującej historię animacji od początków jej powstania. Oprócz tego można też było wypożyczyć łódkę i zapuścić się w pogmatwany system okolicznych śluz i kanałów. I znów, mimo że w Folly wyświetlane były filmowe klasyki, jak Jurassic Park, wolnych miejsc na widowni nie było.
Tymczasowość podyktowała sposoby konstrukcji i wybór wykorzystywanych materiałów. Drewno z odzysku – kawałki starych podkładów kolejowych, łączone było linami (w każdej cegle wiercono dwie dziury, przez które przeciągano linę i w taki sposób łączono z następną), żeby ponownie móc je rozmontować bez strat i wykorzystać do budowy czegoś nowego. I tak niewielka część drewnianych cegieł tworzy teraz bar i siedzenia w obecnej rezydencji Assemble – Sugarhouse Studios. Reszta zostanie wykorzystana do budowy ławek, kwietników i sprzętów do zabawy w szkole podstawowej na Hackney Wick, niedaleko dawnej rezydencji Folly, przechodząc kolejną reinkarnację, podobnie jak lastriko, darowizna z zamkniętej okolicznej fabryki.
Po zakończeniu drugiego projektu została księga gości wypełniona po brzegi entuzjastycznymi komentarzami. Okazała się niezbędna przy negocjacjach z organizacją odpowiedzialną za rozwój terenów wokół wioski olimpijskiej (Stratford we wschodnim Londynie) i integrowanie lokalnej ludności, gospodarującą wieloma pustymi budynkami w okolicy. Od jakiegoś już czasu architekci szukali nowego domu dla przenośnego kina i próbowali udowodnić, że warto zainwestować w nie publiczne fundusze. Od kiedy zaczęły się prace budowlane przed londyńskimi igrzyskami, Stratford przeżywa swój renesans, a tereny w okresie transformacji często pełne są budynków czekających na fizyczną śmierć, tak jak Sugarhouse Studios – była pracownia szyldów, w której obecnie mieszczą się tam kino, mała scena koncertowa, kawiarnia, pizzeria i pracownia obróbki drewna. W programie są filmy artystyczne, eksperymentalne, dokumenty, debiuty wcześniej niepokazywane i dyskusje z twórcami. Są też klasyki kinematografii, filmy z muzyką na żywo, muzyka bez filmu… Dużo jest nagrań i prezentacji dotyczących transformacji Stratford i okolic. Ostatnio organizowane są praktyczne warsztaty dla dzieci z okolicznych szkół, choćby o gotowaniu czy tworzeniu betonowych odlewów.
Budynek, który Assemble dostało pod działalność, ma zostać wyburzony, a na jego miejscu powstaną domy. Teoretycznie Assemble ma tu działać do świąt Bożego Narodzenia, praktycznie – trudno powiedzieć.
Czy niestabilność jest dla nich najgorsza? – pytam, będąc już jedną nogą na zewnątrz. – Nie, bo mimo oczywistego ryzyka, wyjaśnia Lewis, po pierwsze, musiał być powód, dla którego ludzie chcieliby przyjść. Kino nie dyskryminuje, nie jest bowiem ekskluzywne, przeznaczone tylko dla jednej grupy. To najbardziej demokratyczna z dziedzin kultury, która przyciąga i pociąga niezależnie od zainteresowań czy pochodzenia. No i od dawna przecież wiadomo, że nic tak nie uskrzydla jak dobry film.
——
Materiał opublikowany w pierwszym numerze Zwykłego Życia w 2012 roku.