Komplety są nudne
Tekst: Zofia Maria Cielątkowska
Zdjęcia: Basia Kuligowska i Przemysław Nieciecki
„Momenty przerwy, patrzenia, pozornego nic nie robienia i ignorowania obrazu są bardzo ważne. Czas działa czyszcząco, wyklarowuje koncepcje.” – mówi Zofii Marii Cielątkowskiej artystka związana z Galerią Starter – Dorota Buczkowska. Basia Kuligowska i Przemysław Nieciecki fotografują Buczkowską w miejscu dla niej najważniejszych, gdzie spędza najwięcej czasu właśnie: domu, który jest jednocześnie jej pracownią.
Zofia Maria Cielątkowska: Twoje mieszkanie to taka nieustanna konstrukcja w procesie, uporządkowany rodzaj wiecznego chaosu; praca bardzo dosłownie wchodzi w to co prywatne, ogród do mieszkania i na odwrót. Przeszłość miesza się z teraz, wszędzie pełno przedmiotów układających się w ciekawe instalacje. To lustro na przykład – stojące dodajmy w kuchni-pokoju – wygląda dość monumentalnie.
Dorota Buczkowska: To mieszkanie po mojej babci i wciąż znajduje się tu sporo przedmiotów związanych z przeszłością – tak jak właśnie to lustro… Lata temu, kiedy studiowałam konserwację zaczęłam je restaurować, ale od tamtego czasu niewiele dodałam. Otaczające mnie obiekty, to chyba naturalna konsekwencja mojego myślenia o rzeźbie, które na płaszczyźnie pracy zwykle realizuje sie w formie instalacji. Choć teraz głównie maluję i to tradycyjne oleje na płótnie – co dla mnie samej jest zaskoczeniem, ale może też konsekwencją. Czasem właśnie pozorny chaos jest paradoksalnie wyrazem planu czy konsekwencji. Otwarciem sie na to, co przychodzi i wymaga podjęcia decyzji. Dokonania wyboru tego, co prawdziwe, słuszne czy potrzebne na dany moment.
Materialna obecność obrazów i pracy przy nich jest tu bardzo żywa. Często je zmieniasz; zamalowujesz całkowicie jedną warstwę i potem powstaje coś zupełnie innego.
Tak, dlatego świeże obrazy zawsze wiszą na moich ścianach. Oswajam sie z nimi, im dłużej im się przyglądam, tym więcej nabieram pewności czy są skończone czy jednak czegoś im trzeba – ten wieczny chaos czyli „porządek w procesie”, który znasz, jest w rezultacie bardzo przemyślany. Malowanie nie jest tylko położeniem farby na płótno – jak mogą sądzić niektórzy – ale procesem intelektualnym i emocjonalnym. Momenty przerwy, patrzenia, pozornego nic nie robienia i ignorowania obrazu są bardzo ważne. Czas działa czyszcząco, wyklarowuje koncepcje. Jestem artystką, co oznacza ze jest to mój zawód, a nie dodatkowe zajęcie czy forma spędzania wolnego czasu. Czasem pozwalam, aby w obraz wkradł się przypadek i też to lubię. To podążanie za błędem, za tym co intuicyjne, nieprzewidziane – to dobre ćwiczenie na ufanie sobie. Czasem ingeruje natura. Tak było w przypadku obrazu, na którym podczas suszenia w ogrodzie poprzyklejały się płatki z jabłoni.
A co z czasem wolnym w takim razie?
Rzadko kiedy mogę sobie pozwolić na taki luksus – Max mój syn i praca zajmują mi większość dnia. Choć oczywiście jak mogę spotykam się z ludźmi, czytam, oglądam filmy – korzystam z uroków Palcu Zbawiciela, ale to raczej święto. Większość czasu spędzam tu w domu.
Panuje tu też ciekawa energia przyciągająca innych. Często odbywają się u ciebie tzw. wymianki – nieformalne spotkania i to raczej takie pragnienie z zewnątrz od tych osób, żeby robić je tutaj. To miejsce przyciąga.
Myślę, że tak. Miejsce w którym żyję niewątpliwie emanuje moją energia – można w nim się dobrze czuć lub nie. Mieszkam i pracuję w tej samej przestrzeni, wypełniam ją swoim ekosystemem. Chociaż oczywiście to czym sie otaczam buduje sie w sposób naturalny przez samą inercję życia – moja codzienność tworzy atmosferę. Lubię też to, że jesteśmy w centrum Warszawy, a jednak tu jest trochę jak poza miastem – zarośnięty taras, ptaki, dziki ogród, liście w oknach. Przyroda odcina od rzeczywistości i jednocześnie w niej ugruntowuje.
Właśnie, intensywnie zajmujesz się też ogrodem jeśli można tak powiedzieć…
Raczej intensywnie go użytkuję! Choć czasem zajmuję się roślinami. To drzewko szczęścia na przykład, które obecnie ledwo mieści się w wielkiej donicy, znalazłam jako maleństwo porzucone przy śmietniku. Jak widzisz odwdzięcza mi sie, że je zabrałam – bardzo się lubimy, to trochę taki mój pies.
O tak. Co do intensywnego użytkowania ogrodu całkowicie potwierdzam. Intensywnie też użytkujesz kawę.
To taki oczywisty aspekt początku dnia – konieczność i jednocześnie duża przyjemność. Rodzaj rytuału codzienności. W życiu trzeba doceniać moc małych rzeczy i rytuałów – picie kawy to jeden z nich.
Zbierasz też filiżanki, kubki i talerzyki nie do kompletu – od babć handlujących na ulicy i z przypadkowych sklepów.
Komplety są nudne. Nie posiadam takich bo ich nie lubię. Mam wielką słabość do materii, do rzeczy miłych w dotyku, do koloru, faktury, zamiłowanie do detalu… Być może trudno na pierwszy rzut oka doszukać się spójnej całości – ale po co. Jeśli można mieć każdy kubeczek piękny inaczej, to dlaczego się go wyrzec na rzecz 6 takich samych! Może po prostu o wszystkim myślę jak o procesie, którego nie trzeba tak do końca kontrolować, któremu można zaufać – stąd ten efekt zaplanowanego przypadku. Myślę, że posiadam jakiś rodzaj zdrowego dystansu, również w stosunku do tego czym się zajmuję .
Tak… Ostatnio na przykład domalowywałaś mi nici chirurgiczne niebieskim tuszem do zdjęcia – to był ten element malarstwa jako zabawy. Tak na marginesie, mam nadzieję, że również rozbawił osobę, która je dostała.
Tak i chyba generalnie rysowanie czy malowanie są dla mnie aktywnością „naturalną” , uwielbiam to robić, więc nie mam podejścia zbyt serio w sensie spinki czy pozy. Nie wpisuję sie raczej w tematy i trendy. Dla mnie ważne jest jak się czuję w tym co robię – szczerość i autentyczność. Moja praca zawsze związana jest z emocjami, zaangażowaniem, tym jak widzę i odczuwam rzeczywistość. Nie potrafiłabym robić czegoś pod dyktando z zewnątrz. Musi być w tym rodzaj lekkości, choć nie znaczy to, że praca jest niepoważna czy prosta. Dobrze jest kochać siebie i to co się robi. Inaczej nie widzę sensu.